Ludwiq Ludwiq
1022
BLOG

Droga ambasadora

Ludwiq Ludwiq Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Trasa jaką przebył po upadku Tupolewa 10 kwietnia 2010 roku oczekujący na delegację z prezydentem RP szef polskiej placówki dyplomatycznej w Moskwie Jerzy Bahr nie jest łatwa do zrekonstruowania dlatego postaram się ją opisać w kilkunastu punktach, tak jak mogła wyglądać w rzeczywistości. Na kolor czerwony zaznaczyłem wypowiedzi Jerzego Bahra (m.in. z wywiadu przeprowadzonego przez Teresę Torańską), brązowy Gerarda Kwaśniewskiego (relacja dla "Newsweeka"), granatowy Marcina Wierzchowskiego (wystąpienie przed Zespołem Parlamentarnym) i zielony Jana Mroza (relacja w TVN24). Relacje innych świadków zaznaczyłem kursywą. Linki podałem poniżej.

1) Godzina przybycia

10 kwietnia 2010 roku Jerzy Bahr przybył na lotnisko wojskowe w Smoleńsku około 40 minut przed planowanym lądowaniem samolotu z Prezydentem RP, które miało nastąpić o godzinie 8:30 CEST. Czyli wg jego relacji miało to miejsce o 7:50 CEST (9:50 MSD). Natomiast kierowca ambasadora, oficer Biura Ochrony Rządu Gerard Kwaśniewski twierdzi, że przyjechali godzinę wcześniej. Pracownik kancelarii prezydenta Marcin Wierzchowski miał również przybyć na lotnisko godzinę przed ale nie wiemy czy przed planowanym lądowaniem (8:30 CEST) czy przed katastrofą (8:41 CEST).

Lotnisko znajduje się na obrzeżach Smoleńska. Niecałe 20 kilometrów od Katynia i kilka zaledwie kilometrów od hotelu Centralny, obecnie Smoleńsk, gdzie zawsze się zatrzymujemy.

Obyczaj dyplomatyczny nakazuje, by być na miejscu co najmniej pół godziny przed przylotem samolotu. My z kierowcą przyjechaliśmy około 40 minut wcześniej.

Na lotnisko przyjechaliśmy godzinę przed planowanym przylotem. Mgła była tak gęsta, że widzieliśmy tylko zarys znajdującej się przy pasie wieży kontroli lotów oddalonej od nas o sto metrów. Z minuty na minutę mgła gęstniała. Przed samą katastrofą widoczność spadła do około 50-60 metrów.

polska.newsweek.pl/smolensk--nieznana-relacja-oficera-bor,68588,1,1.html

No ja byłem z godzinę przed, co najmniej na, na...

orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101216/%24File/78_20101216.pdf (strona 39)

W programie "Polski punkt widzenia" Wierzchowski błędnie podaje, że przybył jakieś półtorej do dwóch godzin wcześniej zanim miał lądować samolot. Dziennikarz dopytuje czy to było o w pół do siódmej czasu polskiego, na co Pan Marcin odpowiada, że tak mu się wydaje.

www.youtube.com/watch

Hotel Smoleńsk, wcześniej Centralny, w którym zatrzymał się Jerzy Bahr.

Przejazd ambasadora z hotelu Centralny na lotnisko Północne.

goo.gl/maps/WYWy5

2) Miejsce oczekiwania

Delegacja oczekiwała w pobliżu bramy wjazdowej na teren lotniska (brama nr 1), tam gdzie jest pomnik Miga-23. Ambasador podaje, że miejsce do postawienia samochodu znajdowało się 200 m od płyty lotniska (pewnie ma na myśli pas startowy, który był oddalony od nich o jakieś 200-280 m) a Kwaśniewski twierdzi, że byli oddaleni 100 m od wieży (w rzeczywistości więcej, około 160-180 m).

Znaczy oczekiwaliśmy na samym lotnisku przy, nie znam się na słownictwie wojskowym, tak, czy lotniskowym. Tam było takie miejsce, gdzie był wjazd na płytę, na, tak jakby na płytę postojową lotniska, gdzie jest taki wielki napis Lotnisko Siewiernaja, jest pomnik z jednego samolotu zrobiony, tam była ustawiona kolumna i tam oczekiwaliśmy.   (strona 38)

Na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku są dwie bramy. Wjechaliśmy główną. Po prawej stronie, ze 200 metrów od płyty lotniska, znajdowało się miejsce do postawienia samochodu. Wysiadłem. Na lotnisku byli już pracownicy naszej ambasady oraz gubernator i kilku wyższych urzędników smoleńskiej obłasti. Razem ze 30-40 osób.

Mgła była tak gęsta, że widzieliśmy tylko zarys znajdującej się przy pasie wieży kontroli lotów oddalonej od nas o sto metrów. 

1- miejsce oczekiwania delegacji powitalnej, 2- miejsce parkowania samochodów, 3- namiot "B"

Po lewej stronie od namiotu "B" stoją samochody delegacji powitalnej. Za samochodami widoczny Jak-40.

1- namiot Federalnej Służby Ochrony, 2- samochody FSO

1.bp.blogspot.com/-X2CCgxLXSf8/Tfd_c3cUD_I/AAAAAAAADJk/QFJLhUIKTOw/s1600/brama%2Bmg%25C5%2582a%2Ba5.png

Przybliżona odległość od osób oczekujących (w tym Gerarda Kwaśniewskiego) do budynku kontroli lotów BSKP wynosiła około 170 m.

3) Trasa limuzyny do szlabanu

Z miejsca postoju limuzyna ambasadora ruszyła natychmiast po upadku samolotu za samochodami ochrony rosyjskiej. Jerzy Bahr twierdzi, że wóz strażacki minął ich jak jeszcze stali niedaleko bramy nr 1 a przynajmniej ja tak rozumiem jego wypowiedź. Jednak biorąc pod uwagę wiek ambasadora mógł pomylić moment spotkania z samochodem pożarniczym. Wóz strażacki musiał zobaczyć później jak już zawrócili spod szlabanu. A przynajmniej tak to wynika z wypowiedzi Wierzchowskiego i Kwaśniewskiego. Wierzchowski podaje, że pod szlabanem byli w ciągu około minuty, dwóch od katastrofy (8:42 CEST- 8:43 CEST)

Stałem więc na lotnisku Siewiernyj i jak zwykle przyglądałem się ludziom. Jestem socjologiem i interesują mnie ich zachowania. Minęła zaplanowana godzina przylotu. Zawsze trzeba się liczyć z jakimś opóźnieniem, ale ono się wydłużało. Zacząłem się denerwować. Każda minuta się liczy, bo zapisana jest w protokole. Mgły zrobiło się okropnie dużo. Była straszna. Staliśmy coraz bardziej zdezorientowani.

Nagle zauważyłem, że grupa rosyjska się rozchybotała. Jest takie powiedzenie "przysiąść z wrażenia". Oni przysiedli w skali masowej, jakby coś ciężkiego na nich spadło. Jednocześnie zobaczyłem wyskakujący od lewej strony samochód straży pożarnej. Wcześniej go nie widziałem, widocznie był schowany na zapleczu. Minął nas z dużą prędkością i gnał w poprzek lotniska. W ułamku sekundy skojarzyłem te dwa fakty i: Coś się stało! - krzyknąłem do swego kierowcy. Żaden pojazd nie będzie przecież jechał przez lotnisko, jeśli za chwilę ma na nim lądować samolot. Wskoczyliśmy do samochodu. I za nim!

Pan Kwaśniewski jest wspaniałym kierowcą. Jeździ jak rajdowiec.

Z relacji Bahra wynika, że sytuacja wyglądała tak jak przedstawiłem to na schemacie. Niemniej jednak wypowiedzi innych świadków nie potwierdzają takiego przebiegu wydarzeń. Ambasador miał w pamięci obraz ale umiejscowił go nie w tym miejscu i w złym czasie. Zatem tak nie było jak przedstawiłem to powyżej.

No i oczekiwaliśmy na, na przylot delegacji i w pewnym momencie, tak jak ja, ja to pamiętam, usłyszałem świst silników, i mówię do bodajże do ambasadora Bahra, mówię:
- Kurczę chyba wylądowali. I w pewnym momencie zobaczyliśmy jak samochody ochrony rosyjskiej jadą, jadą przez płytę. Mi do głowy nie przyszło, znaczy pierwsza myśl, która mi przeszła przez głowę to, że samolot wylądował i, i Rosjanie się zagapili, i w ogóle teraz będzie wstyd, i trzeba szybko tam. Znaczy w tym sensie, że ktoś się..., że podjedziemy szybko, a ja powiem:
- Chwileczkę, zaraz zdążymy, podjadą samochody, żeby udobruchać osoby, które były na pokładzie.
Wsiadam do samochodu z ambasadorem Bahrem i za tymi służbami, znaczy za tą, za tą ochroną, przejechaliśmy po płycie..

orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101216/%24File/78_20101216.pdf (strona 40)

Przewodniczący Antoni Macierewicz: A widział pan straż pożarną?

PanMarcin Wierzchowski: Ona tam gdzieś stała, tak.

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Mhm. Już jak pan dobiegł to stała?

Pan Marcin Wierzchowski: Nie, mówię o straży pożarnej, która jest na lotnisku, ona nie ...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Nie, nie, ja mówię teraz o samym miejscu wypadku.

Pan Marcin Wierzchowski: Nie.

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Czy przed panem jechała straż pożarna?

Pan Marcin Wierzchowski: Nie, nie było po prostu jak dojechać. Oni dopiero z drugiej strony przebili się i jak już potem to widać...

Poseł Elżbieta Kruk: Straż pożarna z drugiej strony, od drugiej strony przyjechała,
tak, od drogi?

Pan Marcin Wierzchowski: Tak, od drogi, tymi krzykami tam, bo ciężko to nazwać lasem, bo to są takie krzaczory, jak na takich lekkich mokradłach, jedne większe drugie mniejsze, i one potem dojechały z tamtej strony. Nie ze strony, od strony tej której ja przyszedłem, bo potem jest jak na tych zdjęciach widać, że, że pas jest tak jakby, on ten samochód, ten samolot nie był w osi, tak, on się nie rozbił przed pasem tylko tak jakby obok.

(strona 58-59)

Pan Marcin Wierzchowski: ... czy coś w tym stylu. Dojechaliśmy do, do, przez płytę lotniska do takiego miejsca, które widać na zdjęciach satelitarnych, tego miejsca. Te samochody, bo tam był szlaban...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Ale jakiego miejsca? Jak pan nie może

Pan Marcin Wierzchowski: Jeżeli państwo mają...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Jak pan może je określić, jak pan pamięta to miejsce?

Pan Marcin Wierzchowski: Jak ja pamiętam, to jest takie miejsce, gdzie, gdzie jest,
na wszystkich zdjęciach jest taki wysoki mur, prawda.

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Tak.

Pan Marcin Wierzchowski: I w miejscu w którym zostało przebite, przebite przejście do...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Tak.

Pan Marcin Wierzchowski: ...tego miejsca katastrofy, my byliśmy na początku tego, to jest takie jak gdyby ogrodzone miejsce gdzie stały sobie takie malutkie samolociki.

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Tak.

Pan Marcin Wierzchowski: I tam był taki zwykły szlaban..

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Mhm, znaczy zanim, zanim się wjedzie na tę płytę z murem, zakończoną murem

Pan Marcin Wierzchowski: Tak, jest szlaban...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: ...i samoloty, przedtem jest szlaban. Rozumiem.

Pan Marcin Wierzchowski: Tak, i my dojechaliśmy do tego miejsca, on był zamknięty na kłódkę...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Rozumiem.

Pan Marcin Wierzchowski: Samochody zaczęły, zaczęły gdzieś tam zakręcać, wycofywać. Ja wysiadłem, zacząłem się rozglądać. W pewnym momencie zobaczyłem, bodajże trzy czy cztery osoby, które biegły, biegły na końcu tego muru, tam było błoto, takie krzaki i tak dalej. Wbiegły, wbiegły w las. Ja pobiegłem za nimi. Przebiegliśmy ze 30 metrów i zobaczyłem wrak samolotu.

(strona 40-41)

Poseł Marzena Dorota Wróbel: Ile mogło minąć minut czy sekund od katastrofy do pańskiego przybycia na to miejsce, kiedy pan mógł obserwować wrak samolotu?
Pan Marcin Wierzchowski: Minuta, dwie, pięć, nie więcej.Tam mi się wydaje, bo, bo mówię, ruszyliśmy w momencie, gdy, gdy zobaczyliśmy ruszających tak jakby w panice Rosjan, tak, znaczy te samochody. I ja mówię do ambasadora Bahra, że:
- Panie ambasadorze chyba wyjechali i czy mogę ? I po prostu wsiadłem z nim do
jego limuzyny i z jego kierowcą po prostu tam pojechaliśmy
. Tam, tak jak mówię...
Przewodniczący Antoni Macierewicz: On też był?
Pan Marcin Wierzchowski: Tak, tak, jak ja pamiętam, to tak.
Przewodniczący Antoni Macierewicz: Mhm.
Pan Marcin Wierzchowski: I potem ja wysiadłem z tego samochodu, zobaczyłem te osoby, już się nie patrzyłem na nikogo tylko po prostu pobiegłem za tymi osobami, które, które pobiegły do tego lasu.
Poseł Elżbieta Kruk: .... gdzieś dobiegł .. mniej więcej z panem ambasadorem, tak?
Przewodniczący Antoni Macierewicz: Czy ambasador z panem wybiegł czy nie?
Pan Marcin Wierzchowski: Nie, nie.
Przewodniczący Antoni Macierewicz: Został w samochodzie? Według pana pamięci.
Pan Marcin Wierzchowski: Tak mi się wydaje, no bo ja po prostu wysiadłem z samochodu, rozejrzałem się co się dzieje, mówię..

(strona 42-43)

Pan Marcin Wierzchowski: W momencie gdy, gdy ruszyli Rosjanie z tej bezpośredniej ochrony, no to oni nas wyprzedzili ze 300 metrów, zanim, znaczy zanim wsiedliśmy i tak dalej to kierowca ich dogonił momentalnie. To mogło trwać minutę, bo najpierw jechaliśmy przez płytę lotniska, potem on skręcił, dojechaliśmy do tego miejsca. Nie wiem ile to mogło trwać, może minutę, może dwie. Ciężki mi jest powiedzieć, bo nie chciałbym państwa wprowadzić w błąd, bo nie chcę spekulować, ani ...

(strona 45)

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Rozumiem. Jeszcze o jedno chciałbym do końca sprecyzować. Czyli krótko mówiąc tak, byli ludzie w fartuchach białych, od trzech do kilku osób, byliście wy, a pozostali funkcjonariusze, którzy przed wami jechali wyszli?
Pan Marcin Wierzchowski: Nie, oni próbowali, oni, tak mi się wydaje, że oni próbowali się dostać samochodami w miejsce katastrofy. I oni...
Przewodniczący Antoni Macierewicz: I pan ich zgubił z oczu, tak?
Pan Marcin Wierzchowski: Tak. Oni w ogóle, oni zaczęli zawracać tymi samochodami. Wszyscy dojechali i w pewnym momencie te samochody próbują..
Przewodniczący Antoni Macierewicz: Mhm.
Pan Marcin Wierzchowski: ...bo to tak jak ślepa uliczka, pierwsze próbują zawrócić. I oni potem już, potem jak ja pamiętam, znaczy ja ich nie znałem, znaczy ja ich nigdy, znaczy nie widziałem ich wtedy jak jechali z twarzy, tylko potem jak przychodzili to byli tacy postawni panowie jak nasi funkcjonariusze Biura bezpośredniej ochrony, grzecznie, miło, znaczy miło w tym sensie, że...

(strona 89)

Jest zimno, dwa stopnie, siedzimy w samochodzie, działa ogrzewanie. Nagle widzę, jak z lewej strony rusza rząd samochodów z kolumny prezydenckiej. Są dokładnie przed nami, 30-40 metrów. Nagle kolumna się zatrzymuje, z samochodów wysiadają ludzie z rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony i nasłuchują. Coś nietypowego! Wysiadam. Czego nasłuchiwać — samolot wylądował albo nie. Potem powiedzieli, że usłyszeli wycie silnika, potężny huk i — cisza.

Mgła ma to do siebie, że trochę tłumi dźwięki. My nic nie słyszymy, ale oni się dziwnie zachowują, więc szybko wracam do samochodu. "Panie ambasadorze, coś jest nie tak". Jak dojechaliśmy do Rosjan, oni już odjeżdżali. "Co jest?" — krzyczę. "Tutka przejechała pas!". Tak powiedzieli — przejechała pas. Znaczy — nie wyhamowała.

Droga jaką przebyły samochody ochrony rosyjskiej i limuzyna ambasadora od miejsca postoju do szlabanu, który był zamknięty na kłódkę wynosi około 750 m. Trasę tę auta przebyły w niecałą minutę.

Z miejsca postoju do szlabanu samochody ochrony mogły też pojechać drogą przez pas startowy. Długość tej trasy wynosi około 930 m. Trasa alternatywna samochodów FSO i Jerzego Bahra

4) Spotkanie limuzyny z wozem straży pożarnej

Przy szlabanie Marcin Wierzchowski wysiadł z samochodu, natomiast Kwaśniewski wiozący ambasadora zawrócił i pojechał dalej za ochroną rosyjską. Dojechali w pobliże wschodniego końca pasa startowego, gdzie przejechali około 50 m po trawie i znowu zawrócili. Przy końcu pasa zobaczyli także wóz straży pożarnej. Spotkanie to opisuje ambasador natomiast jego kierowca nic o tym nie wspomina. Powiedzmy, że była godzina 8:44 - 8:45 CEST.

Jednocześnie zobaczyłem wyskakujący od lewej strony samochód straży pożarnej. Wcześniej go nie widziałem, widocznie był schowany na zapleczu. Minął nas z dużą prędkością i gnał w poprzek lotniska.

Spotkanie limuzyny z samochodem pożarniczym mogło wyglądać jak powyżej na mapie.

5) Na końcu pasa

Zarówno z wypowiedzi Kwaśniewskiego jak i Górczyńskiego a także z relacji strażaka ze Smoleńska wynika, że dojechali do końca pasa na którym się zatrzymali. Kwaśniewski podaje, że przejechali 50 m po trawie i zawrócili. Część osób z końca pasa poszła/pobiegła przez krzaki w kierunku miejsca katastrofy.

Ruszyli wzdłuż lotniska, na koniec pasa, my za nimi. W pewnym momencie zatrzymali się. Powiedzieli, że teren grząski i zawrócili. Ale skoro "tutka" przejechała pas, to musi tam być! Jakoś docieramy do końca pasa. Muszą być ślady kół. Przejechaliśmy z 50 metrów po trawie. Nie ma nic, żadnego śladu. Zawracamy, wyjeżdżamy z lotniska na drogę. 

Relacja Dariusza Górczyńskiego:

W pewnym momencie usłyszałem ryk silników, a następnie głośny huk. Pobiegliśmy do samochodów i szybko pojechaliśmy w stronę, skąd dobiegał huk. Wysiedliśmy z samochodów na końcu pasa i pobiegliśmy dalej. Wśród drzew zobaczyliśmy szczątki samolotu, a w zasadzie koła skierowane do góry. Czuć było zapach paliwa i widać było trochę płomieni.

www.bibula.com/

Relacja Aleksandra Muramszczikowa:

Po 40 minutach usłyszeliśmy nadlatujący samolot prezydencki. Na lotnisku wcześniej stacjonowały myśliwce. Gdy startowały i pokonywały barierę dźwięku, słychać było trzask. 10 kwietnia rano też usłyszeliśmy bardzo podobny dźwięk i początkowo nie przywiązywaliśmy do tego żadnego znaczenia. Ogłuszającego wybuchu nie było. Był głuchy trzask - to wszystko. Spod wieży kontrolnej ruszył samochód terenowy; chłopcy powiedzieli, że spadł samolot. Gdzie dokładnie, nie było jasne. Pokazali nam tylko ręką kierunek.

Nasz pododdział - dwa wozy strażackie i samochód gaśniczy z lotniska - ruszył na miejsce katastrofy od strony drogi. My z oficerem Federalnej Służby Ochrony (FSO) pojechaliśmy po pasie startowym. Potem porzuciliśmy pojazd; dalej przedzieraliśmy się przez krzaki i las. Widzieliśmy już dym unoszący się nad wierzchołkami drzew."

i dalej

"W różnych częściach lasu można było dostrzec ogień. Wybuchu nie było. Iskrę mogły dać urządzenia elektryczne samolotu lub pracujące silniki. Wszędzie - kałuże paliwa lotniczego. Strażacy przedzierali się przez las i bagna. Nasz kierowca Dmitrij Nikonow, który dopiero co skończył 25 lat, piłą spalinową torował drogę. Na miejsce dotarł cały podrapany, we krwi. Ale kto wtedy myślał o sobie? Chłopcy gołymi rękami wyciągali samochody z bagien. Wszyscy rozumieliśmy, że jeśli nie zalejemy pianą paliwa, to nie będzie czego chować. Ogniska pożarów zostały zlikwidowane w ciągu 10 minut.

wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,8464287,Wstrzasajaca_relacja_strazaka_z_miejsca_katastrofy.html

Prawdopodobne poruszanie się samochodów na końcu pasa po stronie wschodniej.

Trasa limuzyny ambasadora i samochodów ochrony rosyjskiej na końcu pasa mogła też wyglądać jak na schemacie powyżej.

6) Spotkanie z samochodem konsula

Dziennikarz TVN Jan Mróz, który nie miał ważnej wizy musiał zawrócił z drogi do Katynia i został zabrany przez konsula Michała Greczyłę z powrotem na lotnisko. Gdy dojeżdżali samochodem konsula agencji konsularnej RP w Smoleńsku do bramy lotniska zobaczyli limuzynę ambasadora w towarzystwie straży pożarnej. Nie ma pewności czy mijali się przed bramą nr 1 (brama wjazdowa na teren lotniska) czy bramą nr 3 (brama wjazdowa na teren Jednostki Wojskowej nr 06755 na końcu ulicy Frunze). Według Mroza było to cztery, pięć minut po katastrofie (8:45 - 8:46 CEST)

Myśmy tuż po wylądowaniu naszego samolotu udali się do autokaru i przejechali ten kilkunastokilometrowy dystans w stronę Lasu Katyńskiego. Z tym że ja z pewnych względów formalnych zostałem jako jedyny zawrócony w towarzystwie naszego konsula na lotnisko. I w momencie kiedy podjeżdżaliśmy do bramy lotniska minęła nas limuzyna ambasadora Bahra w towarzystwie straży pożarnej, jak się później okazało jadących na miejsce katastrofy. To było, ja na samym lotnisku pod bramą znalazłem się około czterech, pięciu minut bezpośrednio po katastrofie rządowego Tupolewa.

www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/dziennikarze-z-jaka-40-zostana-przesluchani,140374.html

Wersja 1. Samochód konsula mija wóz strażacki i limuzynę przed bramą nr 1 (brama wjazdowa na teren lotniska) 

Wersja 2. Samochód wiozący Jana Mroza spotyka wóz strażacki z autem ambasadora przed bramą nr 3 (brama wjazdowa na teren Jednostki Wojskowej nr 06755)

7) Przejazd przez "pobojowisko"

Po minięciu samochodu konsula wóz strażacki (a za nim oczywiście limuzyna Bahra) skręca w lewo, przejeżdża przez "pobojowisko" i dostaje się na ulicę Kutuzowa. Trasa ta prowadzi przez bramę boczną nr 2 (wersja pierwsza) albo przez bramę nr 3 i dalej obok ulicy/przez ulicę Czkałowa (wersja druga) .

Przez mgłę widziałem przed sobą tył samochodu strażackiego, a po bokach pobojowisko w typowo sowieckim stylu - ruiny garaży, rozwalające się magazyny i wraki zardzewiałych samolotów.

Samochód strażaków zatrzymał się, wycofał i zawrócił w prawo. Widocznie dostali od kogoś sygnał, że źle jadą. Po kilkuset metrach znowu stanęli.  

Wersja pierwsza - trasa przez bramę boczną lotniska nr 2.

Wersja druga - trasa wozu straży pożarnej jadącego w pobliżu drogi Czkałowa.

Na schemacie powyżej zaznaczyłem: magazyn (1), garaże (2) i wraki samolotów (3), które mógł widzieć ambasador.

Przejazd samochodem z ul. Kutuzowa 9 w okolicę salonu samochodowego KIA-Centrum trwa około 1 minutę (900 m).

goo.gl/maps/9RQQz

8) Rozstanie się z wozem strażackim

W okolicy salonu samochodowego KIA Centrum limuzyna ambasadora i wóz straży pożarnej rozdzielili się. Samochód prowadzony przez oficera BOR-u dotarł do autokomisu, gdzie Kwaśniewski zaparkował. Natomiast wóz strażacki pojechał obok stacji benzynowej Inprokom do miejsca katastrofy.

Samochód strażaków zatrzymał się, wycofał i zawrócił w prawo. Widocznie dostali od kogoś sygnał, że źle jadą. Po kilkuset metrach znowu stanęli. Wysiedliśmy. Znajdowaliśmy się poza lotniskiem. Obok był rów, przed nami łąka. Zobaczyłem wicegubernatora, stał za rowem. Krzyczał do nas, że to tutaj i że jest grząsko.

Możliwe rozstanie się samochodów.

Inna wersja rozdzielenia się samochodów: strażackiego ze Smoleńska i polskiego dyplomaty.

9) Dojazd do autokomisu przy ul. Kutuzowa

Wóz dojeżdżającej straży pożarnej słychać z miejsca katastrofy wyraźnie od 2:14 na filmie Wiśniewskiego (8:51:33 CEST). Przy autokomisie ambasador wysiadł powiedzmy o 8:52 CEST.

Zawracamy, wyjeżdżamy z lotniska na drogę. Tam widzimy jakby dywan ze ścinków drzewnych, mnóstwo kawałków drewna. Cała jezdnia nimi usłana. Widzimy stojących nieruchomo Rosjan. Stoją jak wryci i wpatrują się w niebo. Potem dowiedzieliśmy się, że chwilę wcześniej tuż nad ich głowami, nad jezdnią przeleciał samolot.

A my ciągle nie wiemy, co się stało. No dobrze — samolot przejechał pas. Więc na pewno upadł na brzuch, na pewno ktoś przeżył. Człowiek się spodziewał, że trzeba będzie pomagać. Tymczasem dokoła samochody pędzą każdy w inną stronę. Stanęliśmy na poboczu, tam, gdzie te ścinki drzew.

Ścinki drzew przy autokomisie na ul. Kutuzowa.

Przejazd autem z ul.Kutuzowa 9 pod komis samochodowy zajmuje 2 minuty (1,2 km).

goo.gl/maps/yVhg9

10) Przejście przez polankę do wzgórka

Ostatecznie Kwaśniewski zaparkował w okolicy autokomisu (8:52 CEST) i z pomocą wicegubernatora, który wcześniej odnalazł miejsce upadku samolotu przeszli dalej przez łąkę (8:53 CEST) w pobliże wzgórka, z którego mogli obserwować miejsce katastrofy. Przejście z ul.Kutuzowa do wzgórka zajęło im około dwóch minut. Do wzgórka dotarli około 8:54 CEST, jeszcze przed ugaszeniem ognia.

Wysiedliśmy. Znajdowaliśmy się poza lotniskiem. Obok był rów, przed nami łąka. Zobaczyłem wicegubernatora, stał za rowem. Krzyczał do nas, że to tutaj i że jest grząsko.

Ale człowiek - jak pani wie - w takich momentach nie myśli o ostrożności. Naturalnym odruchem jest biec dalej, żeby komuś pomóc, kogoś ratować. Bo samolot przecież jak w filmach akcji wrył się prawdopodobnie w ziemię albo
wbił w jakąś ścianę. I my uwięzionym w nim ludziom jesteśmy potrzebni.

Zaczęliśmy biec. Pod butami czuło się miękki grunt, ale można się było po nim poruszać.

Po 100, może 150 metrach zobaczyliśmy cztery sterty złomu. Parowały dymem. Dym unosił się nad polami i szedł w górę. Jak podczas zbierania ziemniaków. Na polu, jesienią.

Poszliśmy w jedną stronę. Nic. Jacyś ludzie mówią: nie, to tam. Jesteśmy zaskoczeni, bo miejsce, które pokazują, nie znajduje się na torze lotu. W powietrzu unosi się silny zapach paliwa. Idąc, widzimy dwa, trzy kawałki metalu. I nagle — ogon. Dwadzieścia metrów od nas. Jeszcze straż gasi ogień. Dalej widzieliśmy podwozie z wysuniętymi kołami i z kawałkiem skrzydła. I wtedy do nas dotarło, że nie ma szans...

Przejście od ul. Kutuzowa przez łąkę do wzniesienia (120 m) zajęło im około minuty, dwóch.

Na filmie kręconym od ul. Kutuzowa: Jerzy Bahr i jego kierowca zmierzają na miejsce katastrofy. Przed nimi prawdopodobnie idzie wicegubernator, który być może podobnie jak polski ambasador jechał za wozem straży pożarnej. Jest godzina około 8:53 CEST.

Możliwe, że na filmie Wiśniewskiego (od 4:23) także widzimy wicegubernatora idącego w kierunku miejsca upadku Tupolewa (8:53:38 CEST)

11) Rozmowy telefoniczne ambasadora i jego kierowcy na wzniesieniu

Po dotarciu na wzniesienie kierowca Bahra próbował dodzwonić się do swoich kolegów w Katyniu ale żaden z nich nie odbierał telefonu. Dodzwonił się za to do swojej żony, która także była w Lesie Katyńskim i ona spotkała funkcjonariusza BOR-u, któremu oddała telefon. Natomiast ambasador zadzwonił do siostry, a następnie do sekretarki, pani Czartoryskiej. Telefony te mogli wykonać w czasie 8:55 - 9:05 CEST. Po tych telefonach do Jerzego Bahra zadzwonił pracownik Centrum Operacyjnego (9:07:53 CEST) by dwie, trzy minuty później połączyć go z ministrem Sikorskim (9:10 CEST).

Mój kierowca dzwonił.

Do Antoniego Macierewicza?

- Dlaczego do Macierewicza?

Bo Macierewicz, który był na cmentarzu katyńskim, dowiedział się o katastrofie od BOR-owca z lotniska.

- Wątpię, żeby Kwaśniewski miał jego telefon. Może od Geisela. Geisel był gdzieś w pobliżu. Słyszałem jego głos.

Mój kierowca ściągał BOR-owców z cmentarza w Katyniu. Krzyczał do telefonu, żeby natychmiast przyjeżdżali, że są potrzebni. Nie tam jest wasze miejsce - wołał - tylko tutaj.

i dalej 

Uspokoiłem nogi.

Powinienem kogoś poinformować. Odruchowo zadzwoniłem do mojej rodziny. Odebrała siostra. Powiedziałem dwa zdania. Że wydarzyła się katastrofa i że to, co widzę, jest przerażające. Usłyszałem jej krzyk. Następny telefon
wykonałem do pani Czartoryskiej, mojej sekretarki w ambasadzie.

Nie do ministra Sikorskiego?

- Nie miałem przy sobie jego bezpośredniego telefonu, wziąłem nie tę komórkę. Po chwili odezwało się Centrum Operacyjne Rządu i połączyło mnie z ministrem Sikorskim.

Była godzina 8.55.

- Minister już wiedział.

Od siedmiu minut. Od dyrektora Jarosława Bratkiewicza z departamentu polityki wschodniej, a ten od swego naczelnika Dariusza Górczyńskiego, który zadzwonił do niego z płyty lotniska.

- Zameldowałem ministrowi, co widzę. Nie pamiętam, w jakich słowach. To była krótka rozmowa.

Za miejscem, gdzie staliśmy, był wzgóreczek, rodzaj nasypu. Nie widzieliśmy, co za nim. 

 Staliśmy na lekkim wzniesieniu, więc widzieliśmy skalę katastrofy. Rosjanie z kolumny musieli usłyszeć wycie silników, kiedy pilot próbował poderwać maszynę. Ale widać, że lewym skrzydłem zaczął orać ziemię. Została świeżo wyrżnięta w ziemi bruzda. Większość elementów samolotu była wbita w ziemię na 30 centymetrów. Podeszli do nas milicjanci, którzy mieli zabezpieczać pobliskie skrzyżowanie w czasie przejazdu prezydenta. Powiedzieli, że raczej nikt nie przeżył.

Zacząłem dzwonić do kolegów z BOR w Katyniu. Jeden nie odbiera, drugi nie odbiera. Dodzwoniłem się do mojej żony, która była w Katyniu i grzała się w samochodzie telewizji polskiej. "Nie daj po sobie poznać, spadła tutka, chyba nikt nie przeżył. Znajdź mi kogoś od nas, bo nie mogę się dodzwonić". Potem okazało się, że wszystkie nasze połączenia z tego czasu, z tego miejsca zniknęły z telefonów, zostały wymazane. Nie wiem dlaczego, ani przez kogo.

Żona wyszła z samochodu, dziennikarze pytają: "Wylądowali już?". "Tak, chyba tak". Nie chciała nic mówić. Spotkała funkcjonariusza BOR, dała mu telefon. Mówię mu: "Słuchaj, spadła tutka". Stoimy przy niej, nie wygląda, żeby ktoś przeżył. Rosjanie twierdzą, że na pewno nie. Pakujcie się do samochodu i przyjeżdżajcie natychmiast na lotnisko. Tam jest broń naszych, ktoś musi od nas być, bo Rosjanie już ogradzają teren". "Ale tu mamy sprzęt, rzeczy..." - protestuje kolega. Mówię: "Zrozum. Tam do was już nikt nie przyjedzie".

O 9:08 CEST Bahr w rozmowie z pracownikiem Centrum Operacyjnego mówi:

No w tej chwili ja stoję, samolot jest całkowicie rozbity, stoimy w odległości 150 metrów, nie ma żadnego śladu życia, ugasili pożar, który był w przedniej części i to jest wszystko. Otoczone to jest już przez straż pożarną i ..

www.msz.gov.pl/resource/59113a1e-d3cd-4d2c-814e-d4cee9f3d1e6

www.msz.gov.pl/resource/7b563d26-39d7-4ff4-b09f-6f55181872af

www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/wiadomosci/informacja_w_sprawie_rozmow_10_kwietnia_2010_roku_po_katastrofie

Raport MAK (czas MSD):

10:59 - likwidacja otwartego ognia na miejscu upadku samolotu
11:03 - pełna likwidacja pożaru 

- Skierowałem się natychmiast za pierwszym zobaczonym wozem straży pożarnej i dzięki temu znalazłem się na miejscu bardzo, bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało - opowiada Bahr. Gdy dotarł na miejsce szczątki samolotu jeszcze się paliły. - Zobaczyłem krajobraz jak po trzęsieniu ziemi - mówi.
 

12)  Przejście w kierunku odwróconych kół.

Po rozmowach telefonicznych ambasador z kierowcą mogli dalej pójść w kierunku odwróconych kół drogą, którą wcześniej pokonał Wiśniewski. Trudno powiedzieć do którego dokładnie miejsca doszli biorąc pod uwagę to, że Bahr nie widział odwróconych kół w odróżnieniu od swojego kierowcy. Wierzchowski twierdzi, że ambasadora w pierwszych 2-3 minutach na miejscu katastrofy nie było tylko on potem dobiegł, doszedł.

Nie widziałem też żadnego kadłuba ani żadnych odwróconych do góry kół. Ze zdumieniem zobaczyłem je potem w telewizji.Sfilmował je Darek Łopacz, operator Wiktora Batera. Wdrapując się na dach pobliskiego sklepu. Na nasypie pojawili się żołnierze. Bardzo szybko. I jakiś samochód z gromadką ludzi. Tam chyba utworzyło się miejsce dowodzenia. Żołnierze rozbiegli się i zaczęli nas odpychać.

W powietrzu unosi się silny zapach paliwa. Idąc, widzimy dwa, trzy kawałki metalu. I nagle — ogon. Dwadzieścia metrów od nas. Jeszcze straż gasi ogień. Dalej widzieliśmy podwozie z wysuniętymi kołami i z kawałkiem skrzydła.I wtedy do nas dotarło, że nie ma szans...

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Tak, i to co się, jak się, jak się to wszystko wydarzało. Rozumiem, że pana ambasadora przy tym nie było, tak? Nie pamięta pan, może tak. Może to pewniejsze sformułowanie.
Pan Marcin Wierzchowski: Znaczy nie pamiętam.
Przewodniczący Antoni Macierewicz: Nie pamięta pan?
Pan Marcin Wierzchowski: Znaczy,
  przy tych pierwszych powiedzmy 2-3 minutach jego nie było. On potem dobiegł, doszedł.

(strona 80-81)

Powyżej droga jaką przebyli ambasador i oficer BOR po rozmowach telefonicznych na miejscu katastrofy.

Poniżej zdjęcie z 9:18 CEST na którym widać maszerującego Bahra w kierunku ogona samolotu.picasaweb.google.com/lh/photo/VcmmjloOY4R2mBseGIfJTEMjeey44zKN2wumt6VEHWM

O 9:39 CEST ambasador prawdopodobnie stoi już w grupie osób za ogonem samolotu.picasaweb.google.com/lh/photo/c_qZHku9LvhI2CqPE5nKtkMjeey44zKN2wumt6VEHWM

13) Droga do Katynia.

Na miejscu katastrofy ambasador ze swoim kierowcą przebywali około godziny, czyli opuścili miejsce tragedii gdzieś około 10:00 CEST. Po czym prawdopodobnie wrócili do limuzyny zaparkowanej przy ul.Kutuzowa i pojechali na mszę do Katynia. Przejazd samochodem trasą z autokomisu pod Memoriał Katyński zajmuje 27 minut (21,2 km)

goo.gl/maps/li2h8

O 10:39 CEST Jerzy Bahr rozmawia już z ministrem Sasinem na Cmentarzu Katyńskim przed mszą.plus.google.com/photos/102378894861157157464/albums/5500401481522330993/5500411332650681778

14) Droga wozu strażackiego

10.04.2010 samochód pożarniczy z Jednostki Straży Pożarnej nr 3 (PCz-3) pełnił dyżur na lotnisku w Smoleńsku.

Raport MAK:

PCz- 3 - dyżur na lotnisku od 08:00 w celu zabezpieczenia przyjęcia lotów szczególnie ważnych

Wozem tym prawdopodobnie był Ural-43206, który o 8:43 CEST ruszył spod wieży kontroli lotów (LNX) z zachodniej części lotniska do początku pasa startowego, gdzie został zauważony przez ambasadora Bahra.Dalej limuzyna ambasadora jechała za tym samochodem aż do ulicy Kutuzowa. Po raz pierwszy syrenę z tego wozu słychać na filmie Wiśniewskiego od 1:55 (mamy 8:51:14 CEST). Najgłośniej słychać ją od 2:14 do 2:50 (8:51:33 CEST - 8:52:09 CEST).

www.youtube.com/watch

Przed ZP Wiśniewski potwierdza że jedzie straż pożarna (od 14:40) a także od 23:25 mówi, że dopiero dojeżdża druga straż pożarna.

www.youtube.com/watch

Na filmie Wiśniewskiego Ural dociera na miejsce katastrofy dokładnie o 8:55 CEST (czas na filmie od 5:45)

Raport MAK:

10:55 - przybycie pierwszego zespołu strażackiego z PCz-3 

Droga wozu strażackiego za którym jechał ambasador z miejsca postoju przy wieży kontroli lotów (LNX) przez bramę nr 1 i 2 do miejsca katastrofy ma długość około 4,5 km. Ural pokonał tę trasę w 12 minut jadąc ze średnią prędkością 22,5 km/h.

Trasa wozu strażackiego. Wersja 1

Trasa wozu strażackiego przez bramę nr 1 i 3 do miejsca katastrofy wynosi około 5 km. W tym przypadku średnia prędkość to 25 km/h.

Trasa wozu strażackiego. Wersja 2

Maksymalna prędkość samochodu ciężarowego Ural-43206 wynosi 90 km/h.

www.stavto.ru/psa_43206.htm 

Inne źródła (w tym strony МЧС) podają inną wartość - 80 km/h.

www.22.mchs.gov.ru/powers/index.php

www.60.mchs.gov.ru/powers/detail.php

www.41.mchs.gov.ru/powers/index.php

czy też 85 km/h

www.49.mchs.gov.ru/upload/iblock/e9f/Avtocisterni.pdf

www.chelexpo.ru/ru/vystavki/8-transport-dostavka-gruzov/products/85790.html

15) Relacja Wiśniewskiego

Sławomir Wiśniewski przed Zespołem Parlamentarnym twierdzi, że drugi dźwięk słyszany od ok. 3:50 na jego materiale (w tym momencie jest 8:53:05 CEST) to syrena karetki pogotowia. Montażysta opisuje go jako wyjący, nie ryczący w wystąpieniu przed ZP (od 34:00).  Ten sam dźwięk słyszymy na filmie Wiśniewskiego od 4:20 (mamy 8:53:35 CEST) co potwierdza pracownik TVP przed ZP (od 37:05) mówiąc, że ten dźwięk wyjący to są karetki pogotowia. Dźwięk ten słyszymy również na filmiku nakręconym z okolic autokomisu. (od 3:10)

www.youtube.com/watch

Na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego (od 33:15) Wiśniewski twierdzi, że był na miejscu upadku samolotu mniej więcej 5-6 minut po katastrofie. Na tym samym spotkaniu (od 47:30) mówi, że na miejscu zdarzenia był około 8:48 według czasu ustawionego w kamerze.

Samochód UAZ, który zabrał Wiśniewskiego z miejsca katastrofy miał problemy żeby tam przejechać, bo tam nie ma drogi bitej tylko jakaś droga gruntowa (relacja montażysty przed ZP od 37:13). Czyli samochód UAZ zabrał Wiśniewskiego bezpośrednio z miejsca katastrofy dlatego montażysta TVP dość szybko, w ciągu kilku minut znalazł się przy bramie wjazdowej lotniska (brama nr 1).

PS. Ustalone godziny poszczególnych zdarzeń, które podałem mogą nieznacznie (o kilka minut) różnić się od tych rzeczywistych. Dotyczy to również tras samochodów.

Ludwiq
O mnie Ludwiq

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka