lukaszkutnowski lukaszkutnowski
131
BLOG

Bronek na prezydenta? Trzeba zarobić!

lukaszkutnowski lukaszkutnowski Polityka Obserwuj notkę 2

To takie zabawne, kiedy ktoś ma ambicje bulwarowego dziennikarza i pcha się z nimi na pierwsze strony gazet. Kto jak kto, ale Wojciech Sumliński jest w tym niezastąpiony!

Sam siebie określa jako dziennikarza śledczego. Rzetelności w tym mało, lecz z pewnością nie brakuje chęci wyłowienia taniej sensacji. Jeśli jutro więc w pałacu prezydenckim zasiądzie członek PIS-u, wtedy nasz węszący spisek autor Niebezpiecznych związków (bliżej temu do programu kobiecego niż do słynnej powieści) weźmie się za pracę na temat ciemnej przeszłości Andrzeja Dudy. Póki co jednak to kandydat PO jest łatwiejszym celem do wypromowania własnego dorobku pisarskiego. Po pierwsze wciąż piastuje urząd głowy państwa, po drugie to przeciwko niemu walczyli wszyscy kontrkandydaci (głosząc obalenie „systemu"). Wojciech Sumliński trochę chciał im pomóc i przy okazji zarobić na ciemnocie masy (co za niezręczne sformułowanie), która kupując „Fakt”, chętnie też sięgnie po tę czarną książeczkę, gdzie na ponad 300 stronach autor stara się udowodnić coś w co chyba tylko on sam potrafi uwierzyć, a i to udaje mu się (lub nie) z wielkim trudem.

W Niebezpiecznych związkachpróbuje się wmówić wyborcom, którzy mają czas na tego typu lektury, że Bronisław Komorowski to po prostu przestępca. Stawia się tu między partią rządzącą, WSI i mafią polsko-rosyjską znak równości. Oczywiście, spodoba się to bezkrytycznym czytelnikom. Trzeba jednakże wyjątkowej tępoty, aby jakiekolwiek słowa Sumlińskiego brać na poważnie, kiedy on sam swoją historię oplata w narracje z kryminału klasy B. Główny narrator (czyli autor) ma ewidentnie manię prześladowczą, widzi wszędzie wielki spisek. Powołuje się na sprawę fundacji Pro Civili, oskarża Platformę o kontakty niemal masońsko-sycylijskie, a w międzyczasie wplata pochwały dla… Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, opowiada o swojej misji wobec społeczeństwa, nawiązuje dumnie do Psalmów Dawidowych
i jednocześnie wyszczególnia własne zdjęcie, pięknie skrojoną biografię oraz zachętę do zamawiania pozostałych jego książek. Data publikacji, wydawca (self-publishing), sztuczna afera z Empikiem, bazowanie na poprzednim bestsellerze, narcyzm, autopromocja – jedyne co można przyznać Sumlińskiemu to fakt, że umie wyciągnąć pieniądze łatwym sposobem.

Ta książka miałaby sens, gdyby reklamowano ją wyłącznie jako fikcję polityczną.
W przypadku jednak mówienia w niej o „prawdzie” i innych hasłach ze słownika zubożałego intelektualnie prawicowca, nie dziwi wcale niechęć niektórych księgarzy do dystrybuowania tego tytułu. Czytelnikom należy jak najczęściej tę lekturę odradzać, a Wojciechowi Sumlińskiemu polecić większą ostrożność w szafowaniu nazwiskami i mniejszą chciwość na prosty zarobek. Kampania zaraz się skończy, ludzie zajmą się nowymi sensacjami, a markę
w środowisku dziennikarskim odbudować będzie trudno. Zwłaszcza gdy przy uważnej odczycie książka okazuje się zwykłym politycznym bublem.

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka