Marek Mądrzak Marek Mądrzak
886
BLOG

Tomasz Turowski cz. 3-cia i pół

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Omówiłem wczoraj zawartość teczki akt paszportowych Turowskiego i wyeksponowałem fragmenty stojące w rażącej sprzeczności z wersją zaserwowaną przez Gmyza w 2011 r. Miłośnicy gatunku mogą bronić twórczości Gmyza, iż zdobył cenne, unikalne świadectwa historii mówionej. Grono historyków „mówionych” zwiększa się, bo zawsze lepiej nagrać weterana niż przeczytać książkę. Grono to ma również swoją nadreprezentację w pionie edukacyjnym IPN, które pasuje do uprawiania polityki historycznej, bo nagrany, a nawet cytowany później weteran (z rodziną) to głos(y) za IPN. Jednak pozostając w kręgu historii (zwykłej, bezprzymiotnikowej) stwierdzam, że Gmyz nie ustalił do tej biografii podstawowych faktów. Mógł je omówić i podważyć, uznać za całkowicie zmyślone lub za sfałszowane na potrzeby szpiegowskiej legendy. Jednak nie ustosunkował się do opisanych wczoraj faktów z bardzo prostej przyczyny: Gmyz z publikacjami na temat Turowskiego nie czekał na dokumentację (całą) IPN. Na karcie kontrolnej tej teczki wpisał datę zapoznania się: 16.07.2012 r., czyli 1 rok i 4 miesiące od obszernej publikacji w „URz”.

Trudno stwierdzić, co Gmyz przeczytał, gdy publikował o Turowskim po raz pierwszy. W artykule w „Rz” nie podał nawet jedynego znanego ze zbioru jawnego IPN nazwiska funkcjonariusza wywiadu MSW – Laskusa. Nazwisko to podano w podstawowym dla sprawy dokumencie – rubryce z dziennika rejestracyjnego Departamentu I pod numerem przyporządkowanym w innych pomocach ewidencyjnych do Turowskiego. O Laskusie napisał dopiero w lutym 2011 r. W niedawno wydanym wywiadzie-rzece Gmyz wyłożył o stosowanej przez siebie metodzie zapoznawania się z historią PRL (za tygodnikiem „Od Rzeczy”). Zapytany o strzał w rodziców Tuleyi opowiedział o korytarzowym spotkaniu z kablującym sędzią. Metoda dobra i odniósłbym ją do pierwszego artykułu o Turowskim w „Rz”: Gmyz nie zdążył nic przeczytać, ale uzyskał wiarygodne informacje od źródeł korytarzowych w IPN. To bardzo istotny moment tej historii, wrócimy do jesieni 2010 r.

O Laskusie jeszcze na tym blogu będzie, to bardzo barwna postać wywiadu, niewielu takich było. M.in. dla służby nauczył się podstaw hebrajskiego, przygotował werbunek w Izraelu, prowadził agenturę kościelną. Z rzeczy, których Gmyz nie opublikował, warto wspomnieć, że jednocześnie z Turowskim do jezuitów Laskus wprowadził agenta do zakonu franciszkanów. Domyślam się, że Gmyz od 2 lat wizytuje klasztory tego zakonu i wypytuje. Być może za jakieś 6 lat dowiemy się w tygodniku „Od Rzeczy” o jego tożsamości (pod warunkiem składania zeznań w organach wymiaru sprawiedliwości).

Gdy zabłądzi na ten blog Tomasz Szymborski, znów napisze, że zieję jadem (na Gmyza). Rzeczywiście zieję jadem na stosowane przez niego metody odtwarzania historii na „korytarzu”. Do ujawnienia przeszłości Turowskiego mogło dojść w okolicznościach innych niż tragiczne. Gmyz miał Turowskiego przez wiele lat przed tragicznym 2010 r. na wyciągnięcie ręki. Sam, bez skrępowania opisuje znane sobie długo wcześniej donosy, obecnie identyfikowane z kryptonimami Turowskiego. Serię opisywanych niedomagań Gmyza można rozszerzyć na  jego redakcyjny krąg, o sprawę publikacji w „Rz” wywiadu z Piotrem Jeglińskim (http://www.rp.pl/artykul/447002.html). Na końcu wywiadu Jegliński podaje, że szpiegował go jeszcze ktoś inny niż wymienieni. Czy chodziło mu już wtedy o Turowskiego? Sądząc z jego pojawienia się na sprawie Turowski contra Gmyz, to tak, a wywiad opublikowano 14.03.2010 r.! Dla redakcji „Rz” (ówczesnej) serdeczne gratulacje za produkcję medialnych seriali – po co wyjaśniać jedną sprawę do końca, kiedy można ciągnąć ją bez końca. Czy to alfabet polskiego niezależnego dziennikarstwa?

Nie pisałem dla Państwa notki tylko po to, aby przejechać się po pracownikach „Od Rzeczy”. W tej notce przejadę się po funkcjonariuszach IPN. Za najpoważniejszą rzecz, o jakiej nie zająknął się Gmyz, występując jako znawca sprawy Turowskiego, uważam przemilczenie, że akta paszportowe wywiadowcy czytała Pani prokurator z IPN dokładnie 15.02.2010 r. – wpis w karcie kontrolnej osób zapoznających się z teczką. Świadczy to o tym, że lustracją  Turowskiego, jak na Biuro Lustracyjne IPN, zajęto się wprost z prędkością światła. Nie mam na to potwierdzenia, ale ja nigdy nie czytałem akt paszportowych bez zapisów ewidencyjnych. Tym bardziej, nie jest to możliwe w pracy prokuratora z BL IPN. Sądzę, że po prostu Pani prokurator czytając na początku 2010 r. zapis z kartoteki odtworzeniowej Biura „C” MSW z kategorią „rozpracowanie operacyjne” wzięła Turowskiego za antykomunistycznego bohatera. Jeśli opierała się na „Słowniczku” skomponowanym przez jej przełożonych, to nic dziwnego. Jeśli czytała(by) akta wywiadu cywilnego, powinna wiedzieć, że rozpracowanie operacyjne to nie odpowiednik SOR w jednostkach krajowych, a co najmniej sprawa kandydata do werbunku na agenta. Niestety nie mogła liczyć na żadną merytoryczną pomoc, skoro osoba odpowiedzialna za stronę historyczną działalności Biura zapoznała się z podręcznikiem działania oficera WSW w połowie 2011 r. – kilka lat po objęciu funkcji. Pani prokurator pomocy wymagała, bo ujawniona w internecie przeszłość zawodowa charakteryzuje ją jako mało związaną z IPN. Następny prokurator IPN zapoznawał się z aktami paszportowymi Turowskiego dopiero w maju 2011 r. Po latach warto sprawdzić, czy Pani prokurator nie wydała Turowskiemu postanowienia o uznaniu jego oświadczenia lustracyjnego za prawdziwe. Ja, za tej władzuchny, dokumentów z postępowania nie dostanę. Co można stwierdzić jako ewidentne dzisiaj, to przewlekłość czynności w sprawie lustracji Turowskiego od początku 2010 r. do zrozumiałego przyspieszenia późną jesienią 2010 r. O roli Gmyza w tym wszystkim niech Państwo napiszą sobie sami.

Ponieważ sprawa Turowskiego jest wielowątkowa, jego nazwisko będzie się tu pojawiało. Moje dalsze badania pójdą w kierunku: opisania jego protektora spoza służby (imię i nazwisko, oficjalną biografię znam, a nie mam jeszcze dokumentów o jego prawdziwej działalności); czy Maria Dmochowska oszukiwała Jana Pospieszalskiego na oczach milionów telewidzów; skąd wiedział o Turowskim członek Rady IPN i szukał jego dokumentów już w 2005 r.

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura