ltp ltp
2476
BLOG

Przypadek Wałęsy-Pudzianowskiego, czyli pożegnanie z logiką

ltp ltp Polityka Obserwuj notkę 8

Lech Wałęsa ostatnio znów bryluje w mediach. Nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Noblista z Matką Boską w klapie odgraża się Prawu i Sprawiedliwości „fizyczną likwidacją” i swoim „doświadczeniem w demonstracjach”. I zbiera za to oklaski salonu. Tymczasem Mariusz Pudzianowski, który zapowiedział, że w razie potrzeby będzie siłą bronił swojego mienia i towaru powierzonego jego firmie transportowej, stał się – nie on pierwszy, z pewnością też nie ostatni – przedmiotem psychoanalitycznych dociekań specjalistów od frustracji z Czerskiej

Lech Wałęsa uaktywnił się medialnie – a może raczej „został odpalony” – zaraz po ostatnich wyborach parlamentarnych wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość. Od listopada słynny na cały świat elektryk z Noblem nie spuszcza z tonu. Na łamach „Wyborczej” – gazeta Michnika bez chociaż krzty krytycznego komentarza cytowała jego słowa – zdążył powiedzieć już właściwie wszystko: straszył wojną domową w Polsce, jeżeli sytuacja polityczna się nie zmieni, zapowiedział, że znów stanie na czele ruchu społecznego (w kontekście manifestacji Komitetu Obrony Demokracji – na żadnej zresztą się nie pojawił, bo „zdrowie nie pozwoliło”), straszył też, że jeśli rząd Beaty Szydło się nie opamięta, to układ zostanie „fizycznie zlikwidowany”.

Ostatnio w Radiu Zet Lech Wałęsa powiedział: „Jeśli w referendum będzie więcej głosów za skróceniem kadencji Sejmu niż oddanych na PiS w wyborach, to dojdzie do fizycznych przenosin”. A w telewizji TVN24 dodał: „Obawiam się, że to prowadzi do wielkiej draki, że to prowadzi do skrócenia kadencji. Ale znów, żebyśmy dobrze wyglądali wobec świata, to musimy, nawet społecznie, zrobić referendum, udowodnić, że większość Polaków nie popiera ich. I wtedy, jeśli dojdzie do fizycznej likwidacji tego układu, no żeby świat zrozumiał, że nie mieliśmy wyboru”.

Podobne słowa Lecha Wałęsy ze śmiertelną powaga przedrukowały ważne zagraniczne dzienniki („La Republica”, „Die Welt”), co w bieżącym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” relacjonuje Piotr Semka w tekście pt. „Lech Wałęsa, czyli udana transakcja”.

Żadna z powyższych wypowiedzi nie pociągnęła za sobą choćby jednego krytycznego zdania ze strony dziennikarzy i publicystów salonu. Widać na Czerskiej myślą, że Wałęsa wciąż może im się do czegoś przydać. Wierzą w to tak bardzo, że nawet przymykają oczy na groźby „fizycznej likwidacji” obecnej sytuacji politycznej, czyli tak wstrętnego, niedopuszczalnego, skandalicznego zamachu stanu. Cóż, zamach stanu inspirowany przez elektryka z Matką Boską w klapie, dla Panów i Pań od Michnika jest zupełnie zgodny ze świętymi zasadami demokratycznego państwa prawa (które, jak wiadomo, już dawno zostało rozmontowane przez Kaczyńskiego i jego marionetki, którymi steruje z tylnego siedzenia).

Inaczej sprawa wygląda z byłym strongmenem, a obecnie zawodnikiem MMA i przedsiębiorcą Mariuszem Pudzianowskim. Ostatnio popularny „Pudzian” na swoim profilu facebookowym opublikował zdjęcie kija bejzbolowego, które opatrzył komentarzem: „Z tym będę czekał na naczepie do UK niebawem przed wjazdem na Prom z Calais. Na naczepie będzie przyspieszona nauka asymilacji”.

Następnie Mariusz Pudzianowski na swoim profilu umieścił jeszcze kilka podobnych wypowiedzi, udzielił też szeregu wypowiedzi dla mediów w tej sprawie.

O co chodziło? Mariusz Pudzianowski prowadzi firmę transportowę, która zajmuje się m.in. przewozem mienia na Wyspy. Siłą rzeczy zatrudniani przez niego kierowcy jeżdżą przez Calais, w którym znajduje się słynna już „Dżungla”, czyli dzikie koczowisko imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Imigranci koczują tam, od czasu do czasu podejmując agresywne próby wdarcia się na promy odpływające do angielskiego Dover. Ostatnio stają się coraz bardziej zdeterminowani. Do tego stopnia, że terroryzują mieszkańców Calais. Jak na początku tygodnia podały anglojęzyczne media, imigranci nawet wdzierają się z nożami do domów Francuzów w poszukiwaniu pieniędzy i żywności. Francuskie służby mundurowe pozostają bezradne. A ponadto burmistrz Calais oświadczył, że nie życzy sobie w mieście żadnych antyimigranckich demonstracji.

Imigranci koczujący w Calais często próbują się też włamywać do ciężarówek, które czekają na tranzyt do Dover. Nie tylko próbują się ukrywać na naczepach ciężarówek, żeby na nich nielegalnie przedostać się do Anglii, ale też niszczą same samochody i mienie, które jest na nich przewożone.

Jedną z ciężarówek, na które wdarli się imigranci, był samochód firmy Pudzianowskiego. Wobec bezczynności miejscowej policji były strongman postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Na razie ograniczył się jedynie do wyartykułowania swoich poglądów w sprawie kryzysy uchodźczego w Europie. Zasygnalizował też, że jest gotowy bronić swojej własności oraz mienia, które zostało powierzone jego firmie – używając siły.

Na reakcję salonowych  mediów nie trzeba było długo czekać. Na Pudzianowskiego posypały się gromy. Że skandal, że faszyzm, że szowinizm, że nietolerancja, że buractwo, że wstyd dla Polski. Wstyd przed całą tolerancyjną Europą, rzecz jasna.

Kuriozum w tej sprawie osiągnęła – jak prawie zawsze – „Gazeta Wyborcza”, drukując w dodatku „Polityka Ekstra” tekst Stanisława Skarżyńskiego pt. „Argument pały”. Sam Skarżyński został pod tekstem podpisany jako „socjolog, dziennikarz. Doktorant w ISNS UW”. I choć żaden z tych tytułów nie wskazuje na jego kompetencje w tym zakresie, to jednak wziął się Skarżyński za psychoanalizę, tak hołubioną na Czerskiej, o czym świadczą cośrodowe teksty prof. Magdaleny Środy, czyli pierwszej specjalistki od resentymentu w Polsce.

Skarżyński nawet nie próbuje w tekście przedstawić – nawet stronniczej i niesprawiedliwej – analizy zachowania Mariusza Pudzianowskiego. Socjolog, dziennikarz i doktorant pisze po prostu, że „doświadczenie problemów społecznych Europy w XXI w. potwierdziło w przypadku Pudziana stereotyp sfrustrowanego, pozbawionego empatii mięśniaka, który problemy rozwiązuje pałą (...) Można ubolewać nad brakiem reakcji instytucji państwa i sprzeciwu społecznego wobec tej ohydnej wypowiedzi”.

(Instytucje państwa, jak wiadomo, zareagowały; prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie dopuszczenia się przez Pudzianowskiego „mowy nienawiści”).

Uwaga: socjolog, dziennikarz i doktorant nazywa człowieka, który zapowiedział, że wobec bezczynności służb mundurowych zamierza siłą bronić swojej własności i powierzonego mu mienia - sfrustrowanym, pozbawionym empatii mięśniakiem.

Ale znacznie ciekawsza jest druga część w tekstu, w której Skarżyński opisuje, co w takiej sytuacji mógłby – czy nawet powinien – zrobić minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zdaniem socjologa, dziennikarza i doktoranta, minister sprawiedliwości RP powinien zostać pierwszym gończym, który by postraszył Pudzianowskiego prokuraturą.

Cóż, nie ma to jak użyć nawet tak kuriozalnej okazji do zaatakowania politycznej opozycji. Bo jaki tam z Ziobry minister, skoro pozwala, żeby ktokolwiek w Polsce groził kijem bejzbolowym – w obronie własności i powierzonego mienia – drugiemu człowiekowi? Co innego grozić całej formacji politycznej „fizyczną likwidacją”. O, to już wolno. A nawet należy. Tak po prostu trzeba. Bo przyzwoitość tak nakazuje.

A nie trzeba mieć wybujałem wyobraźni, żeby przewidzieć, co by się działo w mediach salonu, gdyby np. Jarosławowi Kaczyńskiemu wypsnęło się coś o fizycznej likwidacji przeciwników politycznych.

Ach, „Gazeta Wyborcza” – porzućcie logikę, którzy ją otwieracie.

 

ltp
O mnie ltp

Pozostaję otwarty na współpracę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka