-leszek -leszek
365
BLOG

Słowo o Krzyżu

-leszek -leszek Polityka Obserwuj notkę 6


Jeszcze nie przebrzmiały echa pierwszej„wojny o krzyż” na Krakowskim Przedmieściu, a już szykuje się nowa wojna - tym razem na Wiejskiej. Chcę się zastanowić nad sensem takich wojen – ba, poszukać tego sensu. Bo na pierwszy rzut oka – nie ma to sensu żadnego.

Genezą pierwszej, tlącej się jeszcze w co miesięcznych „pielgrzymkach do chodnika” (sorry Michael, ale spodobało mi się to określenie) była katastrofa Smoleńska. W obliczu traumy, całkiem naturalną rzeczą było, że ktoś przyniósł i postawił Krzyż. Zostało to dokonane spontanicznie, bez żadnych dalszych planów na przyszłość. Jednak jedno z ugrupowań politycznych postanowiło na tym fakcie zbić kapitał. I tak rozpoczęła się ta niesławnej pamięci wojna. Przyniesiony symbol żałoby (choć przede wszystkim jest symbolem kultu religijnego) stał się nagle przedmiotem awantury. Każda postawa nie akceptująca jego trwania na chodniku przed Pałacem Prezydenckim, była odbierana jako zamach na wolności religijne (to na początku) a z czasem jako zamach na religię w ogóle.

Kolejną  „wojnę o krzyż” wywołał Palikot. Tym razem jej geneza jest zgoła odmienna. Od samego początku jest to przemyślana strategia. Strategia na zaistnienie w polityce nowego ugrupowania. Wyniki wyborów wykazały jej skuteczność. Wykazały jednak również, że stosunek obywateli naszego państwa do tej materii jest zróżnicowany. I nie można tego lekceważyć. Jestem przekonany, że im bardziej będą radykalizować się postawy i działania kościoła hierarchicznego, środowisk związanych z PiS-em i innymi, skrajnie klerykalno-prawicowymi ugrupowaniami, tym większym poparciem cieszyć się będą działania palikotopodobne.

Nie jest moją intencją rozstrzyganie po czyjej stronie jest racja. Racja zapewne, jak w większości spraw leży pośrodku lub jest prawie równo rozłożona na całej przestrzeni od lewej do prawej strony. Jednak gdy trzeba oceniać sposoby dochodzenia do tej racji, przez każdą ze stron – to już wyraźnie widać, że o równym rozłożeniu możemy mówić tylko w kontekście błędów.

Błąd pierwszy.

W Sali sejmowej Krzyż wisi od bodaj 14 lat. Pominąwszy sposób jego pojawienia się tam, myślę że nikomu specjalnie nie doskwierała jego obecność. Podnoszenie "konstytucjonalności" jego „bycia”, i to właśnie teraz, jeszcze przed pierwszym plenarnym posiedzeniem nowego sejmu można uznać za nadgorliwość. A niektórzy mówią, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.

       Błąd drugi.

Reakcja na zapowiedź Palikota, jaką jest również zapowiedź wniesienia do laski marszałkowskiej projektu uchwały „legalizującej” Krzyż w sejmie – jest ilustracją przysłowia: mądry Polak po szkodzie. Błędem było wieszanie Krzyża bez takiego wsparcia legislacyjnego i to po kryjomu, nocą. Jeżeli wtedy zabrakło odwagi, nie należy tego rekompensować jej nadmiarem obecnie.

Błąd trzeci.

Trochę podobny do pierwszego. Trochę pachnie nadgorliwością, a dotyczy przesady. Przesadne bowiem jest sprowadzanie dyskusji nad "konstytucjonalnością" obecności Krzyża na Sali sejmowej do „walki z religią i Kościołem”. Padały też głosy, że próba zdjęcia Krzyża z sejmowej ściany jest wstępem do usuwania go z wszelakiej przestrzeni publicznej. Ja stawiam sobie pytanie – co wspólnego ma Sejm ze skwerem? Czy jedno i drugie są przestrzenią publiczną w takim samym wymiarze? Czy mogę np. wybrać się na spacer z pieskiem po sejmowych choćby tylko korytarzach? Czy jednak Sejm nie posiada więcej cech Urzędu Państwowego? Pytania te są ważne. Bowiem jestem zdecydowanie przeciwny usuwaniu symboli religijnych (jakichkolwiek) z przestrzeni publicznej. Jednak ich obecność w urzędach budzi duże wątpliwości.

       Błąd czwarty.

Powiemy Platformie – sprawdzam”. Krzyż jako narzędzie szantażu, to poważny błąd. Z pytań zawartych w poprzednim akapicie (i nie tylko) wynika wyraźna potrzeba dyskusji na ten temat. Dyskusji, w której równouprawnione, bowiem wynikające z zasad demokracji, są różne postawy i różne rozumienie. Deprecjonowanie przed dyskusją, nawet przed „dyskusją o dyskusji”, wszystkich mających odmienne zdanie niż jedna ze stron nie ma nic wspólnego z demokracją. Oczywiście, kwestie wiary nie podlegają demokratycznym regułom. Ale obecność Krzyża w sejmie, to nie jest kwestia wiary. To kwestia szanowania zasad konstytucyjnych.


Przedstawiłem moim zdaniem podstawowe błędy popełniane przez ewentualnych uczestników debaty sejmowej. Nawet gdyby nie doszło do takowej, błędy te są prezentowane, i niestety chyba nadal będą w „przestrzeni publicznej”. Przed wyliczeniem podstawowych błędów napisałem, że są one rozłożone prawie równo. Teraz widzę, że sam popełniłem błąd. Widzę bowiem, że są rozłożone w stosunku 1:3. Wniosek jaki z tego wyciągam – trzeba być bardzo ostrożnym ze stawianiem jakiejkolwiek tezy.

Czas jednak przejść do podsumowania. Nie podoba mi się nadgorliwość Palikota. Chociaż do merytorycznej strony jego zamierzeń nie mam zastrzeżeń. Innymi słowy, gdyby doszło do referendum w sprawie rozdzielenia sacrum od profanum, oddam głos za ich rozdzieleniem. Jednak większy mój sprzeciw wywołuje postawa drugiej strony. Chociaż mogłem się tego spodziewać. Nieznośną manierą PiS-u jest bicie przy każdej okazji w wielki dzwon. Doprowadzić to może, jeżeli już nie doprowadziło do deprecjacji spraw ważnych i tematów naprawdę wielkich. Wydaje mi się, że religia i wiara ma największych wrogów w jej fanatycznych obrońcach. Przecież nie żyjemy w państwie wyznaniowym. I jestem przekonany, że zdecydowana większość społeczeństwa takiego państwa sobie nie życzy. Jednak nachalna „obrona” wartości, stwarza wrażenie, że obrońcy właśnie do takiego państwa zdążają.


-leszek
O mnie -leszek

Prowadzę również bloga: Refleksje po 60-ce Zamieszczam publikacje w: Blogi Newsweeka Jak do tej pory, dyskusji ze mną boi(ją) się: - Amelia 007 - seawolf Z kolei ja nie mam ochoty gościć u siebie (przynajmniej na razie) z powodu braku ludzkich odczuć: - ROTMEISTER

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka