Sławomir Łuczak Sławomir Łuczak
136
BLOG

Broń biologiczna: człowiek

Sławomir Łuczak Sławomir Łuczak Kultura Obserwuj notkę 0

 

W historii cywilizacji broń zawsze odgrywała rolę ważniejszą, niż chcieliby to niektórzy. Przy jej pomocy zawierano traktaty pokojowe, strzeżono granic, uśmiercano na masową skalę z powodu manii wielkości tzw. wybitnych wodzów, którzy ociekając krwią bardzo prędko stawali się bogami swoich czasów, a i dziś wyraża się o nich bardziej pochlebnie niż być może na to zasługują.
Jako, że broń sama w sobie, choć groźna, nikomu krzywdy nie zrobi wypada przypomnieć, że najgroźniejszą, najbardziej wyrafinowaną i pomysłową bronią bywa człowiek. Oczywiście, wyłącznie w chwilach, kiedy nie zajmuje się tworzeniem podniosłych strof profetycznych poematów, fizyką kwantową oraz trawnikiem w swoim ogródku.
Przypomina o tym dobitnie w obrazie Polowanie na łowcę (Frozen Ground) debiutujący w podwójnej roli scenarzysty i reżysera, Nowozelandczyk: Scott Walker. Odgrzebując prawdziwą historię z lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia przenosi widza do surowej i okrutnej w swoim pięknie Alaski, gdzie w Achnorage od dłuższego czasu młode kobiety lżejszych obyczajów znikają, by później zostać odnalezione na pustkowiach: martwe, jak martwym może być człowiek po przyjęciu ołowiu większego kalibru.
Sprawa nabiera rozpędu, kiedy jednej z dziewczyn udaje się uciec i znając tożsamość predatora, oskarżyć go o gwałt i próbę zabójstwa. Napastnik jednak, Robert Hansen - w tej roli John Cusack emanujący emploi jakby wyciągniętym z akt psychologów sekcji behawioralnej FBI - posiada alibi, żonę, dzieci oraz jest powszechnie szanowanym obywatel. Słowo kurtyzany wobec jego słowa? Nie, to nie działa.
Wkraczając do akcji detektyw Glen Flothe (Nicolas Cage) uparcie, krok po kroku, z godną podziwu konsekwencją zmierza do celu, przez który rozumie on - całkiem zresztą słusznie - rozwiązanie ciągnącej się od lat sprawy.
Dawno nie było w kinie tak sugestywnego eksploatującego mogłoby się zdawać wyczerpany temat seryjnych morderców, którzy w Stanach Zjednoczonych utworzyli już prawdopodobnie odrębną kastę społeczną ze względu na swą wciąż potęgującą się ilość.
Mimo wyłożenia wszystkich kart na stół niemal od początku filmu reżyser do samego końca maksymalizuje napięcie i nie pozwala, aby wzrok od ekranu został oderwany. Piętrzą się przeciwności w policyjnym śledztwie, morderca atakuje ponownie, śnieg tańczy w powietrzu, jakby chciał okryć jego okrucieństwo i chęć dokonania kolejnych zbrodni. I początkowo tak się dzieje, bowiem policyjna intuicja, a nawet pewność czyjeś winy to jedno. Udowodnienie nietolerowanych w społeczeństwie zachowań to zupełnie odrębna sprawa, która przy odrobinę uporu i żelazne woli może doprowadzić do pozytywnego rozstrzygnięcia.
I tylko ofiarom może wydawać się to obojętne. Straciły już przecież bezpowrotnie wszystko.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura