Grzegorz Makuch Grzegorz Makuch
355
BLOG

Czy Europę stać na sen o potędze?

Grzegorz Makuch Grzegorz Makuch Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

Potencjał Unii Europejskiej słabnie. Dlaczego? Arnold Toynbee, czy Oswald Spengler powiedzieliby, że jest to naturalna kolej rzeczy dla każdej cywilizacji. Narodziny, rozkwit, apogeum, starość, śmierć i… narodziny nowej cywilizacji. Spróbujmy zawrócić Europę z tej drogi. Ale nie poprzez propagowanie tolerancji i równości. Trzeba się odwołać do wartości i zasad, które spowodowały rozkwit dawnej, silnej Europy, trzeba na nowo stworzyć pojęcie europejskiego patriotyzmu, ale w oparciu o partykularny patriotyzm – bo tylko taka wielokulturowość buduje silną UE.

Ocena środowiska

Przyjrzyjmy się aktualnej sytuacji głównych graczy międzynarodowych. W „Strategii Bezpieczeństwa Narodowego” Stanów Zjednoczonych z 2009 roku możemy przeczytać o planie podwojenia eksportu do 2014 roku i sui generis merkantylizmie monetarnym, ujętym krótko: America saves more and exports moreUSA kładą również większy nacisk na możliwość przyciągania niż przymusu, wydając się tym samym dużo bliższe UE, niż za czasów George W Busha, który hard power stawiał ponad soft.

Federacja Rosyjska została szczególnie mocno dotknięta przez kryzys, który nastał  równocześnie z końcem rekordowych cen na ropę i gaz. Na zaplanowane do 2013 roku zmiany infrastrukturalne i socjalne FR potrzebuje 1 tryliona dolarów. Prawie 2/3 tych środków musi pochodzić ze źródeł pozabudżetowych, głównie inwestycji zagranicznych. Dlatego też zeszłoroczna strategia, przewidziana na dziesięć lat, już po kilku miesiącach stała się nieaktualna. Zastąpiono ją „Programem efektywnego i systemowego wykorzystywania czynników zewnętrznych dla celów długofalowego rozwoju Federacji Rosyjskiej”. Zakłada on ekonomiczny podbój krajów Bałtyckich, budowę kolei na Bliskim Wschodzie, rozwój energetyki jądrowej w Angoli, Senegalu, Nigerii i RPA, stworzenie strefy wolnego handlu z Syrią, uzyskanie preferencyjnych umów dla rosyjskich firm w Syrii, Iranie, Uzbekistanie, Armenii, Serbii i na Kubie. Kryzys pokazał, że Rosja nie jest w stanie się rozwijać bez wsparcia zagranicznego.

Z kolei Chiny, posiadające ogromny własny rynek i silną gospodarkę – które nawet w czasie kryzysu odnotowała 11% wzrost PKB, stają się coraz ważniejszym graczem. Ponadto, jak podaje Times, posiadają ponad 700 miliardów dolarów w obligacjach i zaczynają podbijać rynki państw afrykańskich.

Unia Europejska na tyle intensywnie odczuła skutki kryzysu gospodarczego, że pchnął ją na tory intensywnej centralizacji, z której musi zawrócić, by uniknąć zupełnej marginalizacji.

Cele i sposoby ich realizacji

UE poszukując perspektyw na najbliższą dekadę musi wypracować koncepcję holistyczną, zawierającą elementy bezpieczeństwa, dobrobytu i współtworzenia międzynarodowego ładu.

Silna, nowoczesna gospodarka nie może być budowana w oderwaniu od spuścizny kulturowej, która stanowiła promieniujące centrum na resztę świata przez wiele wieków. W XV i XVI wieku Europa uzyskała dominującą pozycję poprzez odkrycia naukowe i  geograficzne. XVIII wiek to dominacja rozumu, którą tworzyły takie umysłowości, jak Locke, Monteskiusz, Hume, Wolter, czy Rousseau. Wiek XIX to powolne oddawanie pola, emancypacja kolonii, a wśród nich największej – Ameryki Północnej. W XX wieku środek ciężkości przesunął się do USA, a potem na Wschód.

Jeśli chcemy silnej gospodarczo Europy, to czas przestać się kajać za dawne przewinienia i poczuć dumę z bycia Europejczykiem. Trzeba też uczciwie odpowiedzieć na pytanie: czy Europę stać na zmniejszenie emisji CO2 i przeciwdziałanie zmianom klimatycznym? – Pamiętajmy, że ani USA, ani Chiny nie podpisały protokołu z Kioto, bo miałoby to ujemny wpływ na ich gospodarki. Europejska penetracja nowych rynków zbytu musi być pozbawiona aksjologii – biorąc przykład z postępowania Chin w Afryce. XXI wiek to czas gospodarki informacyjnej, niespotykanego dotychczas rozwoju technologii, dlatego drastycznie należy zwiększyć nakłady na badania naukowe, niezbędne jest podniesienie poziomo oferowanej wiedzy na uniwersytetach i akademiach, zwłaszcza ścisłych, poprzez przyciągnięcie i zatrzymywanie najlepszych umysłów z całego świata. Zbyt krótki czas pracy, niska wydajność, niski poziom zatrudnienia – to problemy, które można pokonać tylko i wyłącznie poprzez liberalizację rynku pracy a nie dopieszczanie schedy po Bismarcku: państwa socjalnego. Absolutnym priorytetem dla gospodarki jest otwarcie rynków państw członkowskich tak, by UE posiadała rzeczywiście w pełni swobodny, pozbawiony okresów przejściowych, przepływ pracowników, kapitału i usług.

Niezbędne są zmiany w strefie euro – propozycja nakładania sankcji na kraje nie trzymające rygoru deficytu i długu publicznego wydaje się być niezbędnym krokiem – w przeciwnym razie euro nie tylko nie będzie w stanie konkurować z dolarem, ale proroctwo Miltona Friedmana o upadku wspólnej waluty może stać się faktem. A sytuacją pożądaną byłoby przywrócenie sytuacji sprzed czterdziestu lat, gdy pieniądz posiadał parytet w złocie. Ale pieniądz fiducjarny wydaje się nazbyt dobrze służyć politykom i ich potrzebom - Europie nie koniecznie. Trzeba bezwzględnie zastopować rozwój technokracji, centralnego planowania, rozrost klasy urzędniczej, podobnie jak marnotrawienie środków publicznych na projekty, granty i dotacje z cyklu eurorozdawnictwo. Tak zaoszczędzone środki można zainwestować w budowanie faktycznej potęgi Europy.

Europejski dyskurs atlantystów i europeistów jest już historią - relacje USA i Europy muszą być partnerskie, a Stary Kontynent nie może być już dłużej biorcą bezpieczeństwa. Ale by tak się stało musi odpowiednio dużo do niego dołożyć. Czas jest ku temu sprzyjający, Francja Nicolasa Sarkozy’ego jest najbardziej proamerykańska od czasu de Gaulle. Pytanie, czy powinno się pozwolić na rozwój potęgi militarnej RFN, pozostawiam otwarte ze względu na liczne kontrowersje, jakie ono budzi - acz osobiście uważam, że dusząc potencjał Niemiec należy mieć w pamięci lekcję II Wojny Światowej, która była wynikiem upokorzenie jakie przyniosło im zakończenie I Wojny Światowej. Niemniej, najwyższy czas, by Europa pod swoim kierownictwem zbudowała potężną armię – a do tego potrzebne są dużo większe środki na rozbudowę europejskiego systemu nawigacji satelitarnej „Galileo”, stworzenie potężnych sił lądowych, powietrznych i morskich – dysponujących lotniskowcami, bez których absolutnie nie można predestynować do roli mocarstwa. By podnieść poziom bezpieczeństwa energetycznego UE musi stworzyć gęstą sieć gazociągów, jak i oddziały patrolujące szlaki żeglugi rutynowo używane przez tankowce ropy i gazu. Stworzenie wspólnego rozpoznania sytuacyjnego i zbieranie danych wywiadowczych oraz uproszczenie drogi wymiany informacji między krajami członkowskimi jest absolutnie niezbędne jeśli chcemy mieć silną gospodarkę.

Wraz z coraz powszechniejszym przechodzeniem usług do Internetu i propagowaniem przez UE szerokopasmowego łącza, niezbędne jest wzmocnienie zabezpieczenia Wspólnoty przed wojną informacyjną, która wykorzystując wszechobecną infrastrukturę pozwala na przeprowadzanie ataków na systemy łączności internetowej komercyjnych użytkowników. Info-wojnę mogą prowadzić pojedyncze osoby, korporacje i grupy. Ryzyko info-wojny wzrasta proporcjonalnie do tego, jak gospodarki likwidują lukę technologiczną w dostępie do Internetu – casus ataku na Estonię w 2007 roku. Info-wojna jest tania, szybka, anonimowa, dopuszcza ogromną mobilność i zasięg geograficzny, zadaje duże obrażenia przy zerowych stratach własnych. Kilkudniowy atak na serwery banków kilku krajów europejskich spowodowałoby ogromne straty gospodarcze. UE musi zintensyfikować współpracę by móc skutecznie przeciwdziałać temu wyzwaniu.

Unia Europejska potrzebuje również silnych Europejskich Sił Szybkiego Reagowania. Mogłyby one z dużo lepszym skutkiem niż wojska USA, czy kojarzone często z nimi NATO, wspierać zadania cywilne i wojskowe w następujących obszarach: zapewnienie bezpieczeństwa na terenie konfliktu, dostarczenie niezbędnych usług (elektryczność, opieka zdrowotna), stworzenie struktur politycznych, odbudowa infrastruktury gospodarczej, pojednanie uprzednio zwalczających się ugrupowań. Wzmocniłoby to europejski soft power i pozwoliło w większym stopniu współtworzyć dogodne dla UE stosunki międzynarodowe. UE, przy użyciu narzędzi politycznych, gospodarczych, jak i miękkiej siły musi dla siebie stworzyć równie dogodny ład światowy, jak uczyniły to Stany Zjednoczone w 1944 roku poprzez system z Bretton Woods. Gdy UE uprawomocni swą siłę w oczach innych napotka dużo mniejszy opór wobec swoich życzeń. Wówczas to może dokonywać ekspansji poprzez soft power, czyniąc to na trzech polach równocześnie: kultury (zarówno elitarnej jak i popularnej), wartości politycznych (prawa człowieka, demokracja), które muszą zostać potwierdzone w czynach, czyli w polityce zagranicznej. Zwłaszcza, że soft power nieodłącznie wiąże się ze współtworzeniem ładu światowego – a UE jako duży gracz ma dużą  szanse, by współkształtować stosunki międzynarodowe według własnych potrzeb. Europa powinna swój potencjał gospodarczy także wykorzystać w relacjach z Federacją Rosyjską – która równie mocno jak zagranicznych inwestycji potrzebuje demokratyzacji życia publicznego i poszanowania praw człowieka.

Moja Europa czerpie życiodajną energię z dumnej swej przeszłości - która nie miała precedensu w historii ludzkości. Nie ulega dalszym wyrzutom sumienia i jest sumą 27 krajów o różnej historii. Czerpie siłę z różnorodności kulturowej, bo jest nosicielem wielkiej spuścizny, której utrzymanie musi sobie sama zagwarantować. Dlatego też integruje się na poziomie militarnym, dając sobie wzajemny gwarant bezpieczeństwa. Jest europocentryczna, bo ma ku temu podstawy!

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka