źródło: kisiel.wprost.pl
Minęły dwie okrągłe rocznice: setna urodzin i dwudziesta śmierci Mistrza. Czas odpowiedni aby przypomnieć postać i zachęcić do powtórnej lektury tekstów. Bo do Kisiela trzeba wracać, tak, jak winno się wracać do czytania wielkich filozofów (btw żadnemu z decydentów nie zależy na wprowadzeniu filozofii do szkół, wyobraźmy sobie: na każdej lekcji inny tekst czytany ze zrozumieniem – końcowym “produktem” nie byłby z pewnością bezwolny „leming”, nieprawdaż?), dzięki takim zabiegom trzymamy formę, nie wychodzimy z wprawy…
“Ciekawość świata trzeba w sobie nieustannie doskonalić”, poucza Ezra Pound. Ja myślę, że umiejętność samodzielnego myślenia, owego „dzielenia włosa na czworo”, takoż. Do tego najlepiej nadają się teksty, w których błysk skalpela logiki wysuwa się na plan pierwszy. Jeśli dodamy do tego ponadczasowość zawartych w nich sądów, śmiało możemy „ćwiczyć” dalej.
Oto kilka wypisów („ćwiczeń”) z Kisiela:
O Miłoszu
Miłosz często myślenie zastępuje wizją, a że jest piekielnie inteligentny, więc, ubezpieczając się wciąż przed wszelkiego rodzaju jednostronnościami, wysypuje tych wizji taką masę, że w końcu przestaje już stać za którąkolwiek z nich, angażować się, twierdzić cokolwiek – jest zbyt ostrożny (intelektualnie też), aby w pełni podpisać się pod jakąś tezą – jeśli w końcu opowiada się za Ameryką „cnotliwą” (…), to czyni to z mnóstwem zastrzeżeń i aneksów, aby go tylko ktoś nie posądził o „ograniczenie”. A jednak presja intelektualistów, zażywających marihuanę i pogardzających przyziemnym dobrobytem, musi tam być piekielna i do tego terroryzująca moralnie, jeśli nie wypada człowiekowi inteligentnemu im się sprzeciwiać. Całe szczęście, że Moskale są tak bardzo pryncypialni i zamiast w Pana Boga wierzą w swój święty proletariat, więc nie popierają tej rewolty bogatych paniczów – gdyby ją oficjalnie „doktrynalnie” poparli, zrobiliby Amerykanom nieliche „kuku”…
Miłosz o Polsce nic już prawie nie wspomina, nie chce pewno być “prowincjonalny”. Jakby nie rozumiał, że dla pisarza mikrokosmos jest ważniejszy niż makrokosmos, bo ułatwia uchwycenie praw świata na materiale konkretnym – a prawa te wszędzie są w istocie takie same. Kant całe życie nie ruszał się z Królewca… O ileż mądrzej postąpił Giedroyc: stworzył sobie polski mikrokosmos w Paryżu, żyje Polską i konkretnymi pracami dla niej – mimo swoich “hobby” i dziwactw politycznych jest w gruncie rzeczy pracownikiem pięknego i pożytecznego polskiego ogródka kulturalnego. Żyjąc polskim konkretem uniknął w istocie choroby duchowej, jaką jest emigracja…