Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
1174
BLOG

Do ludzi prawicy: nie ekscytujmy się paradą błaznów!

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 16

 

Mam całkiem wielu znajomych, którzy pod wpływem ostatnich enuncjacji i fali „nawróceń” kilku celebrytów, dołączyli do ich entuzjastów, czy nawet fanów. Skądinąd inteligentni ludzie dają się złapać na tę grę pozorów, wyrażając dziś swój zachwyt nad Mellerem, czy innym pajacem. Ostrzegam – sami zaciskamy sobie pętlę wokół szyi. W ten sposób nie odsuniemy Platformy od władzy. W ten sposób ideowa, konserwatywna prawica nigdy nigdzie na świecie nie odniosła sukcesu. W Polsce też nie odniesie.
 
Polityczna ignorancja ponad wszystko
 
Nic tak bardzo nie kompromituje zastępów gwiazd i gwiazdeczek, niż oni sami, kiedy zaczynają się wypowiadać na polityczne tematy. Nadawany w TVN program Marcina Mellera „Drugie śniadanie mistrzów” jest tego najlepszym dowodem. Stopień politycznej ignorancji, powierzchowności w analizach, czy zwyczajnej głupoty jest wprost monumentalny – i chyba przyzna to każdy kto miał choć raz wątpliwą przyjemność obejrzenia tej parady błaznów. Platforma zawsze po nich chętnie sięgała i to z pełnym wyrachowaniem, mając świadomość, że to merytoryczna katastrofa. Hołowczyc jako europoseł, Majdan jako poseł do sejmiku, czy aktywni sportowcy w radach miast to przecież nic innego jak tylko próba poprawiania wyników wyborczych. Tusk jednak najwyraźniej czerpie od swoich europejskich wzorców – Berlusconiego i Putina. A robi to nawet wtedy, gdy ci artyści różnej maści go kompromitują. Tak było choćby podczas prezentacji Komitetu Honorowego Bronisława Komorowskiego. Nie pamiętam już nawet z czego bardziej się wówczas uśmiałem – zacietrzewionego bredzenia Andrzeja Wajdy, czy Andrzeja Chyry, który nie wiedział nawet jak ma na imię jego kandydat na urząd Prezydenta RP. To wszakże dziś ci sami ludzie; przypuszczalnie niewiele zmądrzeli. Kiedy jeden z liderów PO, Sławomir Nitras, zapowiada, że jego partia musi „powalczyć o ich głosy”, to myślę, że najlepiej to pokazuje styl myślenia rządzącej formacji.  
 
Wróg naszego wroga niekoniecznie przyjacielem
 
Zacznijmy od oczywistej konstatacji – krytyka Platformy przez Mellera, Lipińskiego tudzież inne gwiazdy i gwiazdki show-biznesu, nie oznacza wcale, że stają się oni naszymi – tj. prawicy – sojusznikami. Wręcz przeciwnie. Może dziś nieco osłabła nienawiść do PiS z lat 2006-2008, ale wciąż jest to w najlepszym razie niechęć. Trudno się nawet temu dziwić – na całym świecie wsparcie od celebrytów jest przywilejem lewicy. Dotąd wszakże nadzieje liberalno-lewackiego świata popkultury były lokowane w Platformie, którą postrzegano w głównej mierze jako anty-PiS, a więc formację zwalczająca prawicę. Niezaprzeczalnym sukcesem Tuska było to, że udało mu się w roku 2007 uzyskać poparcie zarówno tego skrajnie lewackiego frontu, który traktował SLD Olejniczaka jako przystawkę, a obok tego liberalnego wyborcy o modernistycznych aspiracjach, a nawet części elektoratu o konserwatywnej prominencji.
 
Uderzenie w Platformę z lewej strony
 
Dotychczasowe ubytki partii Tuska – zauważalne w badaniach opinii publicznej – to straty właśnie po lewej stronie. Symptomatyczne jest tutaj zwłaszcza odwrócenie się części tzw. elit. Piszę tak zwanych, gdyż osobiście w żadnym razie nie zaliczam do nich postaci świata show-biznesu. Ale tak to się u nas jakoś uciera, że obecność na pierwszych stronach kolorowych pisemek jest równoznaczne z ponadprzeciętną inteligencją. Jestem przekonany, że prędzej, czy później przerzucą oni cały swój entuzjazm na formację Napieralskiego. Nawet jeżeli jeszcze nie w tych wyborach, to już w następnych staną przy nim zwartym szeregiem. Znów będą próbowali mamić społeczeństwo, że nadejdą piękne dni. A co my im powiemy, skoro dziś zachwycamy się nad ich „mądrością”? Pisałem o tym i powtórzę raz jeszcze –Platforma w ciągu czterech najbliższych lat powtórzy drogę brytyjskiej Partii Liberalnej z lat dwudziestych ubiegłego wieku i spadnie do roli trzeciej siły. Bój o władzę w roku 2015 rozegra się bez jej udziału. Dlatego my, ludzie prawicy, nie mamy żadnego celu w tym, aby cieszyć się ze zwiększającego się wpływu gwiazdek show-biznesu na politykę. Nie opłaci się to nam nawet w krótkiej perspektywie – co jeżeli za miesiąc rzucą hasło: „narodzie, tylko nie PiS”? – a już na pewno w dłuższej.
 
Atak z dwóch stron
 
Sądzę, że obecnie rezerwuar głosów dla PiS leży w dwóch segmentach: na wsi i w miasteczkach, wśród ludzi, którzy najczęściej nie chodzą na wybory oraz wśród konserwatywnie zorientowanego elektoratu Platformy. Działania, rzecz jasna, należy podejmować na obydwu frontach i to niezależnie od siebie. Gdy chodzi o pierwszą sprawę jest to robione, a uczynienie europosła Janusza Wojciechowskiego rolną twarzą PiS wydaje się strzałem w dziesiątkę. Oto jest wreszcie człowiek, który zapracował w swojej działalności publicznej na miano wiarygodnego; merytoryczny i zaangażowany potrafi porwać masy, a na dodatek nie ciągną się za nim żadne kompromitujące skandale, jak to było w przypadku Mojzesowicza, obecnie jednego z liderów PJN.
 
Szkoda jednak, że lekceważy się drugą grupę. Co gorsza, część polityków i sympatyków PiS żyje jakimiś mrzonkami o okrążaniu Platformy z lewej strony. Pomijając już to, że nie zgadzam się z tym z powodów ideowych, to na dodatek jest to – w mojej ocenie – działanie nieskuteczne, a co gorsza szkodliwe. Przyjęcie, że nie można i nie warto walczyć o elektorat PO jest również niedorzeczne. Trzeba to robić, ale profilując działanie. Uważam, że jest możliwe – a co więcej, konieczne – wzięcie Platformy w „dwa ognie”. Tylko w ten sposób, tj. odbijając konserwatywnych wyborców partii Tuska, możemy z hukiem wygrać wybory. W tym przypadku chcieć znaczy móc, gdyż zmęczenie premierem i jego ekipą jest powszechne w tym elektoracie. Jednak, aby osiągnąć sukces nie można go obrażać i nie można dać się w łatwy sposób wpisywać w scenariusz Platformy. PiS dziś powinien pokazać swoje atuty, a więc realne sukcesy z lat 2005-2007 w połączeniu z kompleksowym programem i wachlarzem ekspertów oraz polityków, którzy w sposób skuteczny mogą to prezentować. Jeżeli to się uda – w połączeniu z utrzymaniem przy sobie młodych wyborców – istnieje realne szanse na poparcie w granicach 35% i tym samym zwycięstwo już w tym roku.

 

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka