Marek Mądrzak Marek Mądrzak
2348
BLOG

"Gazeta Polska" - "Tylko u nas" (takie wpadki)

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Powszechnie szanowany tygodnik – „Gazeta Polska”- coraz częściej na łamach ujawnia słabsze dni redakcji lub słabsze dni redaktorów. Od kilku tygodni z przerażeniem śledzę rubrykę „Tylko u nas” i stwierdzam, ze tabloidyzacja tygodnika posunęła się już zdecydowanie za daleko.

Dotychczas myślałem, że wyczynu autora artykułu o Waldemarze Kedaju nic nie pokona. Przypominam, że w „Gazecie Polskiej” opublikowano „sensacyjny” artykuł o przeszłości tego mało znanego, lecz odgrywającego niepoślednią rolę w środowisku, dziennikarza. Problem Czytelników polega na tym, że autor artykułu oparł się tylko na jednej z co najmniej 2 teczek Kedaja w IPN. Drugą, nie mniej ważną dla życiorysu Kedaja przemilczał. Jeśli czytają Państwo ten blog dłużej niż rok, to wiedzą, że taka przypadłość dotyczy większej liczby dziennikarzy i niektórych (?) pracowników IPN.

O ile dział „Archiwum IPN” bardzo sobie ceniłem w tym tygodniku, to rubryka „Tylko u nas” od początku budzi moją antypatię. Spotkanie pierwszego stopnia nastąpiło z artykułem o Pawle Dereszu. Nie, nie chodzi mi o artykuł Marii Argus sprzed 3 lat, tylko artykuł sprzed 3 (?) tygodni. W sposób godny Czerskiej autor udawał, że nazwisko Deresza nie pojawiało się jeszcze na łamach „Gazety Polskiej”, a chociaż takich informacji można było od niego oczekiwać. Natomiast na pewno nie należało oczekiwać od tego autora lektury dokumentu „Deklaracja współpracy z wywiadem wojskowym” Deresza, którą opublikowałem tutaj („w niszowym wydawnictwie”) ponad rok temu. Ale nic nie szkodzi -  gdy nie śledzi się rzeczy już opublikowanych, łatwiej jest wtrynić wydawcy tekst, a winę zawsze można zwalić na research(ów). Jak to szło? Jachowicz ściągał z „Gazety Polskiej”?

Tylko tyle wstępu, ale ja nie zaprosiłem dzisiaj Państwa na wieloletnie wypominki. Główny wątek to publikacja Kani i Marosza o Kwaśniewskich sprzed 2 tygodni. Autorzy starali się wielowątkowo ukazać przeszłość pary, zahaczając nie tylko o rejestrację „Alka” czy nędzny pastisz dowcipu o Clintonach, ale nawet o Wojska Ochrony Pogranicza. Nawiązanie do WOP w przypadku Kwaśniewskich jest zupełnie uprawnione ze względu na służbę wojskową ojca Kwaśniewskiej.

„Starali się”? Zastanawiam się, co znaczą te słowa w redakcji „Gazety Polskiej”. Przy opisywaniu biografii Juliana Kontego autorzy nie szczędzą szczegółów z pracy jego i pracy WOP jako formacji. Czy na pewno? Słynny przypadek matki Tuleyi powinien dać do myślenia Kani i Maroszowi. W artykule bezwzględnie zabrakło informacji z gdańskiego IPN. Według udostępnionych mi w IPN zapisów ewidencyjnych w latach 1986- 1988 Julian Konty dorabiał do wojskowej emerytury jako specjalista do spraw obronnych w Instytucie Maszyn Przepływowych PAN. W tym samym czasie został zarejestrowany jako tajny współpracownik (początkowo jako kandydat na tw) ps. „Wiarus” przez funkcjonariuszy Wydz. III-1 WUSW w Gdańsku. Wyeliminowany z sieci ze względu na stan zdrowia, akta w postaci 1 teczki personalnej i 1 teczki pracy złożono do archiwum i nadano im sygnaturę I-24673. Teczek w archiwum IPN (jawnym) nie znaleziono, ale nie znaleziono także nic o zniszczeniu akt. Pedantów informuję także, że w dzienniku rejestracyjnym gdańskiej jednostki Służby Bezpieczeństwa nie podaje się danych osobowych. Natomiast w dzienniku archiwalnym sygn. I tej samej jednostki nazwisko najpierw napisano jako Kontny, a potem dopisano właściwe brzmienie Konty. Jest tam także pomyłka w imieniu – Juliusz, ale można posiłkować się wpisaną datą urodzenia. Poza tym nie każdy SB-ek to specjalista od rzymskich imion.

Ocenę motywacji dziennikarzy „Gazety Polskiej” pozostawiam Czytelnikom. Nie odmówię sobie przyjemności wspomnienia, że mail do redakcji w tej sprawie pozostał bez odpowiedzi, a taką informacją kończy się większość artykułów Doroty Kani – nie udzielił odpowiedzi, nie udało się skontaktować itp. Obstawiam, że za rok w rubryce „Tylko u nas” pojawi się wątek Instytutu Maszyn Przepływowych.

Jutro Maciej Marosz – solo.

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura