Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
1942
BLOG

Nielegalny Raport, zakazana elegia

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 42

Chodzi oczywiście o dwie najnowsze „produkcje” autorstwa PiS – wydaną w formie książkowej broszurę „Raport o stanie Rzeczypospolitej” oraz półminutowy filmik dostępny w Internecie „Puste miejsce”. Chyba tylko w Polsce może wywołać wielką falę oburzenia to, że opozycja próbuje recenzować rząd i czcić pamięć o założycielu swojej partii.

 
Oba wydarzenia są w pewnym sensie symptomatyczne. Nawet nie tyle dlatego, że tak blisko ze sobą powiązane, ile ze względu na wściekłą odpowiedź nań ze strony ośrodków około rządowych. Kilka przykładów:
 
Paweł Graś (poseł PO, rzecznik rządu): PiS w ohydny sposób dzieli Polaków.
 
Stefan Niesiołowski (poseł PO, wicemarszałek Sejmu): To manifest wojny domowej.
 
Rafał Grupiński (poseł PO, szef partii w Wielkopolsce): To raport o stanie psychicznym autorów.
 
 
Nie ma więc merytorycznej dyskusji, nie ma próby refleksji nad tym co jest najbardziej istotne, czyli stanem Polski po trzech i pół roku od objęcia władzy przez Platformę. Oczywiście kpina jest potężną bronią i politycy, którzy w umiejętny sposób potrafią się nią posługiwać – w tym rządząca partia jest akurat dobra – mogą zdobyć dla siebie wiele punktów. Tyle, że jest granica, po której przekroczeniu kpina – niczym przysłowiowy miecz – obraca się przeciwko tym, którzy się nią wysługują. Wydaje się, że dziś Platforma dochodzi do tej granicy.
 
Skądinąd trudno się dziwić taktyce PO. Wszakże „na złodzieju czapka gore”. Platforma nie jest zainteresowana debatą o Polsce, ponieważ zdaje sobie sprawę, że czeka ją tutaj klęska. Pokazała to już odrzucając propozycję Jarosława Kaczyńskiego o comiesięcznym wysłuchaniu premiera w Sejmie; udowadnia to swoim zachowaniem po opublikowaniu Raportu. Sytuację ułatwiają jej nie tylko przyjazne media, ale też obszerność dokumentu, która sprawia, że znacznie wygodniejsze jest – tak dla nich, jak i większości leniwych dziennikarzy – toczenie sporu wobec wyrwanego z kontekstu zdania. Na dodatek oczywiście ujawniają się przy tym pokłady złej woli, co jest widoczne w groteskowej próbie przekonania mieszkańców Śląska, że to do nich wszystkich odnoszą się słowa o „zakamuflowanej opcji niemieckiej”, podczas gdy w rzeczywistości w Raporcie chodziło jedynie o aktywistów, którzy domagają się autonomii dla tego regionu Polski. Inna sprawa – co przyznaję – że słowa dobrano niezbyt szczęśliwie.
 
Bokiem natomiast przechodzą najważniejsze tezy Raportu i pytania, które zadają jego autorzy. Platforma nie kwapi się z wyjaśnieniami dlaczego tak horrendalnie narósł dług publiczny za jej kadencji. Za sprawę sklepowej drożyzny i podwyżki podatków właściwie Polacy powinni podziękować rządowi – wszak uchronił nas od kryzysu. Temat „zaorywania wsi” właściwie nie istnieje; nie od dziś wiadomo, że rolnicy są uprzywilejowaną grupą, vide KRUS, a na dodatek nie popierają Platformy, więc nie ma co sobie nimi zawracać głowy. Ograniczenie historii w szkołach średnich do dwóch godzin w całym cyklu(!) – dla tych którzy tak zechcą począwszy od 2012 roku – może przynieść jedynie pozytywy. Przecież głupkami, którym nie w głowie „patriotyczne bzdury” będzie się łatwiej rządziło. Wyliczać można by znacznie dłużej, ale po co?   
 
Swoje przy tej okazji ugrać próbują też gracze pomniejszego kalibru. Europoseł Marek Migalski w swoim oświadczeniu był łaskaw stwierdzić, że: Jarosław Kaczyński z pozycji piłsudczykowskiej przechodzi na pozycje endeckie. „Ukąszenie giertychowskie” powoduje, że dzisiejszy PiS staje się nowym LPR- em. Później temat twórczo rozwijał on i pozostali politycy jego formacji. Wychodzi więc na to, że miałem rację pisząc w czwartek, że właśnie to jest nowa strategia PJN. O pustosłowiu ze strony SLD nie ma sensu nawet pisać. Lewica musi w końcu czymś zastąpić swoje nicnierobienie, a gadanie to przecież najwygodniejszy ze sposobów.
 
Podobnie jest z elegią, choć przy tej okazji kaliber słów jest nieco mniejszy. Ale i tak okazuje się, że to „cyniczna gra śmiercią brata”. Oburzenie wywołuje też umieszczenie w spocie Donalda Tuska, Władimira Putina, czy Dmitrija Miedwiedwiewa. Nie ma bowiem mowy o zamachu w Smoleńsku – prokuratura była łaskawa już wycofać ten niewygodny wątek, choć wciąż nie dysponuje większością najważniejszych dowodów m.in. wrakiem samolotu, czy czarnymi skrzynkami.
 
Oczywiście i w tym przypadku niewygodne pytania pozostają bez odpowiedzi. Wymienię tylko te, które mnie najbardziej zastanawiają. Dlaczego Rosjanie przetrzymują u siebie od roku dowody? Dlaczego rzekomo potwierdzona godzina katastrofy (8:41) nie zgadza się z godziną zerwania linii energetycznych; czy od tego momentu samolot spadał przez trzy minuty? Dlaczego w ostatnich sekundach lotu około 30 pasażerów samolotu zdążyło włączyć swoje telefony komórkowe, skoro samolot spadał tylko trzy sekundy? Dlaczego Władimir Putin nalegał na rozdzielenie polskich wizyt? Dlaczego akurat Tomasz Turowski został wiceambasadorem na rosyjskiej placówce i grał „pierwsze skrzypce” w dniu katastrofy? Dlaczego zniknęły wszystkie kamizelki kuloodporne funkcjonariuszy BOR? Dlaczego wybito wszystkie szyby samolotu? Dlaczego samolot rozpadł się na tyle części? Dlaczego nie wybuchł pożar w lesie? Dlaczego wciąż Rosjanie dezinformują opinię publiczną – począwszy od pierwszego dnia, kiedy twierdzili, że polscy piloci nie znali rosyjskiego, poprzez opowiadanie bzdur o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania, a skończywszy na ostatnich bredniach, że odgłos przypominający strzały był w rzeczywistości gałęziami łamiącego się drzewa? Dlaczego ciała przyszły w zalakowanych trumnach pod rygorem ich nieotwierania w związku z groźbą rzekomej epidemii?
 
Ale to przecież wszystko bzdury i dowody na spiskową teorię dziejów typowego PiS-owskiego oszołoma. Kto myśli inaczej, niech obejrzy dzisiejsze wydanie „Kawy na ławę” i posłucha posła Adama Szejnfelda. Ten wybitny działacz Platformy stwierdził, że gdyby było odwrotnie i rosyjski samolot z prezydentem rozbił się na terenie Rzeczpospolitej, sprawy wyglądałyby analogicznie tylko z odwróceniem ról.
 
Tu już nawet nie ma co komentować. Mam tylko jedno pytanie – szaleju się pan nażarł przed programem, panie pośle??

 

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka