Poroszenko rozgłasza wieści o rzekomych planach inwazji Rosjan na Wilno lub Warszawę.
Okazuje się, że na jego słowa trzeba uważać nie mniej jak na słowa Putina.
Chciałby rozpalić cały region w obronie wschodu Ukrainy.
Polacy znają cenę niepodległości jak mało który z narodów Europy. Ukraińcy (jeśli w ogóle można mówić o narodzie) nie znają tej ceny dlatego nie umieli tej niepodległości uszanować.
Nie zrobili nic, aby skonsolidować ten „naród” wzmocnić państwo i armię.
Przeciwnie : rozszabrowali i to i to. Teraz potrzebują wolontariuszy do wyposażenia armii w hełmy.
Akurat mamy jeden z europejskich przykładów w jaki sposób rozstają się narody w Europie. Wcześniej były to Czechy i Słowacja, teraz być moe Szkoci z Anglikami.
Wydaje się, że jeśli mieszkańcy wschodu Ukrainy uznają, że chcą do Rosji to Ukraińcy mogą mieć pretensje tylko do siebie. Ani do Europy, ani do Putina.
Unia powinna bezwzględnie dążyć do takiego rozwiązania.
Nie ulega wątpliwości, że Putin mógłby zająć Ukrainę w dwa dni i pokazać światu środkowy palec. Nie robi jednak tego.
Wydaje się, że Krym dla Ukrainy jest stracony na zawsze. Wydaje się też, że korytarz do półwyspu także Putin uzyska.
Nie wydaje się, aby NATO dało się wciągnąć w ten konflikt.
Pozostaje liczyć na to , że Polska przestanie być adwokatem przegranych spraw i że poseł Kowal kupi z tonę jabłek w październiku.
