LucjanZgoda LucjanZgoda
321
BLOG

Krucjata Tuska cz.2

LucjanZgoda LucjanZgoda Polityka Obserwuj notkę 2

Wyprawa Tuskowa szła dniami i nocami, w słońcu i deszczu, aż na ziemie czeskie wkroczyła i tu się załamała. A wszystkiemu winien był popas w Pradze i złociste piwo czeskie, które beczkami się lało i w głowach przywódców plany ich odmieniło. Na wielkiej naradzie, która w zamku na Hradczanach miejsce miała zabrał głos sam głównodowodzący Tusk i odezwał się w te słowa:

- Cel krucjaty naszej zbożny jest przyjaciele, ale chybiony. Bowiem kto mieczem wojuje od miecza ginie. Innych sposobów nam trzeba by pokój i miłość szerzyć. Pierwszy ruch już uczyniliśmy zapowiadając znienacka wycofanie wojsk naszych z Afganistanu. W ten sposób ugruntowaliśmy zaufanie do nas sojuszników z NATO, z drugiej, pozyskaliśmy sympatię Al Kaidy i przyjaciół w osobach dzielnych Talibów. Tą też drogą nadal kroczyć chcemy.

A wtedy o głos poprosił minister Kultury Pięknym Bogdanem zwany i rzekł:
- Przyjaciele!... - i potoczył wokół okiem melancholijnym, wilgotnym i zmysłowym. - W dobie globalizacji nie militarne przewagi i wiktorie się liczą, jeno kultura narodu. Bowiem to ona o narodowej tożsamości stanowi. Ta kultura, która wyższa od innych kultur jest, w globalnym wyścigu zwycięży. Weźmy na ten przykład wielką kulturę naszych wschodnich sąsiadów. Puszkin, Dostojewski, Czajkowski, Riepin, Putin. Albo kulturę przyjaciół naszych zachodnich, Goethe, Bach, Guttenberg, Shiller, Shroder. A my co? Jeno Chopin, Mickiewicz, Konopnicka, Gretkowska i Pilch. Uczmy się zatem od mądrzejszych i zdolniejszych. Dziękuję.

Następnie głos zabrał minister służby nadzorujący, ten co to w stringach płynął rurę przegryzać i poinformował zebranych, że właśnie informacje sprawdzone pozyskał od wywiadowców swoich iż prawdziwa batalia od której zależeć będą losy polskiej kultury odbędzie się na polach pod Poznaniem w pobliżu Okopów Świętych. Tam tedy udać się trzeba i bacznie obserwować kto zwycięży. Jednak nie o zwyczajną bitwę chodzi, a o starcie dwóch kultur, które od wieków zdominować pragną kulturę polską, to jest o żywioł germański i żywioł rosyjski. Na polach pod Poznaniem naprzeciw siebie staną nie wojska zbrojne, ale kultur owych symbole. Stronę germańską reprezentować będą oddziały krasnali z kredy odlewanych, zaś stronę rosyjską matrioszki z drewna wyrabiane. Potem lirnik stary o głos poprosił, okiem wściekłym potoczył, zwierzątko futerkowe z gęby wypluł i w te słowa skrzekliwie się odezwał. Jesteśmy starą panną, bardzo brzydką, zezowatą, z krzywymi nogami  i bez posagu i nikt nas na plac boju nie zaprosi. Zatem rola obserwatora nam pozostaje. Czasu więc nie traćmy, jedźmy, jedźmy! I wszyscy zgodnie jak echo powtórzyli: jedźmy!, jedźmy! Wnet tedy rozkazy do odwrotu zostały wydane i wielką ucztę na Hradczanach rozpoczęto, przed którą wszystkie barany zarżnięto.

W trzy dni stanęli pod Poznaniem w pobliżu Okopów Świętych. Dowódcy, ministrowie, mniejszości, wykluczeni, wozy, ciury. Wielki obóz tam powstał. A los zdarzył, że w Okopach wielkie święto kultury narodowej celebrowano. Z tego też powodu różnorakie turnieje i konkursy tam trwały, a także odpust i akcja wielka odkurzania narodowych pamiątek, gabinetów pisarzów omszałych i muzeów pajęczynami zarosłych. Sprzedawano watę cukrową, święte obrazki i colę. Odbywały się również spotkania z wieszczami i kandydatami na wieszczów. W tym miejscu wspomnieć trzeba, ze gdy wolność w Polsce niespodziewanie wybuchła wówczas teren kultury osierocony po komunie pustką zionął. Wówczas też powszechnie uznano, a przedstawiciele Okopów milczeniem i bezczynnością to potwierdzili, że kulturą polską zajmować się nie trzeba bo wszystko ureguluje niewidzialna ręka Opatrzności.

Na początku przestrzeń tę wymieciono skrzętnie z wartości wszelkich. W imię demokracji i pluralizmu pod karą chłosty zakazano mówić publicznie o wartościach, zaś w przestrzeni kultury zatriumfowały antywartości przedstawiane jako całkiem neutralne lub sprytnie za wartości rzeczywiste przebrane. Przedstawiciele Okopów mimo, że przez komunę srogo doświadczeni, jednak nadal naiwni jak dzieci, uwierzyli w mit stary, francuski, o państwie światopoglądowo neutralnym i zaraz potem patrzyli ze zdumieniem wielkim, jak krowa na przejeżdżającą lokomotywę, jak na opustoszałe tereny wkraczają z hałasem wielkim watahy postmodernistów wszelkiej maści, niosących na swych sztandarach hasła postępu i wiecznej rewolucji i wieszczących, że historia raz na zawsze się skończyła. A na ich czele kroczył potwór straszny, Mona Lisa z wąsami czarnymi i z pisuarem na głowie, gadająca niezrozumiałym dialektem, niechlujnie na język polski przetłumaczonym Derridą i Gadamerem. Na ten widok pierzchli w popłochu obywatele Okopów Świętych pole wolne dla ponowoczesności zostawiając. Schowali się do salek katechetycznych, schronili w getta programów religijnych. Z odważnych, pyskatych i zadziornych republikanów co śmiało wojnę podjazdowa z komuną prowadzili zmienili się w smutnych indywidualistów chrześcijańskich, osoby całkiem prywatne ględzące pokątnie o wartościach.

Wczesnym rankiem, gdy nastał czas ostatecznej bitwy wszyscy widzowie na zielonej murawie usiedli. Co młodsi na drzewa wielkie powłazili by całość placu boju lepiej ogarnąć. I czekali. A na równinie dwa obozy naprzeciw siebie, krasnali i matrioszek. Mgły znad pól wznosić się poczęły i słychać było trele poranne ptaków wdzięczne, radosne, rzezi nie przeczuwające. Aż około południa dwa krasnale do obozu matrioszek się udały i dwa nagie miecze im wręczyły jako zapowiedź krasnalowego zwycięstwa. A gdy już słońce szczytu nieba sięgnęło zagrzmiały złote trąby. Najpierw miarowym krokiem ruszyła do boju krasnalowa piechota ze śpiewem na ustach: Gott mit uns. W tym samym momencie naprzeciw niej wypłynęły zastępy matrioszek, jak szeroka, kwiecista, wielobarwna rzeka, z zaśpiewem wdzięcznym „Boże cara chrani!”. Zaczęła się bitwa.      

LucjanZgoda
O mnie LucjanZgoda

Jestem miły.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka