Maciej historyk Maciej historyk
511
BLOG

"Ale jazz" czy tani dancing? - II RP w rytmie synkopy

Maciej historyk Maciej historyk Kultura Obserwuj notkę 0

 

 

Polski Jazz Band źródło: polishjazz.com

Wszyscy znamy nazwiska wielkich mistrzów polskiego jazzu: Komeda, Urbaniak, Stańko… Znamy Leopolda Tyrmanda i jego bikiniarskie zaangażowanie - jako prezes polskiej YMCA, Master of Ceremony powojennych jazzowych festiwali, zasłużył sobie na miano pierwszego proroka.  Czytaliśmy też o wielkiej popularności jazzu, ideowych imponderabiliach, społeczno – politycznym kontekście, o muzyce jazzowej rozumianej jako narzędzie w walce o polityczne swobody.

Ale czy jazz istniał w międzywojniu? Skąd i jak do nas przywędrował? Czy rozpalał publikę? I czy to był ten sam jazz? Postaram się dać Państwu odpowiednie wyjaśnienie…

Kolebki jazzu winniśmy szukać na bawełnianych polach USA, a także w Nowym Orleanie, gdzie rozwinął skrzydła. Gdy w roku 1914 dotarł do Chicago, uzyskał swą nazwę, o wyjątkowo niepewnej etymologii. Pojęcie jazz bowiem, w okresie jego długiej historii, parokrotnie zmieniało znaczenie. W Europie międzywojennej na przykład, oznaczało taneczną muzykę pochodzenia amerykańskiego, wykonywaną w nocnych lokalach przez muzyków wyposażonych w konkretne instrumenty: saksofon, perkusję, itepe. Wiele było wówczas nieporozumień, a definicje słownikowe, delikatnie mówiąc, nie pomagały: Jazz – band (dżazband), orkiestra rżnięta w połączeniu z rozmaitymi hałaśliwymi instrumentami, wytwarzającymi kakofonię ostrych dźwięków (M. Arct, Słownik wyrazów obcych, Warszawa 1947). Zrozumiałe zatem, że wiedza na ten temat była dość ograniczona.

Z drugiej jednak strony w latach trzydziestych funkcjonowały, także w Polsce, grupy interesujące się jazzem; istniały jazz – kluby, kolekcjonowano płyty, spotykano się na koncertach, na których można było posłuchać importowanej zza oceanu muzyki. Ogół społeczeństwa jednakowoż, identyfikował jazz z muzyką wykonywaną przez orkiestry taneczne z nut na tzw. dancingu.

Moda na dancingi, ów specyficzny rodzaj wielkomiejskiej rozrywki, wraz z nowymi tańcami przywędrowała do Europy po pierwszej wojnie światowej.  Były to tańce: one – step, two – step, foxtrott, slowfox, black – bottom, charleston i wcześniej, przed wojną, rag – time. Współczesne pojęcie jazzu uformowało się w latach trzydziestych. Wtedy to jazz powszechnie zaczęto traktować jako muzykę artystyczną, dostrzegając w niej wartości muzyczne i estetyczne. Pojawiają się pierwsze książki na temat jazzu, a w Paryżu powstaje klub jazzowy Hot Club de France. Jazz nie tylko spopularyzowano (zaczęto zapraszać najwybitniejszych amerykańskich muzyków), ale zbadano jego historię, związki z folklorem murzyńskim, etc. W końcu scalono wiele różnych kierunków w muzyce popularnej (amalgamat miał wspólne amerykańsko – murzyńsko – afrykańskie korzenie), nadając im miano – JAZZ.

Co zaś ten wyraz oznacza? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Po części zapewne dlatego, iż oprócz trudności obiektywnych w ustaleniu prawdy historycznej, istotne znaczenie ma fakt, iż każdy uważa się w pewnym sensie za etymologa. Ad exemplum, według saksofonisty Sidneya Becheta, jednego z najbardziej utalentowanych muzyków nowoorleańskich, wyraz jazz w swojej pierwotnej formie jass oznaczał w lokalnym slangu… stosunek płciowy. Ma to zapewne związek z wydarzeniami życia towarzyskiego czarnych dzielnic Nowego Orleanu. Jazz łączył się z pojęciem grzechu i rozpusty przez wiele lat potem, jak nowoorleańscy jego pionierzy ulegli zapomnieniu…

Gdzie zatem tkwią korzenie drzewa genealogicznego polskiego jazzu? Wiemy już, że otrzymaliśmy go w formie ukształtowanego produktu; fascynująca oryginalność jazzu, wynikająca z jego murzyńskiego pochodzenia, a także niejako wtargnięcie Ameryki do Europy po I wojnie światowej, utorowały mu drogę na cały świat: …co prawda jako propozycja artystyczna przyszedł z Afryki, ale w Stanach wymieszał się z muzyką europejską i amerykańską i otrzymał pewne rygory formalne. Na szczęście dlań tyle było tej przymieszki europejskiej, byśmy mogli mieć z nim kontakt, a jednocześnie żeby nas zadziwiał swoją innością, niezwykłością, odrębnością we wszystkim (J. Radliński, Obywatel Jazz, Warszawa 1967).

Warto zastanowić się nad szczególnymi uwarunkowaniami, jeśli chodzi o akceptację jazzu w powojennej Polsce. Wydaje się,  iż  zasadniczą rolę odegrał po prostu snobizm, uległość wobec światowych nowinek. Pamiętajmy, że entuzjastów nowości,  tak  w sztuce, plastyce, literaturze, a zwłaszcza w muzyce, w okresie międzywojennym nie brakowało. Stąd każdy nowy, awangardowy i niekonwencjonalny kierunek, styl i moda wzbudzały szalone emocje i zyskiwały (bądź nie) rzesze zwolenników. Oczywiście ogromne znaczenie miały także ścisłe kontakty, jakie Polska utrzymywała z USA i Europą Zachodnią,  co niewątpliwie wpływało nie tylko na rozszerzenie stosunków polityczno – gospodarczych, ale w dużej mierze i na rozpowszechnienie kultury zachodniej w Polsce.

Po wojnie światowej – pisał w 1932 r. felietonista Naokoło Świata – pojawiły się dwa zjawiska powszechne, nagminne i oba – zagadkowe. Pierwszym była fala spirytyzmu, drugim – jazz! Czy zachodziła biegunowość między jednem a drugiem? Wojna była wstrząsem dla milionów ludzi. Reagowali rozmaicie, jedni doświadczali wrażeń apokaliptycznych, więc szukali zagadek i znaczeń zaświatowych – inni chcieli odprężenia i starali się podpatrzeć nowy rytm życia (…) przypływ życia, który szedł z Ameryki, ukazał się w tańcu, elektryzującym nerwy, pełnym afirmacji życia i bezproblemowej wesołości. Starzy widzieli w jazzie objaw babilońskiego rozpasania, niebezpieczny schyłek moralności, dzieło szatana, obłęd; młodzi tańczyli, bardzo obojętni na rozdzierane szaty starszej generacji (…) woleli twierdzić, że trzeba się śmiać, bo nie wiadomo czy świat długo potrwa (D. Piątkowski, Czas Komedy, Mosina 1993)Jazz był zatem uśmiechem powojennego świata, modą, która miała szybko przeminąć, tymczasem efemeryda trwała i zdobywała sobie coraz większą rzeszę entuzjastów...

Całość tekstu znajduje się tutaj: http://www.kuchniahistoryczna.pl/ale-jazz-czy-tani-dancing-korzenie-polskiego-jazzu/

Zapraszam także do wizyty na facebooku:

http://www.facebook.com/pages/Kuchnia-historyczna/237199766330069

Światopogląd konserwatywny, wzrost wysoki; w mieście, ale nie lubię miasta; bluesa lubię, piwo jałowcowe... Wspólnie z Łukaszem, "towarzyszem podróży", prowadzę blog, który, mam nadzieję, jest początkiem czegoś ważnego. Będziemy zachęcać zacne salonowe grono do regularnych odwiedzin... "Dlaczego Kuchnia historyczna? Interpretować tę kuchnię trochę jak synonim alchemii?" - pyta Lula322. Hmm, przenikliwy trop - alchemia... Metaforyczny, mistyczny... Trochę też wolnomularski;-) Czy chcielibyśmy przenosić czytelników w sferę: prawdy, dobra i piękna? - bardzo byśmy! Człowiek - substancja poddawana rozmaitym procesom... Podoba mi się ten trop. Chcemy też żeby było trochę "w poprzek" i żeby raczej czosnkiem pachniało niż farbą drukarską... Czujemy ponadto, że z życia publicznego eliminowany jest (subtelnie lub całkiem ordynarnie) pewien typ wrażliwości - powołujemy się na tę wrażliwość, ogrzewamy się przy niej... Oblężonej twierdzy tylko nie chcemy - duuużo światła z zewnątrz nam trzeba. Trochę kuchni, trochę historii, trochę historii "od kuchni". Tyle. I jeszcze Łukasz... Czy można zbudować piękną opowieść obierając sobie za punkt wyjścia posiłek? Wierzę, że tak. Na pewno można snuć historię przy stole, wieczerzając choćby. Bo czy na przykład taki bigos hultajski nie jest dobrym pretekstem by wspomnieć antenatów naszych? Czy antałek trójniaka nie przywodzi na myśl imć Zagłoby i oblężenia Zbaraża? Nawet gorzałka i śledź mogą odnaleźć swoją opowieść, na przykład zasłyszaną niegdyś z ust rotmistrza Augustowskiego o Józefie Mackiewiczu, którego okowita wpędzała w ponury nastrój, każdy haust poprzedzało długie wpatrywanie się w przestrzeń za oknem, sam zaś akt był zdecydowany, szybki i gwałtowny. Jakby jakąś myśl chciał zabić, jakby serce uciszyć. To ledwie kilka przykładów. Z kuchnią można podróżować przez kraje, przez wieki. Spożywać skrzydełka kurczaka przyrządzone przez Rossiniego, biesiadować na uczcie u Wierzynka czy też w ciszy, w kryjówkach, w puszczach chleb zwykły z żołnierzami Armii Krajowej dzielić...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura