Sławomir Łuczak Sławomir Łuczak
393
BLOG

Londyn płonie

Sławomir Łuczak Sławomir Łuczak Kultura Obserwuj notkę 0


Ktoś mógłby powiedzieć, że współczesny Londyn trawiony ogniem zarówno realnym, jak i niezadowolenia oraz bezpardonowej agresji nijak ma się do płomieni pożerających miasto w roku 1666, jednak ostatnie wydarzenia, które wstrząsnęły stolicą Albionu, a kilka lat wcześniej Francją, mogą skłonić nawet do radykalnego stwierdzenia, że ten świat doprawdy nie zna dnia, ani godziny i wystarczy mu niewielka iskra.
Lubię kino angielskie za nieustanne komentowanie dopiero co zaszłych wydarzeń, których reperkusje nie zdążyły się jeszcze odbić należytym echem w teraźniejszości, o przyszłości nawet nie wspominając.
Offender jest debiutanckim dziełem pełnometrażowym mniej znanego reżysera brytyjskiego, Rona Scalpello i jak to bywa w wypadku wielu debiutów świeżość bierze górę nad rutyną, brak doświadczenia zostaje zminimalizowany wielkimi chęciami, którymi podobno brukuje się miejsce traktowane przez ludzi z zabobonnym lękiem, a może troszeczkę zbyt grubymi nićmi fabuła posiada w sobie wszystko to, czego od niej można by wymagać.
Angielski dramat próbuje zmierzyć się z całkiem spokojnym życiem młodego londyńczyka – mimo iż początek filmu nie sugeruje spokojności – poddanym olbrzymim modyfikacjom, których genezy należy dopatrzeć się w płonącym i rabowanym Londynie. Mocnym i pewnym głosem oznajmia, że stabilizacja jest najbardziej iluzorycznym z fundamentów egzystencji i runąć może w istocie w każdej chwili, a jej odbudowywanie nierzadko bywa po prostu niemożliwe.
Co zatem pozostaje?
Zemsta, rzecz jasna.
Kino przedstawiało odwet celebrowany na wiele sposobów, jednak ten proponowany przez Tommy’ego (Joe Cole) skłonić może do głębszych refleksji nad eskalacją przemocy wśród młodych ludzi będącą przecież prawdziwą plagą nie tylko na Wyspach Brytyjskich.
Sprawa w oczach głównego bohatera z pewnością jest słuszna, choć można zastanawiać się czy cena jaką niektórzy płacą w ramach jego planu nie jest zbyt wysoka. Gwarantuję jednak, że większość z widzów umiejętnie podszczutych przez zręcznie operującego emocjami reżysera ustaliłaby cenę na podobnym poziomie.
Całość serwowana jest metodą bardzo udanych retrospekcji z każdą sceną zmieniających istotę filmu oraz status głównego bohatera: teraźniejszość miesza się z przeszłością powoli odsłaniając kulisy dramatu.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura