Przypomnijmy.
Już sześć lat PiS jest w opozycji. Sześć lat Jarosław Kaczyński opowiada o "układzie", "wrogich siłach". Naturalnie po 10.04.2010 wypowiedzi się zaostrzyły i nasiliły. Nieszczęsna to i straszna rzecz dla wszystkich stała się 10.04.2010. Bo i retoryka się zmieniła. Od tego czasu otwarcie wybrani pracownicy PiS mówią o "zamachu", "zdradzie", "rosyjskich/niemieckich* agentach" (*niepotrzebne skreślić). Ja wiem, że dla JK stała się rzecz straszna. Ale jak widać nie jest w stanie oddać nawet części władzy w PiSie nikomu o świeżych poglądach. Wszyscy muszą sobie szukać miejsca poza PiSem.
I teraz trzeba pamiętać, że owe sześć lat to dla wielu ludzi całe dorosłe życie. w 2007 skończył szkołę. Zaczął szukać pracy. Powodziło się lepiej albo gorzej. Mieszka w dużym mieście - pewnie ma pracę. Mieszka na peryferiach RP - pewnie bieduje. Nie stać go na mieszkanie i samochód. Z zazdrością i pogardą patrzy na lemingów w stolicy.
A Jarosław tłumaczy i wyjaśnia. Rok w rok, miesiąc w miesiąc.
Nigdy nie przyszło nam sprawdzić, co też ów PiS zrobiłby będąc u władzy.
Jaki miałby pomysły na kryzys. Glińskiego?
Jakie na politykę zagraniczną. Fotygę?
Bo Macierewicza to już nie wiem na co.
Efekt jest taki, że PO ma całą opozycję za nic. Często już nawet im się nie chce odpowiadać na teorie i wymysły PiSu. PO niewiele musi, skoro ma taką opozycję.
A młodzi "patrioci" latają po Warszawie zamaskowani i podpalają kolorowe, plastykowe kwiatki. Bo z tyłu głowy zawsze mieli głos Jarosława. I ciągle nie mówi, co można zrobić razem, żeby było lepiej. Ciągle tylko "zamach", "zdrada", i "wrogie siły". Ja tę retorykę skądś pamiętam...
