Lewastronamocy Lewastronamocy
179
BLOG

Chory polski sport

Lewastronamocy Lewastronamocy Polityka Obserwuj notkę 0

Od kilku dni cała Polska debatuje na temat problemów polskiego sportu. Recepta na recepcie, ekspert na ekspercie. Skoro jest tyle przepisów na rozwiązanie kryzysu, czemu od lat jest tak źle i tak naprawdę igrzyska po igrzyskach wracamy z mniejszym dorobkiem medalowym? Rozumie to niewielu. Łatwiej bowiem napisać płomienny wpis na blogu, gdzie zapowiada się reformę, aniżeli wziąć się do prawdziwej, rzetelnej roboty.

Odpowiem Wam jednym zdaniem, a potem rozwinę. Za sytuację polskiego sportu odpowiadają polskie związki sportowe i leniwe ministerstwo. Te dyscypliny, które zdążyły się zreformować przynoszą większe lub mniejsze sukcesy. Jasne, że windsurfing czy siatkówka może nie osiągnęły w Londynie sukcesów na miarę oczekiwań, ale źle nie było.

Dużą część mojego życia poświęciłem dla hokeja na trawie. Poświęciłem go na treningi, opisywanie, propagowanie. Nie, nie jestem zbawcą tej dyscypliny, ale podobnie jak przytłaczającą część innych hokeistek i hokeistów boli mnie to, co w hokeju się dzieje. Problemy finansowe, zastygłe struktury, nepotyzm i traktowanie zawodniczek i zawodników jak zbędnego balastu. Hokej na trawie nie różni się niczym od podejścia do ciężarowców, judoków, zapaśników czy bokserów. Patologia na patologii.

Różnica jest jedna. W sporcie indywidualnym raz na jakiś czas rodzi się wielki talent, który na przekór patologii zarządzającego nim związku zdobędzie medal, wybije się i zrobi wszystko ne wbrew problemom. W sporcie drużynowym jest to praktycznie niemożliwe. Bo niby co? Szesnaście reprezentantek bądź reprezentantów kraju na własną rękę zapewni sobie przygotowania? Oczywiście, że nie. Tutaj patologiczny związek to brak wyników.

Kiedy ostatnio widzieliście Państwo hokeistów na trawie podczas IO? W Sydney. Dwanaście lat temu. Po pierwsze dlatego, że było jeszcze nieco mniej patologicznie, po drugie dlatego że trafił nam się naprawdę złoty rzut sportowców, którzy gdyby trafił się w Hiszpanii, Niemczech czy Wielkiej Brytanii, wielce prawdopodobne, że podbiłby świat.

Tyle o hokeju ogólnie, teraz o konkretach. Dziś Pani Ministra Mucha przedstawiła na stronie portalu NaTematkompleksowy plan uzdrowienia sportu w Polsce. Prosty. Zbyt prosty. Reforma, cięcia, brak wsparcia dla tych niedochodowych medalowo. Szkoda, że nie pokusiła się Pani Ministra o zadanie sobie i podległym Jej  urzędnikom pytania o to, czemu niedochodowe medalowo dyscypliny owych medali nie przynoszą? Łatwiej zabrać im kasę przez co sportowcy stracą już resztki motywacji i chęci, aniżeli wziąć się za uzdrawianie związków. Narzędzi jest mnóstwo. Tym bardziej jeśli tak jak w PZHT są ku temu przesłanki.

Nie, nie siedzę zza monitora i się nie wymądrzam. W momencie gdy długi PZHT stały się na tyle wielkie (min. kilkaset tysięcy złotych w niszowym sporcie) poinformowałem o wszystkim Ministerstwo Sportu, przysyłając stosowne dokumenty, jakie komornik rozesłał do hokejowych klubów sportowych. Pozwoliłem zadać sobie również pytania o to, czy Ministerstwa nie interesuje fakt niezgłoszenia reprezentacji seniorek do rozgrywek Ligi Światowej, przez co już teraz wiemy, że dziewczyny nie pojadą zapewne do Rio de Janeiro (istny cyrk - przez Londynem wiadomo, że kadry nie będzie na IO za PONAD 4 lata) oraz czy możliwe jest, żeby do związku wprowadzić komornika.

Na odpowiedź czekałem dość długo i w końcu po dokładnie dwóch tygodniach biuro prasowe spłodziło ten oto cud:

"Szanowny Panie

 

Ad.1. Departamentowi Sportu Wyczynowego MSiT nic nie jest wiadomo o kłopotach finansowych Związku.

W ostatnich latach wszelkie sprawy związane z realizacją i rozliczaniem umów na realizację zadań publicznych pomiędzy Związkiem a DSW odbywały się zgodnie przyjętymi ustaleniami.

Braku udziału reprezentacji Polski seniorek w hokeju na trawie w meczach Ligi Światowej wynika głównie z priorytetów przyjętych przez Polski Związek Hokeja na Trawie.

 

Ad.2. Trudno się odnieść do tak postawionej sprawy. Nie było takiego przypadku.

 

Pozdrawiam

Katarzyna Kochaniak"

 

Dokument obrazujący brak owych problemów wkleiłem na wstępie mojego wpisu...

 

... nie świadczy on o żadnych długach czy problemach finansowych. Takowych nie ma, bo Departament nic nie wie. Pisząc już jednak bez ironii, Ministerstwo udowadnia jednak takim, a nie innym mailem, że dobro sportu może zejść na dalszy plan. Najważniejsze jest to, aby "kasa się zgadzała". Ministerstwo nie narzeka na rozliczanie umów, więc problemów nie ma. Dokument od komornika został przeze mnie chyba wymyślony, bo nikt się nie ustosunkował.

 

Dlatego (nie)wielka prośba do Ministerstwa (które za czasów Ministra Giersza nawet nie odpisało, za czasów Ministry Muchy ustosunkowało się tak jak pokazałem):

mniej notek, mniej wpisów i zapowiedzi, więcej chęci do działania. Wbrew temu co chcą pokazać media, polski sport nie żyje tylko siatkówką, piłką nożną i szczypiorniakiem. Mamy żeglarzy, bokserów, judoków, pływaków, zapaśników, hokeistów na trawie i dziesiątki tysięcy innych, którzy także przez Was - Drodzy Urzędnicy Ministerstwa Sportu - zmagają się z patologiami fundującymi im prawdziwe sportowe "ścieżki zdrowia." Reformować zacznijmy od nich. Wtedy najprawdopodobniej żadne większe zmiany, nowe regulacje i modyfikacje olimpijskich "klubów" nie będą konieczne.

Bezpartyjny. "Na lewo od PO"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka