Maciej historyk Maciej historyk
439
BLOG

Marsz Niepodległości (Przybyliśmy, Przeszliśmy, Zwyciężyliśmy)

Maciej historyk Maciej historyk Polityka Obserwuj notkę 7

 

Zachęcam do przeczytania mojej "gorącej" relacji - punkt widzenia uczestnika marszu...

 

 

(Idę. Żeby „dać świadectwo” i żeby sobie nie myśleli. Mam przecież „polskie obowiązki”. Poza tym, w taki dzień trzeba być razem. Nawet jeśli prezentujemy szerokie spektrum światopoglądowe, jednoczymy się wokół haseł: PATRIOTYZM, NIEPODLEGŁOŚĆ. Niech będzie pięknie i uroczyście – niech będzie wspólny marsz przez stolicę!)

15.00 – Plac Konstytucji. Dotarłem punktualnie, aczkolwiek już “się działo” i z tego powodu ciężko było dostać się na miejsce. Wolne (nieblokowane przez policję) było jedynie wejście od Lwowskiej. Piszę “działo się”, ale nie do końca wiem co – generalnie zadyma, fruwająca kostka brukowa, gaz łzawiący – pewnie, zwyczajowo, obustronne bojówki… Potem, jak już ruszyliśmy (trasa: Plac Konstytucji – Waryńskiego – Goworka – Spacerowa – Belwederska, Al. Ujazdowskie – Plac na Rozdrożu – Pomnik Dmowskiego), gdzieś na wysokości Boya – Żeleńskiego oderwała się od nas inna grupa “rozrywkowa” (dresy, szaliki klubowe) i pobiegła w bok/w dal – gruchnęła bodaj wieść o kolejnych starciach z policją. Usłyszeliśmy wskazówki płynące z megafonu (w prawo, w prawo), zatem: nie tędy droga…

Szliśmy dalej, można rzec, z pieśnią (Boże coś Polskę) i ze słowem na ustach (Bóg, Honor, Ojczyzna, Cześć i chwała bohaterom!). O „narodowy” klimat postarali się ONR-owcy (Duma, duma, narodowa duma!). Momenty emocjonujące: mijaliśmy rosyjską ambasadę, wtedy poleciało: Chcemy prawdy o Smoleńsku! i, żartobliwe, Chodźcie z nami!; potem Belweder i pomnik Marszałka – skłoniłem głowę (mnóstwo zniczy, kwiatów) i harleyowcy na swych rumakach – gdy ich mijaliśmy grzali ostro silniki – podziękowało się chłopakom za wsparcie (Dzięki Panowie!) i nagrodziło oklaskami.

Gdy dotarliśmy do celu (pomnik Romana Dmowskiego) zaintonowano Hymn (zawsze wzruszający moment), po czym rozpoczęto oficjalne przemówienia. I wtedy zaskrzeczały policyjne megafony: rozejść się, impreza rozwiązana, nielegalna, umożliwić przejazd wozu bojowego (czy jakiegoś tam), zachowywać się odpowiednio, etc. Byłem w samym środku tego wszystkiego, nie widziałem powodu, żeby policja musiała w jakikolwiek sposób reagować. Wszyscy wtedy pomyśleli, że specjalnie tak robią, że PROWOKUJĄ,  jęliśmy więc w prowoków ciskać ostrym słowem (wydawało mi się, że chcą nas po prostu siłą zmusić do odejścia)...

Całość relacji znajdziecie Państwo tutaj: http://www.kuchniahistoryczna.pl/marsz-niepodleglosci-przybylismy-przeszlismy-zwyciezylismy/

Zapraszam także do polubienia strony na facebooku: http://www.facebook.com/pages/Kuchnia-historyczna/237199766330069

 

Światopogląd konserwatywny, wzrost wysoki; w mieście, ale nie lubię miasta; bluesa lubię, piwo jałowcowe... Wspólnie z Łukaszem, "towarzyszem podróży", prowadzę blog, który, mam nadzieję, jest początkiem czegoś ważnego. Będziemy zachęcać zacne salonowe grono do regularnych odwiedzin... "Dlaczego Kuchnia historyczna? Interpretować tę kuchnię trochę jak synonim alchemii?" - pyta Lula322. Hmm, przenikliwy trop - alchemia... Metaforyczny, mistyczny... Trochę też wolnomularski;-) Czy chcielibyśmy przenosić czytelników w sferę: prawdy, dobra i piękna? - bardzo byśmy! Człowiek - substancja poddawana rozmaitym procesom... Podoba mi się ten trop. Chcemy też żeby było trochę "w poprzek" i żeby raczej czosnkiem pachniało niż farbą drukarską... Czujemy ponadto, że z życia publicznego eliminowany jest (subtelnie lub całkiem ordynarnie) pewien typ wrażliwości - powołujemy się na tę wrażliwość, ogrzewamy się przy niej... Oblężonej twierdzy tylko nie chcemy - duuużo światła z zewnątrz nam trzeba. Trochę kuchni, trochę historii, trochę historii "od kuchni". Tyle. I jeszcze Łukasz... Czy można zbudować piękną opowieść obierając sobie za punkt wyjścia posiłek? Wierzę, że tak. Na pewno można snuć historię przy stole, wieczerzając choćby. Bo czy na przykład taki bigos hultajski nie jest dobrym pretekstem by wspomnieć antenatów naszych? Czy antałek trójniaka nie przywodzi na myśl imć Zagłoby i oblężenia Zbaraża? Nawet gorzałka i śledź mogą odnaleźć swoją opowieść, na przykład zasłyszaną niegdyś z ust rotmistrza Augustowskiego o Józefie Mackiewiczu, którego okowita wpędzała w ponury nastrój, każdy haust poprzedzało długie wpatrywanie się w przestrzeń za oknem, sam zaś akt był zdecydowany, szybki i gwałtowny. Jakby jakąś myśl chciał zabić, jakby serce uciszyć. To ledwie kilka przykładów. Z kuchnią można podróżować przez kraje, przez wieki. Spożywać skrzydełka kurczaka przyrządzone przez Rossiniego, biesiadować na uczcie u Wierzynka czy też w ciszy, w kryjówkach, w puszczach chleb zwykły z żołnierzami Armii Krajowej dzielić...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka