Organy wymiaru sprawiedliwości mają obowiązek ustalenia, czy potencjalny sprawca czynu zabronionego był w pełni poczytalny w chwili jego domniemanego popełnienia. Tyle wynika z norm karnoprocesowych. Oznacza to, że oskarżony ma obowiązek stawić się na badania i poddać stosownym procedurom medycznym. Z procesowego punktu widzenia ważne jest również ustalenie tego, czy aktualnie podsądny korzysta np. z pomocy psychiatry lub innego lekarza. Przesłanka ta może mieć znaczenie np. dla określenia długości trwania i przerw w rozprawie. W pewnych sytuacjach sąd musiałby także rozważyć, czy nie zachodzi konieczność ustanowienia dla oskarżonego adwokata z urzędu.
Ta standardowa procedura stała się dzisiaj ogólnopolskim hitem medialnym (także w S24) za sprawą procesu o zniesławienie, jaki Jarosławowi Kaczyńskiemu wytoczył Janusz Kaczmarek. Gdy jadąc samochodem usłyszałem w radiu wiadomość o postanowieniu sądu w tej sprawie byłem pewny, że będzie to polityczna wiadomość dnia. No i jest!
Kto mógł dostarczyć mediom szczegóły dotyczące decyzji sądu? Ktoś, kto ma dostęp do akt sprawy. Zakładam milcząco, iż nie miał w tym interesu Jarosław Kaczyński, no bo w jakim celu? Jeśli tym kimś jest Janusz Kaczmarek, to fatalnie. Przez wiele lat był bowiem prokuratorem i zna tę zupełnie normalną procedurę karną. Gdyby czynił z niej teraz polityczny pożytek, świadczyłoby to jak najgorzej o jego rzeczywistych intencjach. Prawdziwe dno byłoby jednak wtedy, gdyby dokonał tego pracownik sądu (sekretarz sądowy lub sędzia). W to również trudno mi uwierzyć.
Tak czy siak mamy do czynienia z sytuacją nienormalną w tym sensie, że media w podły sposób wykorzystują sytuację wiedząc, iż sugerują jakieś problemy zdrowia psychicznego Jarosława Kaczyńskiego. Kompletnie absurdalne jest wiązanie faktu domniemanego popełnienia przestępstwa z katastrofą smoleńską i braniem przez prezesa PiS środków uspokajających, nawet jeśli były one z grupy silnych. Oskarżyciel Janusz Kaczmarek ma pretensje do Jarosława Kaczyńskiego za słowa z 2008 roku. Faktem jednak jest, że z procesowego punktu widzenia ważne jest ustalenie przez sąd, czy Jarosław Kaczyński nadal bierze silne środki uspokajające. Tyle że powinna to być wewnętrzna, standardowa procedura sądowo-medyczna, a nie ogólnopolski szlagier medialny.
Dla mnie, jako obywatela, ważne jest przeto wyjaśnienie, w jaki sposób szczegóły postanowienia sądu w delikatnej sprawie, dotyczącej wrażliwej sfery dóbr osobistych, trafiły w takiej formie do mediów i posłużyły do ogólnopolskiego szczucia. Mam nadzieję, że PiS tego nie odpuści i doprowadzi do odpowiedzi na to pytanie.