Łukasz Godlewski Łukasz Godlewski
211
BLOG

Wind of change

Łukasz Godlewski Łukasz Godlewski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Fani angielskiej piłki, przyzwyczajeni do zeszłego sezonu do pewnego układu sił oraz stałych cech zespołów, muszą  nadzwyczaj szybko rewidować swe dotychczasowe poglądy - najlepszym przykładem jest Liverpool, który z klubu walczącego o mistrzostwo Anglii wypadł poza czołową czwórkę, i wydaje się wtapiać coraz bardziej w europejską szarzyznę. Oczywiście ta obniżka lotów nie nastąpiła gwałtownie, jednak chyba nikt nie spodziewał się aż takiej skali upadku. Czwarte miejsce przejął Tottenham Hotspur, prowadzony przez trenera będącego taktycznym ignorantem, co skutkuje w wynikach "Kogutów", które nieraz są hokejowe, a mecze dostarczają pełną paletę emocji. Coraz solidniej w czołówce usadawia się Manchester City, jednak zwyżka formy tego klubu była spodziewana, wręcz oczywista.

Wydawałoby się, że zmiany nie dotyczą pierwszej trójki - Manchester United będzie się znowu bić wraz z Chelsea o mistrzostwo, podczas gdy chłopcy Wengera z Arsenalu, mimo szumnych zapowiedzi, "że oto nadchodzi ich czas", skończą sezon beż żadnego trofeum. Królestwo Fergusona mimo początkowych wpadek odrodziło się, i kiedy potrzeba wyrywa zwycięstwo rywalom jak najmniejszym nakładem sił (mecz z Arsenalem), a kiedy trzeba urządza sobie prawdziwe polowania na bramkarza wyrwali (Sunderland).

Zmienia się za to sporo w Chelsea - świetna końcówka poprzedniego sezonu oraz początek obecnego przysłoniły kibicom, oraz chyba nawet Carlo Ancelottiemu tego, że "The Blues" zamiast rosnąć w siłę, kurczą się. Brak odpowiedniej ławki rezerwowych, która jest kluczowa w takiej lidze jak Premiership, przy tylu meczach w sezonie, oraz liczne kontuzje i niewyjaśnione kwestie dotyczące sztabu szkoleniowego Ancelottiego dają obraz aktualnej nędzy i rozpaczy - zaledwie czwarte miejsce w lidze i rekordowa w ostatnim czasie seria sześciu meczów bez zwycięstwa nie dają powodów do zadowolenia Romanowi Abramowiczowi i fanom "niebieskich". Drużyna natychmiast potrzebuje wzmocnień pierwszego składu oraz ławki rezerwowej, gdyż młodzież mimo szczerych chęci nie zdoła zapewnić odpowiedniego poziomu w razie zaistniałej potrzeby. Gracze Chelsea wyglądają na zmęczonych piłką, nieskorych do działania oraz zmęczonych psychicznie - moim zdaniem najlepszy przykład stanowi w ostatnim czasie Didier Drogba, któremu brak dawnej zadziorności.

Pod tym względem dużo lepiej prezentuje się Arsenal, który posiadając wyrównany skład oraz silną ławkę rezerwowych, może w tym sezonie pomyśleć o zdobyciu jakiegoś trofeum, w czym mogłoby pomóc odpadnięcie z Ligi Mistrzów w pojedynku z Barceloną, chociaż "Kanonierzy" z pewnością nie oddadzą szansy rewanżu za ćwierćfinał sprzed roku. Wczorajszy mecz z Chelsea miał być ostatecznym testem dojrzałości ekipy Arsene Wengera, i został on zdany w taki sposób, w jaki nie spodziewali się nawet chyba fani zespołu z The Emirates - abstrahując od wyniku, który sam w sobie jest przełomowy, Arsenal pokazał wreszcie dojrzałość psychiczną oraz umiejętność wykorzystania słabych punktów rywala. Z pewnością jest za wcześnie by obwieszczać to ze 100% przekonaniem, lecz progres chociażby w porównaniu z meczem na Old Trafford z Manchesterem United jest znaczny. Gdy to było potrzebne, "Gunners" przycisnęli rywala szaleńczymi atakami, w których brylował uwielbiany przeze mnie Theo Walcott, a gdy odpowiednim zagraniem było przetrzymywanie piłki, piłkarze (nie chłopcy!) Wengera to czynili. Nie bez znaczenia jest oczywiście sama postać trenera, który nie bał się dokonać wielu zmian w składzie - tak naprawdę nie miał zbyt wiele do stracenia, lecz ewidentnie z nimi trafił.

Wczoraj zawodnicy Arsenalu przywdziali maski piłkarzy Chelsea, potrafiąc bezlitośnie obnażyć wszystkie bolączki rywala, podczas gdy goście byli zagubieni, nie wiedząc co się wokół nich dzieje. Trudno wyrokować czy ta tendencja będzie stale się utrzymywała, lecz zwłaszcza w przypadku zawodników ze Stamford Bridge widać, że dzieje się z nimi coś niepokojącego. Czy Chelsea zdoła podźwignąć Carlo Ancelotti, czy jednak inny fachowiec będzie musiał się tym zająć?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości