KWAS KWAS
68
BLOG

Malowany Komorowski

KWAS KWAS Polityka Obserwuj notkę 0

Jak informuje prasa, niedawna nominacja Jana Dworaka i Krzysztofa Lufta do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji odbyła się bez wiedzy premiera. Jeśli wierzyć tym doniesieniom, Bronisław Komorowski postanowił pokazać swoim partyjnym kolegom, iż nie zamierza być malowanym prezydentem. Czyżby więc Donald Tusk popełnił ten sam błąd co dwadzieścia lat wcześniej Lech Wałęsa wysuwając kandydaturę Tadeusza Mazowieckiego na szefa rządu?

Wszystko można powiedzieć o Donaldzie Tusku, ale nie to, że jest naiwny. Jak swego czasu sam przyznał, przyjaźń i wdzięczność to piękne cechy, lecz nie w polityce. Udowodnił to przy okazji afery hazardowej, pozbywając się nie tylko skompromitowanego Mirosława Drzewieckiego, ale też i Grzegorza Schetyny. Ten drugi niebezpiecznie rósł w siłę, zwłaszcza w terenie, i mógł w krótkim okresie zagrozić pozycji premiera w partii. Podobnego problemu Tusk nie miał z Bronisławem Komorowskim. Były już marszałek sejmu nigdy nie należał do osób podejmujących decyzje w Platformie Obywatelskiej. Zaważył na tym fakt, iż dołączył do PO jako członek Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego i przez długi czas pozostawał poza gronem najbliższych współpracowników Tuska. Co więcej, ugodowy charakter Komorowskiego utrudniał mu działanie w partii, gdzie jak w żadnej innej jedynie bezwzględność gwarantowała awans. Dlatego to on otrzymał nominację partyjną, a nie Sikorski, którego posądzano o zbytnią samodzielność.

Czyżby po wygranych wyborach prezydenckich Bronisław Komorowski zamierzał wziąć rewanż za lata upokorzeń, których doświadczał ze strony partyjnych kolegów? Przecież liczne przezwiska w rodzaju „gajowego” czy „wujaszka” nie pochodzą od PiS, lecz zostały wymyślone przez działaczy PO. Teraz oczywiście nikt o tym otwarcie nie mówi, licząc krótką pamięć Komorowskiego. Ale jak uczy historia, osobiste animozje – szczególnie te skrywane przez długi czas – potrafią zepsuć nawet tak sprawną maszynę jak Platforma Obywatelska.

Tak stało się z obozem sanacji po śmierci Józefa Piłsudskiego w maju 1935 roku. Do tej pory całość władzy marszałek dzierżył niepodzielnie, pozostawiając premierowi i prezydentowi rolę politycznych marionetek. Ci zresztą dobrowolnie się na to godzili. Gdy jednak Piłsudski umarł rozgorzał spór o to, kto powinien wziąć na siebie ciężar rządzenia. W szranki stanęły trzy najważniejsze osoby w państwie: premier Walery Sławek, prezydent Ignacy Mościcki i marszałek Edward Rydz-Śmigły. Konstytucja kwietniowa z 1935 roku największą władzę dawała prezydentowi, premier zaś miał pełnić funkcje typowo administracyjne. Problem polegał na tym, iż zdaniem części sanacji, Piłsudski pragnął, aby po jego śmierci stanowisko to objął Sławek. Tej argumentacji nie przyjmował Mościcki oraz sprzymierzony z nim Rydz-Śmigły. Spór zakończył się tragicznie – pozbawiony zaplecza politycznego Sławek popełnił samobójstwo na kilka miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej. Także dla dwóch pozostałych los okazał się mało łaskawy. Tuż po inwazji Armii Czerwonej na Polskę obaj ewakuowali się do Rumunii, gdzie zostali internowani i zmuszeni do rezygnacji z zajmowanych funkcji. Rydz-Śmigły próbował jeszcze powrócić do kraju i bić się z wrogiem jako szeregowy żołnierz, jednak zanim mógł oddać pierwszy strzał, zmarł w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach.

Drugi znany przykład bratobójczej walki sięga roku 1989. Po klęsce PZPR w wyborach do tzw. sejmu kontraktowego, władza przeszła w ręce obozu solidarnościowego. Lech Wałęsa, który oficjalnie nie pełnił żadnych funkcji państwowych – choć decydował o niemalże wszystkim – powierzył stanowisko premiera Tadeuszowi Mazowieckiemu. Oba znali się od wielu lat, łączyła ich głęboka religijność i ugodowe stanowisko w sprawie negocjacji z komunistami. Jednak decydującym argumentem dla Wałęsy było przekonanie, iż Mazowiecki będzie pilnie wykonywał jego polecenia. Wówczas jeszcze nie miał powodów by sądzić inaczej. To Wałęsa był tym, który „obalił komunę”, cieszył się poparciem Episkopatu i niesłabnącą popularnością w społeczeństwie. Natomiast intelektualista Mazowiecki mógł liczyć jedynie na pomoc kilku przyjaciół z warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiego i „Tygodnika Powszechnego”.

Jak się wkrótce okazało Wałęsa się pomylił. Mazowiecki szybko zawiązał sojusz z rosnącą w siłę „Gazetą Wyborczą” i zapowiedział na jej łamach, że nie zamierza być „malowanym premierem”. Ponadto terapia szokowa powoli przynosiła stabilizację finansów publicznych, co doceniało coraz więcej obywateli. Z kolei odsunięty od władzy Wałęsa musiał powrócić do roli szefa związku zawodowego, który nie bał się uciekać do populistycznych haseł. Czarę goryczy przelała zaś informacja, iż Mazowiecki wraz z Kuroniem i Michnikiem dążą do powołania jednej partii z reformistycznym skrzydłem PZPR. Gdyby ich plany się ziściły, kariera polityczna Wałęsy niechybnie byłaby skończona. Nastała wojna domowa w dawnym obozie „Solidarności”, której przykrą kulminacją stały się wybory prezydenckie w listopadzie 1990 roku.

Najnowsza historia Polski przynosi więcej podobnych przykładów. Wielokrotnie też czarny scenariusz się nie spełniał. Po dymisji Mazowieckiego na początku 1991 roku Wałęsa zaproponował tekę premiera Janowi Olszowskiemu. Lecz gdy okazało się, że to prezydent zamierza ustalać skład rządu i kształt ustaw, Olszewski szybko zrezygnował. Jego miejsce zajął Jan Krzysztof Bielecki, liberał z Gdańska, który posłusznie spełniał życzenia Wałęsy. Próbę wybicia się ponad swoich politycznych protektorów podjął natomiast Kazimierz Marcinkiewicz, lecz został szybko utemperowany przez Jarosława Kaczyńskiego.

Jaką drogę wybierze prezydent-elekt? Ma przed sobą pięć lat spokoju, czego z pewnością brakuje premierowi. Ten wciąż musi walczyć o utrzymanie swojej pozycji tak w partii, jak i rządzie. Czeka go trudny okres wyborów samorządowych i parlamentarnych, które prezydent może obserwować z bezpiecznego dystansu. Każda porażka zachwieje pozycją Tuska, a wzmocni rolę Komorowskiego. Prawda, że ten prezydenturę zawdzięcza Tuskowi. Ale na przyjaźń i wdzięczność w polityce nie ma co liczyć...
 

KWAS
O mnie KWAS

Konserwatysta wśród lewicowców, lewicowiec wśród konserwatystów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka