Lewastronamocy Lewastronamocy
294
BLOG

"O niezrozumieniu" czyli autowywiad

Lewastronamocy Lewastronamocy Polityka Obserwuj notkę 0

Nie rozumiem. Przez wiele miesięcy, lat wydawało mi się, że wszystko jest klarowne i przejrzyste, ale jednak nie. Skomplikowane to środowisko, w którym przyszło nam funkcjonować na codzień. Nikt nie powie nam, że czarne jest czarne, a białe jest białe, bo jeśli będzie próbował, można śmiało nazwać go głupkiem, albo kłamcą. Odcieni szarości jest wszak mnóstwo.

- Skąd taki nagły wniosek o nierozumieniu, jakieś przykłady?

- Daleko szukać nie trzeba. Miniony tydzień i afera z Wojewódzkim i Figurskim. Włosy stanęły mi dęba gdy zobaczyłem kilku lewicowych kolegów, którzy zamiast stanąć w szeregu i potępić dwóch rzekomo dowcipnych, a tak naprawdę śmiesznych, biednych ludzi, starało się ich bronić. Było to dla mnie ogromnym szokiem poznawczym. Jak można mówić, że ktoś do cholery nie zrozumiał konwencji?! Jaka do $#$#* jest konwencja w tekście, że ktoś nie zgwałcił swojej Ukrainki, bo była za brzydka?! Przecież człowieka ... nie powiem co strzela jak czyta takie bzdury.

- W najnowszym wydaniu "Wprost" Michał Figurski mówi jasno, że tych zdań nie wypowiadał on, ani jego radiowy partner, a odgrywane przez nich od lat postaci. To nie załatwia sprawy?

- Wyśmienicie. Hasłem "konwencja" można jak widać wyjaśnić wszystko. Idąc tym tokiem rozumowania w ramach konwencji i przybrania określonej roli można obrazić każdego, bo przecież nie powiedziałem tego ja. Pisanie natomiast, że ktoś jest zbyt prosty, aby zrozumieć ten wysublimowany żart, który zwrócił uwagę na ważny problem źle traktowanych Ukrainek to po prostu chore. Tak jak nie zgadzam się zwykle z Moniką Olejnik, celnie napisała ona w zeszłym tygodniu, że w ten sposób można też obronić posła Węgrzyna. Przecież też swoje słowa o lesbijkach wypowiedział "w konwencji".

- Ale nie powiesz mi, że "Porannego WF" nigdy nie słuchałeś?

- Słuchałem! Ba! Nawet często się zaśmiewałem. Kilka żartów, gdzie nie atakowano w sposób chamski żadnych osób, a testowano jedynie inteligencję słuchaczy zapadło mi w pamięć. Wizyta Dalajlamy na Torwarze, podatek prenatarny od Anity Błochowiak, zgubiona szczęka Prezydenta Kaczyńskiego podczas wizyty w Mongolii. Mistrzostwo.

Z czasem jednak bywało coraz gorzej. Nie rozumiem sytuacji, w której ktoś załatwia swoje prywatne gierki, starając się personalnie ośmieszyć drugą osobę ze względu na wygląd czy jakąś ułomność. Nie rozumiałem co zabawnego jest w personalnym naśmiewaniu się z Kingi Rusin. Szczerze mówiąc jest mi ona totalnie obojętna, ale żarty były niskich lotów.

Potem Hindus i całkowicie niedopuszczalny i oburzający żart z koloru skóry, a teraz afera z Ukrainkami. Skandal i całkowicie słuszna reakcja władz Radia Eska.

- Lista obrońców Wojewódzkiego i Figurskiego była jednak całkiem pokaźna. Czy to nie daje do myślenia?

- Pokaźna? Przecież tej obrony podjęło się tak naprawdę jedno środowisko. Gości, którzy wzajemnie od lat się promują i są towarzystwem wzajemnej adoracji. Albo prowadzą swoje momentami żenujące programy albo zapraszają do nich swoich żenujących gości, którzy lizaniem im tyłka w takich sytuacjach jak ta zapewniają sobie udział w tym programie.

- Teza niczym z felietonu w "Przekroju"...

- Bo był to mocny, bardzo ironiczny materiał. Oczywiście Panów obrońców nie rozbawił, bo dostali rykoszetem. Najpierw wyszli przed szereg myśląc, że cały świat "elity" chórem weźmie w obronę dwóch Panów, którym zdawało się że są absolutnymi idolami z niezachwianą pozycją.  Gdy czytam, że tekst z "Przekroju" to publicystyka niskich lotów, wulgarna i bez polotu, to ogarnia mnie pusty śmiech. Mogę odpowiedzieć jedynie, że "ktoś nie zrozumiał konwencji". Koło się zamyka. Autorki osiągnęły swój cel. Udowodniły, że w ramach "przyjętej konwencji" można napisać i powiedzieć wszystko zasłaniając listkiem figowym w postaci wyżej wymienionej.

Przy okazji celnie przywaliły kilku nieomylnym, najmądrzejszym, przedstawicielom "elity".

- Konkretnie?

- Weźmy takiego Jarosława Kuźniara. Co ten gość ma ciekawego do powiedzenia? Od lat sadzi swoje seksistowskie żarty wobec koleżanek w porannych programach TVN i wszyscy - przynajmniej widzowie TVN - są zachwyceni. No, może poza wspomnianymi koleżankami, ale te zwykle mają pozycję nieco od luźnego Jarka gorszą, więc przecież nie zaprotestują. Lepiej nie podpadać i dalej spokojnie pracować. A dla Jarka nie ma problemu przejechać się po jakiejś tam pogodynce. Mniej więcej to samo, jak przejechać się po takiej Ukraince. A nie, zapomniałem że pewnie Kuźniar robi to w określonej konwencji. Ja jej nie rozumiem, bo nie mam licencjata z dziennikarstwa...

- Chyba po prostu nie lubisz TVN i Gazety wyborczej. Może czas powiedzieć to otwarcie...?

- Ja nie lubię Wyborczej? To gazeta mojego dzieciństwa, podobnie jak wielu moich znajomych i przyjaciół. Gdy mama wracała z pracy, przynosiła mi popołudniem wyborczą, a ja zaczytywałem się w niej, chłonąc jak gąbka. Z czasem niestety poziom zaczął pikować. Dalej można w Gazecie znaleźć ciekawe fragmenty czy dodatki jak chociażby "Duży Format" - absolutny majsterszyk, ale niestety samo medium dołuje. Gubi je przekonanie o nieomylności i "zajebistości" większości jej dziennikarzy. Oni pouczą, oni wskażą, oni skrytykują. Nowocześni, mądrzy, zawsze z przewidywalną do bólu linią.

Podobnie w TVN. Do czego to podobne, aby minuta po minucie relacjonować życie jakiejś frustratki z Sosnowca, ekscytując się losami zmarłego dziecka przez kilka tygodni? Jak można do programów publicystycznych zapraszać samych siebie? TVN-owi, ale także innym telewizją przestają być potrzebni naukowcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, czy inne autorytety. Jeden dziennikarz zaprosi drugiego, wszystko sobie omówią, bo przecież wszyscy, a przynajmniej większość, pokończyła studia na poziomie co najmniej licencjata i sprawa gotowa. Naród oświecony, misja spełniona. To jakiś koszmar.

- Czyli jednak jesteś piewcą IV RP i ludu smoleńskiego?

- Nic bardziej mnie nie wkurza niż szufladkowanie ludzi! Czy jeśli czytam Wyborczą albo zerkam na TVN to jestem lemingiem, a jeśli potrafię zgodzić się z kimś z Gazety Polskiej czy Uważam Rze to jestem wyznawcą "sekty smoleńskiej"? Ten podział zabija całą debatę publiczną w tym kraju. Każdą dyskusję można zakończyć przymiotnkiem "leming" czy "krzyżowiec" tylko do czego to doprowadzi? Pytanie retoryczne...

Najśmieszniejsze jest to, że ogromna część świata mediów, wojująca z tą drugą (według wizji totalnej polaryzacji i dwubiegunowości) nie dostrzega nawet co dzieje się wokół nich! Weźmy takiego Kuźniara - mojego ulubieńca z ostatnich dni. Ostatnio wyczytałem jego opinię, że reakcja na słynne już Ukrainki popłynęła ze strony prawicy?! Ten gość chyba dawno nie wychodził z domu! Podobnie Figurski, który upiera się, że piętnują go ludzie z Gazety Polskiej.

Jest taka prawidłowość, że jak jedna osoba mówi Ci, że jesteś idiotą, to możesz uznać, że to kwestia jej złośliwości, ale gdy taka opinia płynie z różnych stron powinna zapalić się lampa alarmowa, która spowoduje refleksję. Podobnie z aferą Ukrainek. Głosy oburzenia płyną zarówno z lewa, jak i z prawa. Skoro dla Kuźniara "Przekrój" to prawica, to proponuję cofnąć się na zajęcia z dziennikarstwa bądź politologii tak mniej więcej na pierwszy rok studiów.

- Podsumowując - do kogo Ci bliżej - do leminga czy do przedstawiciela sekty smoleńskiej?

- Wydaje mi się, że tego typu szufladkowania dokonują ludzie naprawdę nieszczęśliwi. Chcę żyć w świecie, w którym raz zgodzę się z Kurkiewiczem, raz z Ziemkiewiczem, a potem w innej kwestii z Gretkowską. Szczerze zwisa mi i powiewa, że dla jakiegoś redaktorzyny z prawicowej gazetki będę lemingiem, bo nie wierzę w zamach smoleński i temat mnie już męczy i z drugiej strony... spływa po mnie, że jakiś obrażony, nowoczesny filozof, profesor czy dziennikarz zaszufladkuje mnie jako frustrata bez poczucia humoru, bo nie bronię Wojewódzkiego czy Figurskiego, którym powinniśmy dziękować za wywołanie debaty o problemach Ukrainek. Takiego podejścia również Wam życzę.

Bezpartyjny. "Na lewo od PO"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka