Sławomir Łuczak Sławomir Łuczak
335
BLOG

Milioner uprzywilejowany

Sławomir Łuczak Sławomir Łuczak Kultura Obserwuj notkę 4

 
Nicolas Jarecki, filmowiec bez pokaźnego dorobku reżyserskiego, zrealizował na podstawie własnego scenariusza bodaj najlepszy film, jaki widziałem w tym roku, a już na pewno jeden z lepszych, choć pierwsze stwierdzenie wydaje się być bliższe prawdzie.
Arbitraż to historia sześćdziesięcioletniego milionera Roberta Millera (Richard Gere) posiadającego pozornie wszystko o czym w swoich drobnych egoistycznych światkach marzą ludzie na całym cywilizowanym świecie: władzę i bogactwo.
Początkowa wizerunkowa nieskazitelność biznesmena, czułego ojca, kochającego męża – i tak dalej – pęka bardzo szybko jak doskonale wszystkim znana mydlana bańka, jednak prawdziwą bruzdę na świetlistej sylwetce milionera przynosi śmierć jego kochanki w wypadku samochodowym, śmierć, za którą on, pan Miller, milioner i filantrop, jako kierowca zmorzony snem, ponosi pełną odpowiedzialność, równając się w obliczu prawa ze wszystkimi ludźmi.
Czyżby?
Woniejący kapitałem pan Miller, którego interesy, najprościej mówiąc, kilka lat wcześniej przynosiły większe zyski, nie może pozwolić sobie, aby jego znana i prezentowana na okładkach czołowych pism twarz przeniosła się w sferę prasy kloacznej, gdyż choćby najdrobniejsza rysa na jego reputacji postawiłaby finalizowaną właśnie potężną transakcję pod znakiem jeszcze większego zapytania.
Co robi pan Miller? Kombinuje. Wplątując w to przy okazji początkowo nieświadomego syna jednego ze swoich nieżyjących już pracowników brnie w ślepą dla każdego innego – ale nie dla pana Millera – uliczkę, na końcu której, jak to w filmie, co ma się wyjaśnić, zostaje wyjaśnione, laur zwycięstwa przypada najbardziej biegłemu w zręcznym lawirowaniu pomiędzy prawem, a rzeczywistością, a przegrany może co najwyżej napić się whiskey i wycedzić kilka nieparlamentarnych zwrotów pod adresem świata, który nigdy się nie zmieni, choćby nakręcono o nim najbardziej nakłaniający do zmiany film.
Zanim jednak nastąpi koniec pnące się ku niebu drapacze osaczają głównego bohatera z budzącą niemal fizyczną grozę intensywnością. Finansowy – choć nie tylko – grunt usuwa się spod nóg panu Millerowi, a niezmordowany detektyw Bryer (Tim Roth) zaciska pętelkę na szyi milionerka, któremu coraz bardziej pachnie kryminał niż delicje serwowane na charytatywnych rautach mających najczęściej usprawiedliwić jałowe życie szanownych małżonek możnych tego świata reprezentowanych w filmie przez doskonałą Susan Sarandon wcielającą się w rolę pani Miller.
Arbitraż to nie tylko próba zwrócenia uwagi na istnienie kasty ludzi wyjątkowo uprzywilejowanych, którzy ze względu na posiadane środki i koneksje potrafią ustawić się jakieś dwa do trzech centymetrów ponad obowiązującym prawem, co wcale nie jest taką rzadkością nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również naszkicowany precyzyjną kreską portret ludzi sukcesu, których życiem – jak literuje sam pan Miller z czarującym uśmiechem – jest P.I.E.N.I.Ą.D.Z., a jego brak oznaczałby katastrofę, przy której fale tsunami wydawałyby się dziecięcą igraszką niewartą szerszej prezentacji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura