Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
1535
BLOG

Z cyklu "teatr groteski": w PO objawił się Katon

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 31

Jestem ostatnią osobą, która chciałaby się podejmować obrony posła Węgrzyna. Jego prostactwo, infantylizm i – czasem wręcz – najzwyklejsze chamstwo w medialnych wypowiedziach, świadczą jak najgorzej o intelektualnej kondycji elity kadr rządzącej partii. Jednak jego usunięcie przez terenowy organ partyjny jest w pewnym stopniu symptomatyczne i nasuwa mi kilka przemyśleń.
 
Zatrważa, że takie osoby jak pan Węgrzyn trzeba tytułować „posłem”. Jeszcze bardziej smutne, że władze największego(!) poselskiego klubu wysyłają tego formatu postacie do tzw. komisji śledczych. Byłbym niepoprawnym marzycielem, gdybym życzył sobie, aby te instytucje choćby zbliżały się stopniem apartyjnego spojrzenia i merytorycznego przygotowania jej członków do tych, które funkcjonują przy podobnych okazjach w Stanach Zjednoczonych. Można by jednak oczekiwać pewnego minimum, a mianowicie, aby kluby poselskie posyłały w skład jej członków osoby z odpowiednim wykształceniem i stażem parlamentarnym. Tu pozytywnych przykładów dostarcza PiS w obecnej kadencji: śp. Z. Wasserman, A. Dera, B. Kempa, W. Szarama spełniają oba kryteria, a M. Wróbel przynajmniej jedno z nich. Kontrastem może być poseł Węgrzyn – osoba po średnim studium zawodowym i dopiero pierwszy raz zasiadająca w ławach poselskich.
 
W ogóle działalność komisji śledczych w tej kadencji każe spojrzeć przyjaznym okiem na propozycję marszałka Zbigniewa Romaszewskiego. Senator PiS rzucił w jednym z programów telewizyjnych, że członkowie komisji śledczych powinni być rekrutowani z mniej obciążonej pracą i zachowującej większy dystans do partyjnej polityki, wyższej izby parlamentu. Pomysł tym bardziej godny rozpatrzenia, że posłowie nie byliby już tak skorzy powoływania bezsensownych komisji – vide komisja ds. nacisków – gdyby mieli świadomość, że medialny splendor spłynie na ich kolegów z ław senatorskich.
 
Wróćmy jednak do sprawy posła Węgrzyna, wykluczonego wczoraj z Platformy. Dla mnie jest to w pewnym sensie rzecz niesłychana. Usuwanie członka z szeregów partii za nawet najgłupszy żart jest co najmniej kuriozalne. Dowcip był żałosny – choć jak sądzę, wyrażał odczucia niejednego przedstawiciela płci męskiej – ale Platforma jako formacja wyznaczająca standardy politycznej kultury, to przecież czysta groteska. Jeżeli Węgrzyn jest usuwany za to, że „z lesbijkami, to bym chętnie popatrzył”, to wypada zadać pytanie czemu Sądy Koleżeńskie spały, gdy Palikot wulgaryzował w sposób niebywały język parlamentarnej debaty; Komorowski formułował skandaliczne sądy z rodzaju „jaka wizyta, taki zamach”; Niesiołowski w każdej ze swoich wypowiedzi syczy jadem i chamstwem, obrażając nie tylko polityków z konkurencyjnych partii, ale też dziennikarzy. Podsumowując ten wątek można stwierdzić, że Platforma najpierw uczyniła prostego człowieka, jakim jest Węgrzyn, wpływowym samorządowcem, a później posłem, żeby koniec z końców wyrzucić go za to, że jest właśnie prymitywem.   
 
To nasuwa kolejne pytanie – o powód usunięcia Węgrzyna. Stwierdziliśmy już ponad wszelką wątpliwość, że nie chodzi tu o etykę. A kiedy w wewnątrzpartyjnej rozgrywce nie wiadomo o co chodzi, to idzie zazwyczaj o walkę frakcji – na poziomie centralnym, bądź lokalnym. W tym wypadku tym drugim. To opolski baron PO Leszek Korzeniowski rywalizował zacięcie o wpływy w województwie z naszym bohaterem. Wpadka wroga pobudziła go do działania. Przy czym dał dowód skrajnego zacietrzewienia. Nie jestem zdania, że członka partii nie można wykluczyć. Z pewnością gdy działa na jej szkodę nawet należy tak uczynić. Ale powinny to być nadzwyczajne i uzasadnione przypadki. Można polemizować czy takim jest ten posła Węgrzyna. Ale jeżeliby przyjąć tę pokrętną logikę, to czy Sąd Koleżeński nie powinien się zająć również wulgarną wypowiedzią Korzeniowskiego? Nie bardzo rozumiem w czym taki „popis” ustępuje infantylnym żartom Węgrzyna.
 
Trudno powiedzieć jak ten kabaretowy spór się zakończy, ale nie to jest najważniejsze. Być może chodzi o przeczołganie Węgrzyna, a może faktycznie Tusk pozbył się cudzą ręką niewygodnego człowieka. Ktoś taki w ogóle nie powinien znajdować wysokiego miejsca na liście jakiejkolwiek partii, ale do pewnego czasu był przecież nie tylko tolerowany, ale wręcz forowany przez władze klubu. Może chodziło o znalezienie głupka, który swoim prymitywizmem miał wyprowadzać przedstawicieli PiS w komisji śledczej z równowagi? Jeżeli tak, to znaczyłoby, że „murzyn” wykonał swoją robotę i „murzyn” może teraz odejść.
 
Jedno nie ulega najmniejszej wątpliwości. Cała sprawa – i jej szerszy kontekst – dobitnie wskazują nie tylko o miernocie kadr Platformy, ale też cynicznym posługiwaniu się takimi osobami jak Węgrzyn w celu podjudzania wojny z PiS, a także nieprzejrzystymi zasadami panującymi w partii Donalda Tuska.    

 

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka