Lubomir Baker Lubomir Baker
355
BLOG

Jacek Dehnel - kucharz niedoskonały

Lubomir Baker Lubomir Baker Kultura Obserwuj notkę 2

Książka Jacka Dehnela „Młodszy księgowy” na równi jest niestrawna, jak i smakowita. To zbiór felietonów „o książkach, czytaniu i pisaniu” – w tym zakresie bardzo inspirujący, niestety autor nadział go niczym pieczoną kaczkę całkowicie niestrawnymi politycznymi ingrediencjami.

 Zacznijmy od tego, co w Dehnelu cenię. O książkach, sztuce edytorskiej, czytaniu wie naprawdę wiele, jest koneserem, hobbystą, sam określa się mianem niegroźnego fiksata – tu ma we mnie zagorzałego adherenta. Polecam gorąco felieton „Wyznania amerykańskiego hodowcy drobiu”. Znajdą w nim Państwo bajeczny opis wygrzebanej w amerykańskim antykwariacie książki traktującej o gatunkach i hodowli kur – wydawałoby się, że to temat błahy i nudny, jednak nic bardziej mylnego. Wstrząsnęła mną też historia księgi zawierającej fotografie związane z morderstwami, którą autor po długich staraniach nabył na aukcji. Wspaniała jest wędrówka z Dehnelem po muzeum Wyspiańskiego w Krakowie. „Veloria” – chwyta za gardło wzruszeniem. W „Nurcie utajonym” apeluje o bilet wstępu do panteonu polskich poetów dla Osieckiej, Przybory i Kaczmarskiego. Każdy czytelnik znajdzie w tym zbiorku coś, co go zainspiruje i każe sięgnąć po kolejną książkę, a jak się domyślam, ta idea właśnie Dehnelowi przyświeca.

 Chciałbym móc na tym zakończyć recenzję, ale niestety, autor co jakiś czas, znienacka rzuca się na tematy polityki i to w najbardziej oczywisty w dzisiejszych czasach sposób. Widać każdy, kto chce być publikowany w „Polityce”, mieć dostęp do radia i telewizji, a także widoki na prestiżowe, salonowe nagrody literackie musi spektakularnie i jawnie opowiedzieć się za „właściwą” opcją polityczną i złożyć salonowe wyznanie wiary.

O czym innym świadczyć może egzegeza pochodzenia prezydenta Komorowskiego oraz rozgrzeszanie premiera z dziadka („Szczynukowicz, czyli o apokryfach”)? O pracownikach IPN-u badających teczki mówi Dehnel „ci młodzi biurokraci-aparatczycy z partyjnych nadań: dwudziestoparo-, trzydziestoparoletni, którzy rozsądzają, kto był dobrym, a kto złym Polakiem”. Programowo opowiada się przeciw włączeniu książki o Janie Pawle II do kanonu lektur szkolnych, bo to przypomina mu „Opowiadania o Leninie” Zoszczenki. Był Dehnel i w Izraelu, gdzie dotarł do Bazyliki Grobu Pańskiego, a tam „pooglądał sobie kolejnych fanatyków, tym razem rzucających się na kamień (ponoć obmywano na nim ciało Jezusa)”. W ciekawy tekst o potrzebie ciszy, uspokojenia w sztuce wpleść musiał „nudny” temat krzyża. Pisząc o cudownej polszczyźnie dołożył PiS-owi, za którego rządów zniknął z ekranów telewizyjnych program profesora Miodka, a przecież nawet Urban go puszczał. Więcej znajdą Państwo w tym tomie podobnych wtrętów.

Za najbardziej poruszający uważam jednak felieton pt: „Sztambuszek”. Opisuje w nim Dehnel pamiątkę rodzinną - pamiętnik siostry dziadka. Cytuje zawarte w nim wierszyki, jakie młodzi ludzie zwykli (w czasach mocno przedinternetowych, w 1917 roku) wpisywać sobie na pamiątkę. Praktycznie wszystkie mówią o Ojczyźnie, obowiązkach wobec niej, o ideałach, szczytnych celach. Ten sam Dehnel, który wykazał się wielką wrażliwością w innych sytuacjach, tu mówi wprawdzie, że go ta „dość groteskowa bogoojczyźnianio-cnotliwa poetyka” rozczula, ale zaraz potem, w ostatnim przytupie dodaje, że z trudem przychodzi mu „czytanie różnych koszmarnych wierszydeł patriotycznych. (…) Ta retoryka jest zupełnie popsuta, wytarta, jałowa, dudniąca pusto. A równocześnie trafiają się jakieś listy czy sztambuszki, które oprócz rozbawienia budzą pewien typ wzruszeń, hm, właśnie patriotycznych”.

Biedny, rozdarty Jacek Dehnel – rozkochany w literaturze, polszczyźnie, wrażliwy twórca i poeta, którego salonowa rzeczywistość zmusza do podobnych deklaracji, do wstydzenia się patriotycznych uczuć, do podśmiewania z religii - a przecież od tych dwóch tematów polska kultura aż pęcznieje.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura