Od pewnego czasu ze wzmożoną intensywnością obserwujemy celowe, zaplanowane działania marketingowe mające na celu wywołanie wśród opinii publicznej wrażenia, że mamy tylko jedną partię opozycyjną, z jednym liderem na czele. Chodzi oczywiście o PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Bardzo celnie zauważyli to w ostatnich dniach najważniejsi politycy SLD - Leszek Miller i Ryszard Kalisz. Niestety poza politykami PiS, którzy po prostu realizują partyjne zalecenia związane z używaniem określonego języka, na prostą acz niebezpieczną pułapkę językową zaczynają nabierać się dziennikarze. Ostatnio dziś rano w "Śniadaniu w Trójce".
Samo wyjaśnianie czemu Jarosław Kaczyński liderem opozycji nie jest nie ma większego sensu. Żadna z partii opozycyjnych poza PiS nie życzy sobie tego, aby człowiek chory z nienawiści, podpalający nasz kraj od lat palącą się w nim nienawiścią, nazywany był liderem grupy, nazywanej przez nas opozycją. Zresztą. Co z Kaczyńskiego za lider?
PiS od miesięcy w poważaniu ma mechanizmy państwa prawnego. Źli są rządzący, zła jest prokuratura, źle pracują sądy, nie funkcjonują również niezależne media. Nie przedstawia się jednak żadnej recepty na to, aby obecny - mocno wyimaginowany stan rzeczy - zmienić. Nawet fałszywe, zmienione oblicze PiS nastawione na merytoryczne dyskusje nie zakładało pluralizmu pośród obecnych na PiS-owskich debatach. Partii Kaczyńskiego odmówił nawet lider Solidraności - Piotr Duda, pokazując za jakiego "lidera opozycji" ma Jarosława Kaczyńskiego. Solidarność wypinająca się na PiS to już dla partii Jarosława Kaczyńskiego prawdziwy policzek i sygnał alarmowy.
Nie trzeba przekonywać o tym, czemu merytoryczne oblicze PiS jest obliczem fałszywym. W momencie gdy tylko lekko sprowokuje się lidera największej partii opozycyjnej - nie mylić z opozycją - ten od razu feruje wyroki, oskarża i rozlicza za katastrofę Smoleńską. Nie dochodzą do głosu Ci bardziej merytoryczni, a najważniejsze i ostateczne zdanie ma podszeptujący Kaczyńskiemu Antoni Macierewicz. To właśnie ta frakcja - podpalajca Polskę, niezainteresowana merytoryczną debatą, forsująca teorie spiskowe, ma w PiS największą siłę przebicia. To właśnie liderem tej grupy jest Jarosław Kaczyński - lider NAJWIĘKSZEJ PARTII OPOZYCYJNEJ - nie mylić z opozycją. Historia z artykułem "Rzeczpospolitem" jest tutaj koronnym przykładem.
O braku zainteresowania merytoryczną dyskusją na temat kraju ze strony "lidera opozycji" świadczy niedawna debata budżetowa. PiS pytań postanowił nie zadawać i wtedy mieliśmy obraz prawdziwej opozycji. Jedynie politycy Ruchu Palikota i Sojuszu Lewicy Demokratycznej potraktowali dyskusję tak, jak powinna traktować ją opozycja. Merytoryczne, wnikliwe, niejednokrotnie niewygodne dla rządu pytania dotyczące finansów, polemika z Ministrem Rostowskim, prawdziwa debata, jakiej oczekuje społeczeństwo.
Co podczas tej debaty robili politycy PiS? Możemy tylko domniemywać. Pewnie snuli marzenia o tym jakie pozycje zajmą, gdy Tusk i spółka zgniją już w więzieniach rozliczeni za zamach smoleński. Czy tak jednak zachowuje się prawdziwa, odpowiedzialna opozycja i jej lider? Nie żartujmy...