W obliczu dzisiejszej walki z kibicami, niestety taki tekst trzeba napisać.
Jestem kibicem Legii Warszawa. Ten klub, a właściwie ta drużyna, to moje życie. Żyleta (kibice) nieraz dodawała mi nadziei. Ci ludzie niejednemu człowiekowi pomogli pozbierać się w życiu. Dzięki temu Legia to więcej niż klub. Chodzę na mecze regularnie od 10 lat (z dwuletnią przerwą - z powodu protestu przeciw ITI). Przeżyłem z wojskowymi wiele. Były chwile triumfów jak i porażek. Często sie kiedyś angażowałem w akcje SKLW. Wszystko bezinteresownie. Nikt nam za to nie płacił a podejrzewam, że teraz również ta działalność nie jest szczególnie finansowana.
Czymś, co przyciągało na Łazienowską, była wspaniała atmosfera i prawdziwy kocioł, którego nie można było zobaczyć na innych stadionach. Większość kibiców, którzy kiedykolwiek przyszli na Żyletę, z Legią została na zawsze. Gdy ITI walczyło ze stowarzyszeniem kibiców, oni się nie poddali. Choć właściciel gardził fanami, to nie dał rady ich pokonać.
Zdarzały się momenty złe i hańbiące kiboli (choćby pucharowy wyjazd na Vetrę Wilno). Jednak znacznie częściej zapomina się o pięknych momentach. SKLW angażuje się w fantastyczne akcje. Pomaga biednym dzieciom, włącza sie w obchody rocznicy Powstania Warszawskiego.
Wśród grupy 10 tys. ludzi znajdują się różne osoby. Jest bardzo mało idiotów, którzy chcą się pokazać i rzucają np. głośnikiem, niszczą stadion. Chcą zaimponować swoim kolegom, ale robią z siebie kretynów. Mimo wszystko, takich ludzi jest bardzo mało. Ogromna większość z tych 10 tys. to prawdziwi kibice, chcący wspierać swoją ulubioną drużynę.
Dlatego nie znajduję racjonalnych przyczyn usprawiedliwiających zamykanie stadionów. Wielu ludziom zabiera się coś, co kochają. Coś, co jest sensem ich życia. Dlaczego? Dla politycznych interesów? Kibice nie wybaczą już Tuskowi. A czy Tusk będzie zamykać 31 tys. stadion w nieskończoność? Wczoraj pojawiła się informacja o tym, że jest szansa, iż na stadion w sobotę wejdą kibice. Fani już nie będą błagać. Mają kolejny cel w życiu: walkę z rządem.
