Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński
915
BLOG

Norwegia cz.XV

Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 

Idą mrozy a Oslo pełne ludzi

W Norwegii wszystko jest przewidywalne i odbywa się cyklicznie. I tak można mieć pewność idąc wieczorem w środę do miasta, że będzie ono niezbyt pełne, a późniejszych godzinach opustoszałe. I podobnie można mieć pewność udając się do centrum Oslo w piątek wieczór lub w sobotę, że zawsze zderzymy się z tłumem ludzi na Karl Johans Gate (jak pisze norweski pisarz Jo Nesbø – najmniejszej ulicy reprezentacyjnej świata). I podobnie stało się wczoraj, pomimo że temperatura sięgała prawie minus 10 stopni, a zapewne to dopiero początek. Najbardziej zdumiewali mnie grajkowie wytrwale wyśpiewujący rockowe ballady w mroźne powietrze, oraz ludzie siedzący na zewnątrz w kawiarniach i pubach. Co prawda wystawiono grzejniki elektryczne, ale poprawiały one sytuację co najwyżej do temperatury odczuwalnej zero, może 5 stopni celsjusza. W lekkich ubrankach ludzie wyskakiwali z pubów na papierosa na zewnątrz.

100 miliardowe (ze względu na wartość znajdujących się tam obrazów) Muzeum Muncha zmieniło wystawę: zniknęły wielkie oleje, a całe wypełniło się setkami grafik i litografii a także dziesiątkami notatników autora. Patrzę w kartki: znowu “Zazdrość” – jedna wersja, druga, trzecia, dziesiąta. Podobnie z “Pocałunkiem”, czy “Chorym dzieckiem” – te same motywy powracające jak obsesja. I ponownie litografie z tymi samymi motywami. Wygląda to tak, jakby Munch nosił w sobie kilkadziesiąt stałych motywów i kompozycji i każdy z nich odtwarzał nawet w kilkudziesięciu wersjach. Poza tym zawisły prace szkolne – ciekawe, szybko zaczął “odlatywać” od ciężkich szkolnych rysunków.

Zaszalałem. Zjadłem stek z renifera. Coś wspaniałego… Znacznie lepszy i bardziej soczysty od naszej dziczyzny. Do tego jakieś leśne owoce i grzyby, dziwny sposób na norweską “tortillę”: zapiekana warstwa ziemniaków i kapusty i tak na przemian. Ogólnie przepyszne.

Przeczytałem prawie całą serię norweskiego pisarza kryminalnego Jo Nesbø. Przypadkiem. Trafiłem w Polsce na stosik jego książek reklamowany – norweski mistrz mrocznego kryminału. Norweski? Trzeba kupić, może się czegoś dowiem o Norwegii. I faktycznie…. scena pierwszej książki – przecieka dach kamienicy w Oslo. Woda przemierza ściekając w dół kolejne warstwy budynku. Przy każdej warstwie pojawia się opis okresu, na przykład Oslo 100 lat temu i jakaś historia – oczywiście zgodnie ze skandynawską szkołą kryminału – wyjątkowo mroczna. To murarz, który wylał wylewkę pod podłogą dodawał do niej świńskiej krwi i włosia (podobno zaprawa kamienic w Oslo faktycznie nosi jej ślady), a któregoś razu żywcem zamurował swoją żonę w filarze. Nie wiem skąd się bierze ten mrok i perwersja skandynawskich kryminałów – muszą coś głęboko skrywać w zbiorowej duszy, czego nie widzę. Wyjątkowo poprawne politycznie i uprzejme społeczeństwa skrywają gdzieś na dnie podświadomości mroczne tajemnice.

Dowiaduję się całkiem sporo - Nesbø zresztą jedzie po Norwegii ostro. Po hipokryzji, nacjonaliźmie norweskim, o tym że sami “bohaterowie wojenni” podczas gdy do Waffen SS ustawiały się szeregi ochotników, podaje liczbe prawie 100.000 (sprawdziłem – to nieprawda, przesadził; w Waffen SS służyło 11.000 Norwegów, a faszystowski rząd Quislinga miał problemy ze skompletowaniem oddziałów). A także po małym Oslo, prześmiewa się z najmniejszego parlamentu, ulicy reprezetnacyjnej, zamku, króla który uciekł do Anglii podczas IIgiej wojny (zupełnie jak polski rząd do Rumunii). Kryminały są doskonałe – trzymają w ogromnym napięciu, przeważnie wpuszczają czytelnika na fałszywy trop a zakończenie jest nieoczekiwane. Głównym bohaterem jest genialny, ale upadły detektyw Harry Hole. W przerwach między śledztwami i rujnowaniem swoich związków zajmuje się piciem na umór, z czego coraz mniej chętnie wyciągają go koledzy i kobiety. Mroczne to Oslo Harrego Hole. Jedna z jego koleżanek idąc z Sofies Gate do dzielnicy Gronerlokka przez okolice St Hanshaugen (to moja okolica!) zostaje zatłuczona pałką przez nacjonalistów. Mój Boże! Wyglądam przez okno – spokojny park jak stał tak stoi, blondwłose dzieci bawią się na huśtawkach – drewniane skandynawskie domki i rząd pedantycznych kamienic. Sielanka. Gdzie tutaj te mroki? W każdym razie stwierdzam ze zdumieniem że Harry Hole jest moim sąsiadem (z autobusu spoglądam – o tu jest Sofies Gate 5), a jego ulubione miejsce na picie na umór – u Shrodera, jest tuż po sąsiedzku. Zagladam – kwadratowe proste stoły, proste norweskie jedzenie. Dużo ludzi, tanio (jak na Norwegię).

Prawo Jante. Podstawowe prawo leżące u podstaw mentalności skandynawskiej. Stanowi o ich sile i słabości.

1. Nie sądź, że jesteś kimś.
2. Nie sądź, że nam dorównujesz.
3. Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
4. Nie sądź, że jesteś lepszy od nas.
5. Nie sądź, że wiesz więcej, niż my.
6. Nie sądź, że jesteś czymś więcej, niż my.
7. Nie sądź, że coś potrafisz.
8. Nie masz prawa śmiać się z nas.
9. Nie sądź, że komukolwiek będzie na tobie zależało.
10. Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.

Siła i słabość – siła bo grupa jest wszystkim. Grupa pomoże, do grupy trzeba się dopasować, grupa jest silna, daje poczucie bezpieczeństwa. Grupa jest zuniformizowana. Nie bez powodu w Norwegii można spotkać jedynie 5 designów łazienek a 50% dziewczyn jak jeden mąż farbuje się na blond i formuje ze 3-4 modele typowej skandynawskiej fryzury – rozpuszczone włosy, warkocze, kok…

Jeśli się wyróżnisz, grupa da ci po łapach. Dlatego niektórzy skandynawowie głęboko nienawidzą własnej kultury. “Dlaczego to robisz inaczej niż my? Sądzisz że jesteś lepszy od nas?”. “Naprawdę sądzisz że masz lepszy pomysł na to niż my?”. Obecnie w Norwegii presja ta wyraża się poprzez oczekiwanie na robieniu kariery. Norwegia jest krajem sfeminizowanym i zgodnie z prawem Jante – każda kobieta powinna być obecnie nowoczesna i przeć do przodu. Rzeczywiście w większości krajów ciągle występują zjawiska ograniczające kobiety – szklany sufit w korporacjach, niższa średnia pensja itd. W Norwegii jednak to wahadło zostało przesunięte w drugą stronę. Niektóre kobiety nieśmiało wspominają że one wolałyby posiedzieć w domu zgodnie z tradycyjnym modelem. Dziwne dla nas Polaków, gdzie kobiety usiłują się raczej wyrwać z okowów zmaskulinizowanego społeczeństwa. Ale w Norwegii “cierpią”, “zmuszane” do robienia kariery.

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo pisuję głównie o historii i ekonomii ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości