KWAS KWAS
281
BLOG

Niemodny ksiądz Jankowski i polskie elity

KWAS KWAS Polityka Obserwuj notkę 4


Podczas mszy pogrzebowej księdza Henryka Jankowskiego wnętrze kościoła św. Brygidy w Gdańsku było wypełnione po brzegi. Jednak nie wszyscy dotarli na pogrzeb dawnego kapelana „Solidarności”. Zabrakło tych, którzy zawdzięczali mu najwięcej, którzy w trudnych latach walki z komunizmem znaleźli u niego schronienie oraz pomoc – duchową i materialną.

Ksiądz Henryk Jankowski zmarł wieczorem 12 lipca. Przypadek chciał, że kilka godzin wcześniej świat i Polskę obiegła informacja o zwolnieniu z aresztu Romana Polańskiego. To jak zareagowały rodzime media oraz elity przypadkiem już nie był. O księdzu mówiono niechętnie, starając się odrzucić choćby cień podejrzenia o znajomość z prałatem, lub – co gorsza – o przyjaźń. Inaczej było z reżyserem. Jak rzadko kiedy intelektualiści i politycy (w tym członkowie rządu) zgodnie chwalili decyzję szwajcarskiego wymiaru sprawiedliwości. Ubolewano jednocześni nad stanem psychicznym Polańskiego, który od grudnia musiał dusić się w swojej willi w Szwajcarii.

Nikt z występujących w telewizji nie odniósł się do zarzutów, które wciąż wisiały nad Polańskim. Zresztą nie musieli – swoje stanowisko na temat gwałtu na trzynastolatce wypowiedzieli już wielokrotnie wcześniej. Dla Kazimierza Kutza czy Krzysztofa Zanussiego winna była małoletnia „prostytutka”, która przecież sama zachęcała do seksu. Takiej wyrozumiałości zabrakło dla księdza Jankowskiego. Są pewne sprawy, jak np. krytyka światłego salonu, których rodzima elita nie wybacza nigdy. Bez żadnego skrępowania powtarzano więc plotki o rzekomym wykorzystywaniu ministrantów przez księdza, jego antysemityzmie czy umiłowaniu bogactwa. O jego roli w latach 80. wspominano zdawkowo lub wcale.

Symboliczny był pogrzeb księdza Jankowskiego. Chociaż kościół św. Brygidy pękał w szwach, z pewnością znalazłoby się miejsce dla takich osobistości jak Lech Wałęsa, Adam Michnik, Bogdan Borusewicz czy Tadeusz Mazowiecki. W najtrudniejszych dla nich chwilach zawsze mogli liczyć na wsparcie prałata, lecz w jego ostatniej drodze postanowili zostawić go samego. Nie było też premiera, prezydenta-elekta i innych przedstawicieli władz, którzy tak lubią powracać do swojej opozycyjnej działalności. Dlaczego?

Żaden z nich nie wyjaśnił, ale można się domyślić, iż pojawienie się na pogrzebie kontrowersyjnego księdza mogło odbić się negatywnie na sondażach poparcia. Nie mówiąc już o utracie dobrej opinii wśród Andrzeja Wajdy, Władysława Bartoszewskiego i innych wybitnych intelektualistów. Pewnie podobne względy nie pozwoliły im przybyć na pogrzeb Anny Walentynowicz. A może bali się, iż przypomnienie o prawdziwych bohaterach tamtych czasów pomniejszy ich rolę jako wyzwolicieli Polski z komunistycznej opresji?

Odpowiedzi na te pytania pewnie nie poznamy nigdy. Odkąd atakowanie Kościoła stało się łatwym sposobem do zbijania kapitału politycznego, mało kto z niego nie korzysta. Brylują w tym nie tylko Janusz Palikot czy Ryszard Kalisz, ale także tak prawicowi politycy jak Stefan Niesiołowski czy Sławomir Nowak. Zapewne łatwiej przychodzi pokazać się na modnej Europride niż na pogrzebie księdza, który swego czasu uratował „Solidarność”.
 

KWAS
O mnie KWAS

Konserwatysta wśród lewicowców, lewicowiec wśród konserwatystów.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka