Tak sobie myślę,czy gdyby przeciętny mieszkaniec starej Uni żył na takim poziomie ekonomicznym jak statystyczny Kowalski w Polsce, to czy wówczas ich podejście do fali tych przybyszy zalewających Europę byłby podobny do obecnego - czyli (jeszcze) umiarkowany.
Ile to w ciągu ostanich lat było protestów w Polsce różnych grup zawodowych na tle finansowym ? Przecież to stały element naszego krajobrazu, który w przewidywalnej przyszłości może sie tylko nasilić. Nałóżmy na to grupę przybyszy którzy bez względu na to czy pracują czy nie, muszą gdzieś mieszkać i coś jeść - pomijam wszelkie inne "potrzeby". UE ma łożyć fundusze na nich. Być może tak będzie.
Bez względu na te fundusze w przypadku kolejnych roszczeń finansowych różnych grup zawodowych okaże się że nie zostaną one spełnione lub spełnione połowicznie. Bo przecież tort budżetowy do podziału jest jeden. Można z duzym prawdopodobieństwem ( graniczącym z pewnością) że te frustracje ekonomiczne przesuną się na nowych "biorców" . A stąd już tylko krok do krwawych porachunków. W ten sposób możemy stać się kolejną nacją ( obok Amerykanów, Anglików czy Francuzów) która automatycznie przez swoje pochodzenie jesli tylko będzie w mocy jakichkolwiek muzułmanów, to pójdzie pod nóż.
Czy naprawdę nam to potrzebne ?