Łukasz Godlewski Łukasz Godlewski
368
BLOG

Wiem że nic nie wiem

Łukasz Godlewski Łukasz Godlewski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

"Wiem że nic nie wiem" - ta maksyma chodzi mi po głowie po zakończeniu spotkania Real Madryt - AC Milan. Mecz na Santiago Bernabeu traktowałem jako pierwszą poważną okazję do oceny siły Milanu, i srodze się zawiodłem - koszmarny błąd który nigdy nie powinien był się wydarzyć dał "Królewskim" prowadzenie, by po chwili hiszpańska drużyna wykorzystała zamieszanie powstałe w ekipie Milanu kilkadziesiąt sekund wcześniej, przy okazji straty pierwszej bramki.

Wszystkie późniejsze zdarzenia były zdeterminowane brakiem kooperacji zawodników stojących w murze przy rzucie wolnym Cristiano Ronaldo - stąd nie wiem jak i czy Milan potrafi konstruować akcje ofensywne z rywalem grając przy otwartym wyniku (2-0 to była duża strata). Oczywiście można starać się oceniać zawodników indywidualnie, i tak pozytywnie zaskoczył Pirlo, który wobec pasywności Ronaldinho przejął na siebie ciężar wyprowadzania piłki i rozgrywania akcji ofensywnych - wychodziło różnie, lecz playmaker Rossoneri zagrał naprawdę dobrze. Drugie wyróżnienie trafia do Marco Amelii, któremu można szczerze współczuć - przychodzi mu bronić w tak ważnym meczu, i już po 14 minutach musiał dwa razy wyciągać piłkę z siatki, nie ze swojej winy. Przez resztę spotkania bronił bardzo pewnie.

In minus Zlatan Ibrahimović - mimo iż w jego kierunku leciała większość piłek nie umiał stworzyć z nich nic konkretnego; może gdyby i Ronaldinho poczynał sobie lepiej w dniu dzisiejszym, wyglądałoby to inaczej. Szarpał Pato, lecz było to za mało na świetnie zorganizowaną obronę Realu. Dodając do tego bezbarwnego Seedorfa i dobrze grającego w destrukcji lecz nieprzydatnego w ofensywie Gattuso mamy obraz Milanu.

Po tym co można było zobaczyć dzisiaj na Santiago Bernabeu, stwierdzam iż Real Madryt to dla mnie jeden z głównych kandydatów do wygrania Ligi Mistrzów - zorganizowana defensywa i solidna pomoc  połączone z temperamentem w ofensywie to mieszanka wybuchowa, już kolejna autorstwa Jose Mourinho. Portugalczyk zdołał nawet okiełznać swego rodaka Cristiano Ronaldo, na którego grę patrzyło się z czystą przyjemnością, i to mimo iż nie jestem jego fanem. Strzelał kiedy należało strzelać, podawał kiedy należało podawać. I przy okazji miał sporo szczęścia przy pierwszej bramce. Doliczając do tego kapitalnie grającego Mesuta Ozila, Real powinien wreszcie przebrnąć drugą rundę Ligi Mistrzów.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości