Grzegorz Makuch Grzegorz Makuch
2001
BLOG

Trzeci Rzym i Miasto na Wzgórzu- mity założycielskie Rosji i USA

Grzegorz Makuch Grzegorz Makuch Kultura Obserwuj notkę 6

„Łatwo zauważyć, że nie ma społeczeństw, które mogłyby dobrze funkcjonować bez wspólnych przeświadczeń, lub raczej, że nie ma społeczeństw, które mogą bez nich istnieć. Dzieje się tak dlatego, że bez wspólnych idei nie ma wspólnego działania, a z kolei bez wspólnego działania istnieć mogą jednostki, ale nie społeczeństwa. Istnienie, a zwłaszcza dobrobyt społeczeństwa wymaga, by umysły wszystkich obywateli łączyło i trwale spajało ze sobą kilka zasadniczych idei. Ten stan rzeczy może zaś powstać jedynie w przypadku, kiedy wszyscy ludzie czerpią niektóre opinie ze wspólnego źródła i godzą się przyjmować pewną liczbę zastanych świadczeń”.[1] Alexis de Tocqueville porównując powstawanie narodu do procesu dojrzewania człowieka pisał: „Pierwsze lata jego życia mijają niezauważalnie wśród zabaw i zatrudnień dzieciństwa. Człowiek rośnie, dojrzewa, wreszcie świat staje przed nim otworem. Nawiązuje kontakt z innymi ludźmi. Wówczas po raz pierwszy przyglądamy się mu baczniej i wydaje nam się, iż dostrzegamy kształtujący się zalążek ułomności i zalet jego wieku dojrzałego. […] W wypadku narodów rzeczy mają się podobnie. […] Okoliczności, jakie towarzyszyły ich [narodów – GM] narodzinom i umożliwiły ich rozwój, wpływają potem na dalsze ich dzieje”.[2]

Również rosyjski myśliciel Wasilij Tatiszczew w swojej uniwersalistycznej koncepcji historiozoficznej dowodził, że wszystkie narody zmierzają ku wspólnej przyszłości i realizują ten sam schemat rozwoju wyznaczany przez cztery, analogiczne do życia ludzkiego, stadia rozwoju. W stanie niemowlęcym społeczeństwo cechuje jedynie pierwotna i bardzo utylitarna działalność umysłowa. Na etapie młodzieńczym może ono już – dzięki wynalazkowi pisma – przekazywać swe wartości przyszłym pokoleniom. Gdy osiągnie wiek męski potrafi już zjednoczyć się w wierze. A pełną dojrzałość osiągnie dopiero, gdy dojdzie do stanu „wspólnego bytowania” i posługiwania się wysoko wyspecjalizowanymi narzędziami produkcji. W teorii tej, odsuwającej człowieka na dalszy plan, najważniejsze jest społeczeństwo.[3]

Truizmem jest twierdzenie, że każde społeczeństwo musi pokonać niełatwą drogę nim ukształtuje zręby swej narodowości. Jest to proces długotrwały i wieloczynnikowy. Pamiętajmy jednak, że to od tego procesu zależy jaka będzie późniejsza natura prawna i ideowa państwa. Społeczeństwa, kierowane przez swych władców, czy zgromadzenia reprezentacyjne, tworzą swój absolutnie wyjątkowy rys, który determinuje losy narodu na długie wieki. Dlatego zbadawszy przyczyny i przebieg narodzin narodowości można zarysować bardzo szerokie, ale stałe determinanty danego narodu, w ramach których będzie się on poruszał w przyszłości.

Czy zatem naród z raz obranej ścieżki nie może już nigdy zawrócić? Powstał on w wyniku burzliwych przemian i zazwyczaj w wyniku równie nieprzewidywalnych i niespokojnych okoliczności dochodzi do korekty lub diametralnego zwrotu w historii narodu i państwa. Jak wyglądałyby zatem losy Rusi, gdyby przyjęła chrzest z Rzymu a nie Grecji? Może uzyskawszy braterskie wsparcie od kwiatu zachodnioeuropejskiego rycerstwa rzymskokatolickiego, nie uległaby naporowi Czyngis-Chana? Ruś Kijowska odparłszy nawałę mongolską utrzymałaby swą dominację na wschodzie, także nad Rusią Moskiewską, ulegając - lecz tylko mentalnie - republikom Nowogrodu i Pskowa. Tym samym na wschodzie powstałaby potężna republika, promieniująca swoim ogromnym potencjałem gospodarczym, ale przede wszystkim intelektualnym, na całą Europę. Kraj ten, o długich republikańskich korzeniach, pierwszy na świecie stworzyłby konstytucję, na której wzorowałyby się Polska, Anglia, Francja… Jednak stało się inaczej, Ruś przyjęła chrzest ze Wschodu, dokonując tym samym sakralizacji władzy (basileus-soter). Następnie na blisko trzy wieki znalazła się pod mongolskim panowaniem. Wraz z ostatecznym pokonaniem Ordy (dopiero w 1480 roku) książę moskiewski Iwan III zaczął nie tyle jednoczyć (jako że większość tych ziem nigdy Księstwu Kijowskiemu, czy Moskiewskiemu nie podlegały) ale budować Księstwo Ruskie od podstaw. Długotrwały proces zakończył wnuk, Iwan IV, a symbolem jego okrucieństwa, i zarazem ostatnim akordem w procesie spajania księstwa, stał się trzykrotnie dożynany przez cara republikański i w jego mniemaniu krnąbrny Nowogród. I nawet wówczas nie przekroczył on ram, wyznaczonego przez Saraj i Bizancjum, modelu postępowania władcy. Przodkowie jego otrzymali od Mongołów twardą, krwawą i solidną szkołę władania.[4] Nałożyła się ona na niczym nie skrępowany i pełny przepychu bizantyjski sakralny typ władzy. Z tego mariażu wschodu i stepów zrodziła się idea Moskwy Trzeciego Rzymu, wyznaczająca na długie lata ramy imperializmu rosyjskiego.

Losy Stanów Zjednoczonych również mogły się potoczyć zupełnie inaczej. Ojcowie Pielgrzymi, uznawani za założycieli USA, wpierw wyrzuceni z Wielkiej Brytanii musieli niebawem również opuścić Holandię. Do brzegów Nowej Anglii przybili w środku srogiej zimy, uprzednio podpisawszy na statku Mayflower umowę-przymierzę. Mimo niesprzyjających warunków założyli osadę Plymouth, której udało się nadać dominujący ton przyszłemu stanowi Massachusetts, a następnie całej Nowej Anglii. W wyniku wojny secesyjnej i wygranej Północy wpływy purytańskiej doktryny teokratycznej stały się dominujące w całej Federacji i możemy je obserwować po dziś dzień.

Zbadanie i porównanie początków państwowości Rosji i Stanów Zjednoczonych może być o tyle owocne, że to w narodzinach narodu możemy dopatrywać się jego przyszłości: czy odniesie on w przyszłości sukces na arenie międzynarodowej, czy też zawsze będzie pretendentem? W tych pierwszych latach, gdy dojrzewa i kształtuje się jego sposób widzenia świata – odwołując się do metafory Tocquevilla i Tatiszczewa – zdecyduje się, jaki przyjmie model nie tylko traktowania innych, ale i postrzegania siebie. Zarysuje się model relacji z sąsiadami, polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Nie oznacza to pewnego sukcesu, czy porażki danego państwa – daleki jestem od narodowego determinizmu. Jednak pierwsze zbiorowe przeświadczenia, jak i mit założycielski w bardzo dużym stopniu decydują o przyszłości danej nacji.

Przez wieki swego istnienia wschodnie księstwa były ignorowane przez Europę zachodnią. Sytuacja ta jednak zmieniła się wraz z ostatecznym zrzuceniem panowania Mongołów i powstania pierwszej ideologii – Moskwy jako Trzeciego Rzymu. Ostateczny swój kształt przybrała ona właśnie w 1492 roku. Tego samego roku, gdy Krzysztof Kolumb odkrywa dla świata Amerykę, na wschodzie Europy rozsunęła się bogato złocona purpurowa kotara. Światu ukazał się chan, siedzący na bizantyjskim tronie.[5]

Idea Moskwy Trzeciego Rzymu, której losy są równie długie co zawiłe ostateczny kształty przybrała w pismach mnicha, pochodzącego z podbitego Pskowa, Filoteusza. Późniejsza o niecałe sto lat koncepcja Miasta na Wzgórzu również powstała w umysłach i duszach purytanów pokładających wiarę w Opatrzności. Acz to oczywiście nie jedyne analogie. Wszystkim im nie sposób się przyjrzeć, ale dokonuję próby porównania co ważniejszych czynników tworzących obu, tak ważnych dla amerykańskiej i rosyjskiej zbiorowości narodowej, mitów założycielskich, jakimi była idea Trzeciego Rzymu i Miasta na Wzgórzu. Studium owych mitów, jak i warunków w jakich one powstawały pozwoli nam lepiej zrozumieć emocje jakimi powodują się te narody.

****************************************************************

Te dwie potężne idee, dwa wielkie mity założycielskie dały początek dwóm diametralnie różnym państwom. Jeden demokratyczny, szanujący indywidualność jednostki i wręcz ją promujący, tworzący silną gospodarkę i równie potężną armię jak i ekspansywną kulturę. I drugi: niedemokratyczny, tłamszący nie tylko człowieka, ale i społeczeństwo, z surowcową gospodarką nastawioną na eksport i biernie przyjmujący wzorce z Zachodu. Dlaczego Stany Zjednoczone Ameryki odniosły sukces, stając się, największym w dziejach świata, supermocarstwem, a Federacja Rosyjska pełni rolę cywilizacyjnego parweniusza wkładającego co najwyżej kij w szprychy, by móc zaistnieć na arenie międzynarodowej?

Pytanie tym bardziej nurtujące, że zauważalne są liczne części wspólne w początkach obu mitów. Skłócenie wewnętrzne Kościołów (protestanckiego i prawosławnego) było bardzo dogodnym i pożądanym stanem zarówno przez władcę Anglii, jak i Rusi. Również oba Kościoły zerwały z Rzymem i postawiły sobie za cel stworzenie człowieka nowego typu. Zarówno w Anglii jak i w Rusi doszło do likwidacji majątków kościelnych i ograniczenie przywilejów przez władców. Również w Anglii pojawiały się akcenty sakralizacji władcy[6] – momentami nie odbiegające nadto od bizantyjskiego modelu. Władcy po obu stronach odwoływali się także do dawno zapomnianych dokumentów, by znaleźć dowody na poparcie swego absolutyzmu religijnego. Tomasz Cromwell nadał drugie tchnienie „anonimowi z Yorku”, podczas gdy Zosima przypomniał zapomniane Słowo o zakonie i błagodatii autorstwa Iłariona – dokumentu z XI wieku. Również biskupi anglikańscy[7] postanowili zapewnić swojej władzy Boskie pochodzenie wspierając Jakuba I w umacnianiu doktryny o Boskim pochodzeniu władzy królewskiej. „Wszyscy, jak jeden mąż obrońcy anglikanizmu uważali króla za głowę religii narodowej”.[8]

Skąd zatem diametralnie różny rozwój obu narodów? „Duch wolności silno tkwił w przeszczepionych za ocean tradycjach angielskich, sięgających Wielkiej Karty Wolności oraz historii parlamentaryzmu angielskiego. Rząd reprezentacyjny, supremacja prawa, konstytucjonalizm i wolność osobista […] za oceanem zasady te znalazły oparcie w czynnikach nie podlegających kontroli nawet najzręczniejszych władców”.[9] Obok wolności, drugim i jeszcze ważniejszym czynnikiem była szczera wiara w Opatrzność i budowanie gmin na podstawie czystości obyczajów. Późniejsze „kolonie powołane na zasadzie przymierza wniosły wkład w doktrynę rządzenia poprzez umowę, która potem odegrała olbrzymią rolę w amerykańskiej myśli społecznej i politycznej”.[10]

Poczucie wyjątkowości, które towarzyszyło purytanom, zostało zaszczepione wpierw w założonej przez nich kolonii Massachusetts, a następnie całej Ameryce. Ich lider, John Winthrop, ogłosił że gmina purytańska w Nowym Świecie będzie jak Miasto na Wzgórzu, w kierunku którego będą zwrócone oczy całego świata. Miało to być nade wszystko miejsce, które wyznaczy drogę do zbawienia, model idealnego społeczeństwa chrześcijańskiego. Purytanie uważali się za lud wybrany, za nowy Izrael.

W tej skromnie prezentującej się społeczności purytańskiej zostały wprowadzone w czyn najśmielsze idee ludzkiego umysłu. Wyobraźnia ludzka, czuła się autentycznie swobodną, improwizowała na nowej ziemi prawodawstwo niemające sobie podobnych. „Emigranci zaś, którzy osiedlili się w Nowej Anglii, w swej ojczyźnie należeli wszyscy do klas najzamożniejszych. […] Wszyscy ci ludzie, być może bez wyjątku, odebrali dość znaczną edukację, a wielu z nich dało się poznać już Europie dzięki swej wiedzy i talentom. […] Tym jednak, co najbardziej różniło ich od pozostałych osadników, był sam cel przedsięwzięcia. Nie konieczność zmusiła ich bowiem do opuszczenia kraju, gdyż pozostawiali tam godną pozazdroszczenia pozycję społeczną i zapewnione środki do życia. Do Nowego Świata nie przybywali także po to, by poprawić swoją sytuację lub pomnożyć swe bogactwa. Odmówili sobie łaski życia w ojczyźnie po to, by zaspokoić potrzebę czysto duchową. Narażając się na nieuchronne niedole wygnania, pragnęli doprowadzić do triumfu pewnej idei. Ci emigranci, lub jak sami siebie najlepiej nazywali: pielgrzymi, należeli do angielskiej sekty której dla surowości zasad nadano nazwę purytańskiej. Purytanizm nie był jedynie doktrynę religijną; w wielu poglądach zbliżał się do najbardziej skrajnych teorii demokratycznych i republikańskich”.[11]

XVII-wieczna Ruś pozostawała daleko w tyle za nowopowstałymi koloniami. Ale oddajmy sprawiedliwość i przyznajmy, że wszystkie ówczesne kraje europejskie dzielił duży dystans wobec Nowej Anglii. W XVII-wiecznej Europie „na szczątkach oligarchicznej i feudalnej wolności średniowiecznej, panowały wszędzie monarchie absolutne”.[12]

Jednak ówczesna sytuacja Rusi była szczególna. Po blisko trzywiekowym panowaniu mongolskim, które, przypomnijmy, rozpoczęło się gdy na wschodzie Europy panowało kilku udzielnych książąt, kniaź moskiewski jednoczy pod swym berłem ziemie. Ale jest to wciąż tylko zlepek ziem, pozbawionych wspólnej idei, jednoczącej ludzi. Spaja ich tylko strach przed władcą Rusi, który okazuje się być równie okrutny, jak uprzednio rządzący chan z Saraju. Acz nie wydają się być tym szczególnie zaskoczeni, jako że ich pierwsza styczność z ówczesną machiną administracyjno-królewską miała miejsce właśnie za panowania Złotej Ordy. Wówczas to dowiedzieli się, czym jest bezwzględne posłuszeństwo i jedyna wola władcy, która zawsze jest ostatecznym prawem. Zatem, nie dziwne, że ówczesny lud Rusi bardzo ochoczo przyjął koncepcje Moskwy jako Trzeciego Rzymu, wszak przez ponad dwa i pół wieku był ćwiczony i przyzwyczajany do aprobowania wszelkich decyzji władzy. Ale postawa Cerkwi, która w czasie panowania mongolskiego cieszyła się nieporównanie większą swobodą, ale i szacunkiem, niż pod berłem kniazia moskiewskiego, nie jest już taka oczywista. W wielkim sporze niestiażateli z josiflanami porażkę ponieśli pierwsi – w dużej mierze za sprawą władcy Iwana III. Ten, tym samym, niewielkim kosztem nadań (czasowych) dóbr kościelnych kupił sobie przychylność i łaskawość Cerkwi, dokonując zarazem ostatecznego uzależnienia jedynego potencjalnego krytyka własnych poczynań. Z tą chwilą władza cara stała się omnipotentna. Potrzebował tylko nadać jej nieco bardziej szlachetny rys, przydający mu chwały i estymy. Do tego posłużyła idea łącząca Moskwę – przez Konstantynopol – z Rzymem, a jego – przez Zoe Paleolog - z cezarem Augustem. Dumna dziedziczka rodu basileusów wniosła w posagu przepych swych znamienitych przodków. Charyzmat świętości (o czym Iwan III się chętnie rozpisywał w listach do Kurbskiego) zapewniła carowi – a Cerkiew potwierdziła - religia prawosławna. A Idea Moskwy jako Trzeciego Rzymu nie tylko spięła to szeroką klamrą, lecz przydała carowi również nowych prerogatyw.

W tym kontekście niezwykle ważne jest by podkreślić, że zabiegi cara - mające na celu przydanie mu specjalnego charyzmatu władzy, ergo uzyskanie Boskiego namaszczenia, jak i jego dążenie do swoistej legitymizacji swej władzy pośród ówczesnych dworów królewskich Europy poprzez spowinowacenie z Konstantynopolem, symbolizowane przez dumnego bizantyjskiego dwugłowego orła - odnosiły się głównie do zamierzeń cara wobec poddanych i posiadanych już ziem. Natomiast idea Moskwy jako Trzeciego Rzymu odnosiła się do państw sąsiednich, które w kilka wieków później będą rozróżniane na tzw. bliską i daleką zagranicę. Acz wszystkie te trzy czynniki: specjalny sakrament Ducha Świętego, potwierdzający, że to jego Bóg sobie upodobał, powiązanie dworu z najznamienitszym przez wieki rodem panującym, jak i stworzenie idei czyniącej z Moskwy Trzeci Rzym wzmacniają przede wszystkim paradygmat władzy książęcej, jako jedynowładcy. Tym samym wyniesiono na piedestał jednego człowieka, przypisano mu wszechwładzę a ludowi absolutne posłuszeństwo. Stał się on żywym reprezentantem Boga na ziemi.

Purytanie natomiast odrzucili kult świętych uznając go za bałwochwalczy - dlatego koncept nadania komukolwiek żyjącemu na ziemi niemalże Boskiej roli musiałaby się u nich spotkać z kategorycznym odrzuceniem. Oni wszyscy, jako wspólnota, byli nowym narodem wybranym, który sobie Bóg umiłował. Zatem ich specjalny status wynikał w dużej mierze ze wspólnotowości, a nie tego co partykularne. Stąd też pojawienie się idei republikańskich, na których purytanie zbudowali zręby swojej osady, Miasta na Wzgórzu.

           O losie obu tych społeczności decydował właśnie ich mit założycielski. U początków Stanów Zjednoczonych legła idea powstała oddolnie, przez ludzi światłych i pokładających ufność w Opatrzności. Niezgadzając się na otaczającą rzeczywistość postanowili – wobec bezskutecznych prób reform - ją odrzucić i zacząć budowę nowej, lepszej społeczności, nie godząc się na uzależnienie od władcy. Po wyrzuceniu ich z Anglii i Holandii zaryzykowali wielką podróż w nieznane, by założyć gminę, której Bóg będzie błogosławił.

           Z kolei u początków Rosji legła idea stworzona na potrzeby władcy. Uzyskawszy status namiestnika Chrystusa na ziemi posiadł on niczym nieskrępowaną władzę. Na ten i tak niebezpieczny model władzy nałożyło się trudne doświadczenie długotrwałego panowania mongolskiego. Po blisko trzech wiekach okrucieństw Ruś nie tyle się zmieniła, co przybrała zupełnie nowy kształt. Basileus-soter stał się nie tylko okrutny, ale i mściwy. Stanowił on jednak obraz pustej, bezrozumnej siły - potrzebował idei. I ideę tę dała mu upokorzona, uzależniona i kupiona dobrami doczesnymi Cerkiew. Koncepcja Moskwy jako Trzeciego Rzymu zrodziła się w monastyrze, w umyśle mnicha Zosimy Brodatego by przybrać ostateczny swój kształt za sprawą, pisanych listów do władcy, mnicha Filoteusza.

Stany Zjednoczone zostały zbudowane na micie założycielskim powstałym w społeczeństwie, była to inicjatywa oddolna, podczas gdy idea Trzeciego Rzymu została stworzona na zamówienie omnipotentnego władcy Rusi. Purytanie, zakładający swą gminę w Plymouth nie zgodzili się na bezrozumne uzależnienie Kościoła od władcy, dążąc do oczyszczenia nauk Kościoła i rygoryzmu, podczas gdy Cerkiew ruska wybrała drogę uzależnienia od cara (zwycięstwo josiflanów). Prawosławie poszło w kierunku uznania de facto władcy za głowę Kościoła[13] i uznanie jego woli za najwyższe prawo. Tocqueville pisał, że taka sytuacja psuje człowieka, jego ducha i „przysposabia ludzi do niewoli”.[14] „Myślę zatem, że jeżeli brak mu [człowiekowi – GM] wiary – musi być zniewolony, jeżeli zaś jest wolny – musi wierzyć”.[15]

Wielce prawdopodobne, że pierwotną przyczyną obranej przez Cerkiew drogi był inny stosunek człowieka do Boga w prawosławiu niż w purytanizmie. Jako że „Wszelkie niemal ludzkie działanie, najbardziej nawet konkretne, wywodzą się z powziętej przez ludzi ogólnej idei Boga, idei stosunków, jakie łącza go z rodzajem ludzkim, idei natury ludzkiej oraz obowiązków człowieka wobec swych bliźnich. Idee te są i zawsze będą źródłem, z którego pochodzą wszystkie inne”.[16] I te dwa mity różniły się nade wszystko ze względu na pozycję człowieka w jego stosunku do Opatrzności. Rozwinięta hierarchia duchowna, słabo zaakcentowany indywidualny kontakt człowieka z Bogiem czyniły człowieka prawosławnego słabego i pozostawionego samego sobie na tym okrutnym ludzkim padole. Tymczasem w purytanizmie, który kładł mocny akcent nie tylko na relacje indywidualne z Bogiem – co musiało promować rozwój indywidualizmu i jego poszanowanie, ale również na duchowe życie gminne, a nade wszystko na prawo moralne, które stawało się fundamentem prawa stanowionego, człowiek stawał się istotą wyższą, naznaczoną przez Boga do czynienia rzeczy wielkich. Aby lepiej dostrzec związki łączące podstawowe wyobrażenia religijne ascetycznego protestantyzmu z maksymami codziennego życia, trzeba przede wszystkim uwzględnić, że „w tamtej epoce, kiedy społeczna pozycja chrześcijanina zależała od dopuszczenia go do komunii, duchowni poprzez swą funkcję duszpasterską, dyscyplinę kościelną i kazania wywierali […] taki wpływ, jakiego człowiek nowoczesny nie może sobie po prostu wyobrazić. W tego rodzaju epoce potęgi religijne, które czyniły siebie za pomocą owej praktyki tym, co ma naturę obowiązującą, były decydującymi twórcami charakteru danego ludu”.[17]

Purytanin, poczuwając się do bycia dosłownie dzieckiem Bożym, miał zupełnie inne pragnienia, ale i obowiązki względem tegoż Stwórcy, człowieka jak i świata. Chciał on stworzyć miasto idealne, nowa Jerozolimę, państwo, któremu Bóg będzie błogosławił. Miasto na Wzgórzu miało stać się posłusznym narzędziem w rękach Boga, realizując jego zamierzenia, tu na ludzkim padole. Oczy świata miały być ku niemu zwrócone, a ono – jak latarnia – miało rozświetlać mroki, być wzorem do naśladowania. To świat, widząc tę idealną społeczność, miał pragnąć uczynienia siebie na jej podobieństwo. Nie ma tu mowy o narzucaniu wzorców siłą, odgórnie. Miasto na Wzgórzu miało nie odrzucało przyjęcia kształtu silnego, potężnego państwa – dziś powiedzielibyśmy imperialnego. Wszak są wybrańcami Bożymi i wszystko co czynią, czynią ku jego chwale. Ale za ich dążnością do upowszechniania swoich wzorców stała chęć służenia za przykład, wzorzec do naśladowania. Tymczasem idea Moskwy jaki Trzeciego Rzymu jest koncepcją agresywną, nastawioną na imperialną i ekspansywną politykę na drodze podboju militarnego i siłowego narzucenia swych wzorców. Nie dziwne w tym kontekście, że w kilkaset lat później USA wykształciły soft power o nieznanych dotychczas światu rozmiarach – nie zaniedbując oczywiście swojego arsenału militarnego, podczas gdy Rosja wciąż celuje tylko w hard power, dysponując znikomym potencjałem miękkiego oddziaływania, mimo niezwykle bogatej kultury i literatury.[18]

Wart podkreślenia jest również poziom wykształcenia purytanów. Wszyscy oni należeli raczej do klasy zamożnej i odebrali dobre, lub wręcz bardzo dobre wykształcenie. Prawdopodobnie Nową Anglię zamieszkiwali obywatele o niespotykanym dotąd w świecie poziomie wyedukowania. Jeśli uznamy, że największym skarbem i najcenniejszym zasobem każdej społeczności, narodu, państwa są obywatele, to trzeba bezsprzecznie przyznać, że Nowa Anglia była bardzo zamożnym krajem. Zestawienie jej z Rusią musi wypaść drastycznie niekorzystnie dla tej ostatniej. I rzecz jasna miało to przełożenie na postępowanie i cenione wartości w obu społecznościach. Purytanie dążąc do stworzenia człowieka nowego typu, „ekonomicznego”, wykreowali wzorzec selfmademanów.[19] Tymczasem na Rusi, kraju o ogromnym terytorium (dzisiejsza Rosja jest powierzchniowo największym krajem świata) i wyjątkowo niskim stopniu zaludnienia zawsze istniał głód ziemi i wiążący się z tym głód chleba.

Owe mity założycielskie stanowią dość trwałą ramę postępowania owej społeczności, co pozwala nam lepiej zrozumieć jej pobudki, a czasem nawet przewidzieć pewne ruchy. Jak powiedzieliśmy, idea Miasta na Wzgórzu powstała oddolnie. Jest to najmocniejszy jej atut, determinujący nie tylko dalsze losy tego mitu, ale również i narodu amerykańskiego. Mit ten pozostawił niezatarty ślad na jego duszy, a jego konsekwencją będą republikańskie rządy, demokratyczne wartości, protestancka etyka pracy, wiara w predestynację, silna kultura, zasady pokojowego rozwiązywania sporów, poszanowanie wolności, przeświadczenie o własnej wyjątkowości i odmienności własnej historii, a co za tym idzie niechęć do czynnego uczestnictwa w polityce światowej aż do połowy I Wojny Światowej. Również na fundamentach tego mitu wyrosło przekonanie Amerykanów, że są powołani do szerzenia demokracji (liberalnej) w świecie i walki o wolność, uznając powyższe wartości za ogólnoludzkie. Czy zatem zawsze, gdy Stany Zjednoczone wypowiadają wojnę terroryzmowi, reżimom, tyranii i dyktaturze czynią dobrze? O wartości krucjaty decydują nie tylko intencje ale i skutki. A naród przekonany o swej dziejowej misji zawsze będzie się cechować, jak weberowski polityk kierujący się tylko etyką przekonań, a nie odpowiedzialności, krótkowzrocznością i absolutyzmem moralnym. Wszak wyznaje on – ów polityk – że zastosowanie dobrego etycznie środka musi przynieść adekwatny do niego skutek, ignorując fakt, że wyrządzenie czasem małego zła może przynieść większe korzyści, jak i to, że nie zawsze czyn słuszny etycznie przynosi dobre rezultaty. Ponadto nie mamy powodu, by zakładać a priori moralną nienaganność polityków i uznawać, że każdy ich czyn jest podyktowany chęcią czynienia dobra, a nie troską o partykularne interesy.

Pamiętajmy również, że sprawa ewentualnego profetyzmu zawsze będzie utrudniona w przypadku Rosji, gdzie wszelkie doktryny traktowano zawsze wysoce instrumentalnie i korzystano z idei na które było aktualnie zapotrzebowanie. Dlatego jedynym i ostatecznym pewnikiem dotyczącym Rosji są silne, autorytarne rządy, o których istnieniu możemy być przekonani. Każde odejście od tej zasady powoduje nieokiełznaną anarchię, stwarzając tym samym ryzyko rozpadu Rosji. Ów stan jest wynikiem nie tyle mitu założycielskiego, co początków państwowości ruskiej i sytuacji, w jakiej ów mit powstawał. Pamiętamy, że głównym czynnikiem spajającym Ruś, po zrzuceniu panowania mongolskiego, była silna i brutalna ręka kniazia moskiewskiego. Scalił on ziemie zaludnioną przez ciężko doświadczony, blisko trzywiekowym panowaniem Saraju, lud. I zarówno za panowania chana jak i cara najpowszechniejszym uczuciem był strach. Józef Stalin miał powiedzieć, że woli, by słuchano go ze względu na strach a nie z wdzięczności, jako że ta ostatnia przemija. Jednak strach jest skutecznym kagańcem tylko w społecznościach rządzonych autorytarnie. Jeśli przyjmiemy, że jedynym czynnikiem spajającym ówczesną Ruś, jak i obecną Rosję jest strach, będziemy musieli przyznać, że wraz z demokratyzacją władzy kraj ten musiałby się rozpaść, jako że znikłby jedyny warunek spajający ową społeczność. A idea Moskwy jako Trzeciego Rzymu? Rosja jest jak matrioszka, ale najmniejszą laleczką, będącą sednem wszystkiego, zawsze jest najpotężniejszy człowiek w Rosji. Studium dyktatury jest kluczem do zrozumienia Rosji. Reszta to potiomkinowska wioska.

 



[1] A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, Warszawa 2005, s. 401.

[2] Tamże, s. 28.

[3] J. Diec, Rosyjska myśl filozoficzna i polityczna, [w:] Rosjoznawstwo, Kraków 2004, s. 355.

[4] „Podczas gdy Europa ledwo dyszała z wysiłków czynionych przez całe wieki dla wydarcia Grobu Pańskiego niewiernym, Rosjanie płacili daninę mahometanom za rządów Uzbeka, a jednocześnie wciąż przejmowali od Bizancjum, zgodnie z nabytym przyzwyczajeniem, jego sztukę, naukę, obyczaje, religię, politykę z jej tradycjami hipokryzji i krętactwa oraz jego odrazę do krzyżowców łacińskich. Gdy rozważymy wszystkie te przesłanki religijne, świeckie i polityczne, nie będzie już nas dziwić niesolidność słowa Rosjanina (mówi to książę rosyjski!) ,ani duch przebiegłości, który się zgadza z fałszywą bizantyjską kulturą i który kieruje nawet życiem społecznym pod władzą carów, szczęśliwych następców Batu-Chana”. Innymi słowy: „zabrakło wpływu rycerstwa i katolicyzm”.A. de Custine, Listy z Rosji. Rosja w 1839 roku, Gdańsk, 2001, s. 9.

[5] A. de Custine twierdzi, że tatarskiego pierwiastka Rosjanie nigdy się nie pozbyli, lecz nauczyli się go tylko sprytnie ukrywać: "Najwyżej przed wiekiem byli z nich prawdziwi Tatarzy i pod swą nowoczesną elegancją wielu z tych parweniuszy cywilizacji zachowało niedźwiedzią skórę, oni ją tylko odwrócili na drugą stronę, lecz wystarczy poskrobać, a sierść się pokaże i stanie dęba". A. de Custine, Listy z Rosji, s. 85.

[6] Franciszek Bacon twierdził, że król Jakub I posiada światło wynikłe z przyrodzenia, wiedzy i Ducha Świętego – zatem potrójne. J. Lecler, Historia tolerancji, s. 399-400.

[7] Podobnie jak josiflanie w Cerkwi.

[8] J. Lecler, Historia tolerancji, s. 389.

[9] W. Osiatyński, Ewolucja amerykańskiej myśli, s. 45-46.

[10] Tamże, s. 40.

[11] A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, s. 32.

[12] Tamże, s. 41.

[13] Podobnie jak anglikanizm. Ale purytanie odważyli się odrzucić ten wzorzec.

[14] A. de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, s. 412.

[15] Tamże, s. 412.

[16] Tamże, s. 411.

[17] M. Weber, Szkice z socjologii religii, Książka i Wiedza, Kraków 1984, s. 88.

[18] W ostatnim dziesięcioleciu zauważalny jest jednak wzmożony ruch Rosji na tym polu. Mowa nie tylko o licznych instytutach promujących kulturę i język za granicą, ale również przyznawanie wysokich grantów na badania naukowe dla studentów z krajów sąsiednich.

[19] M. Weber, Szkice z socjologii religii, s. 102.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura