Leopold Zgoda Leopold Zgoda
2021
BLOG

Bawią się Polską?

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 53

Władza sama sobie wmawia, że jest zaradna i skuteczna. Władza daje do zrozumienia, że opozycja powinna podziwiać w milczeniu jej poczynania, pod żadnym pozorem nie przeszkadzać, skoro poważni gracze zasiadają do kart. Mniejsze o to, czy karty są znaczone, skoro samo dopuszczenie do stołu jest najważniejsze. Czy doprawdy jest tak, że podczas prezydencji RP w UE wiele można ugrać, skoro o rezultatach gry decyduje to, co dzieje się poza stołem? Zainteresowani wiedzą, że nieformalne rozmowy i negocjacje są najbardziej istotne. Jeśli jest jednomyślność w głosowaniu na forum ogólnym, to jest ona już wcześniej dopracowana. Nie wszyscy mieszkańcy naszego kraju muszą o tym wiedzieć, ale politycy wiedzą. Nie wszyscy wyborcy muszą też zdawać sobie sprawę z tego, że nasza dzisiejsza prezydencja nie jest wyrazem jakiegoś szczególnego uznania pod adresem Polski i nie jest wyjątkowym sukcesem.  Taka była kolejność spełniania tej roli w administracyjnym procesie rotacji.  Czy przyznanie, że tak jest, zamiast pozorów, jakie to ważne i wyjątkowe, nie byłoby bardziej uczciwe?

Ci wszyscy, którzy chcą uchodzić za realistów praktycznych, gotowi są powiedzieć, że tutaj nie tyle o uczciwość chodzi, ile o skuteczność. Mało tego, gotowi są powiedzieć, że tak naprawdę w życiu liczy się tylko skuteczność, co sprawdza się zasobnością portfeli. Czy to znaczy, ze uczciwość nie jest skuteczna? To zależy, jak ją będziemy pojmować. Ważny jest tutaj czas. Jeśli mielibyśmy brać pod uwagę tylko "tu i teraz", to wszelkie działania, mające walor ofiarności, należałoby uznać za nieskuteczne. Należy także pamiętać, że skuteczność mniej lub więcej kosztuje.  Dobrze pojęte działania wiążą skuteczność (efektywność) z gospodarnością (ekonomicznością). Walor efektywności bierze pod uwagę rezultaty działania, walor ekonomiczności - jego przebieg. Warto tu dodać, że powstrzymanie się od działania jest także formą działania, jest działaniem przez zaniechanie, bo rodzi określone skutki.

Uczciwość - to stwierdzenie jest tutaj bodaj najważniejsze - nie jest tylko po to, aby się opłacała. Walor uczciwości ma nade wszystko wartość moralną, o której mówi etyka, to znaczy taką, która decyduje o naszym człowieczeństwie. Jeśli tak, to uczciwość zawsze jest cenna i zawsze ma swoje znaczenie. Uczciwość sięga w głąb naszego życia wewnętrznego, kształtuje wolę, dotyka sumienia, a zatem należy ją wiązać z motywacją. Sprawność profesjonalna może być jej pochodną. Immanuel Kant jakże trafnie zauważył, że "tylko dobra wola jest dobra". 

Po co odbiegam od tematu i o tym piszę?  Jestem daleki od tego, aby swymi wywodami zniechęcać do czytania, chociaż wiem, że tak może się stać.

Mam nieodparte wrażenie, że w ramach prezydencji Polski w Unii Europejskiej gra toczy się wyłącznie o krajowego wyborcę. Wygraną ma być wielki sukces w jesiennych wyborach.  Być może jest to także gra premiera Tuska o przyszłe wysokie stanowisko w administracji unijnej.  I nic w tym złego, pytanie tylko, jakim kosztem.

Słucham, oglądam polityków w TV (na ogół zawsze tych samych), którzy mają się za dobrych aktorów i odnoszę wrażenie, że ta gra pozorów sprawia im wielką radość. Czy nie jest tak, że na naszych oczach i za nasze pieniądze bawią się Polską? Bywają wzburzeni, oburzeni, nawzajem się oskarżają, nie dopuszczają do głosu, czas mija, schodzą ze sceny i wszystko wraca do normy, którą ma być spokój. Spokój sumienia - bo gra na dziś skończona, zadanie spełnione - czy cmentarny spokój? Wydawało się, że po katastrofie smoleńskiej nic już złego nie może nas spotkać. Tymczasem to, co dzieje się w naszym kraju po katastrofie, jest jeszcze bardziej niszczące.

 Nikt, kto przytomny i uczciwy, nie zaprzeczy temu, że katastrofa smoleńska ujawniła słabości naszego państwa. Tymczasem państwo mówi nam, że jesteśmy na "dobrej ścieżce" i możemy się tylko cieszyć, bo nastał czas prezydencji Polski w Unii Europejskiej. Mówi nam, że będziemy w ekstraklasie, byle tylko opozycja nie przeszkadzała.  Czy nie jest to, nie wiem na ile świadome, prowokowanie opozycji do gwałtownych wystąpień? Przed nami Euro2012. Czy w przyszłym roku władza powie nam, że skoro gramy to jesteśmy już w ekstraklasie? A może powie, że zaszkodziła opozycja?

Wydawało się, że katastrofa smoleńska doprowadzi do zrozumienia, porozumienia i owocnej współpracy w istotnych dla państwa zakresach. Okazuje się, że katastrofa ta może być zapowiedzią klęski, która dopiero przed nami. Albert Camus, autor Dżumy, laureat literackiej nagrody Nobla, do którego tak często się odwołuję, w Notatnikach (kwiecień 1948 - marzec 1951), mając na myśli Niemcy, napisał: "Nieszczęście, które dotknęło zbyt głęboko, rodzi dyspozycję do nieszczęścia, ona zaś powoduje, że popada się w nie samemu i pociąga za sobą drugiego".  Czy jest nadzieja na opamiętanie? Zawsze jest. Tyle tylko, że cena może być bardzo wysoka.

Czy półroczna prezydencja Polski w Unii Europejskiej może mieć swoje znaczenie? Oczywiście, że tak. I to mimo ograniczonych kompetencji za sprawą Lizbony. Nie trzeba być znawcą, ekspertem, politykiem, aby to wiedzieć.  Czy ma jakieś przełomowe znaczenie? Myślę, że najbardziej w tym znaczeniu, że możemy sobie jeszcze bardziej zaszkodzić. Przesadne gesty, puste słowa, choćby i za to na salonach chwalono, są śmieszne, nie są wyrazem odwagi, nie dodają powagi i wiarygodności.  W nadmiarze, zamiast budować, rujnują.  Niestety, tak odbieram środowe wystąpienie premiera Tuska w Strasburgu przed członkami Parlamentu Europejskiego. Można powiedzieć, że to był fatalny polski dzień, jako że opozycja się zaktywizowała. Na szczęście dla Europy i dla nas Europejczycy mają własne problemy i wystąpieniami naszych polityków nie muszą się przejmować.

Władza ucieka od problemów, które już są i tym sposobem je potęguje.  Opozycja nie zawsze pamięta, że jeśli nawet dojdzie do władzy, to trudności nie ubędzie. Zatem już dziś, jeśli tylko można, powinna dołożyć starań, aby je rozwiązać. Starania, aby władzy tylko dołożyć, aby się wywróciła, nie jest twórczym działaniem. Czasami wystarczy zrobić unik, aby przeciwnik sam się wywrócił. Albert Camus jakże mądrze zauważył: "Nie mówi się ćwierć tego, co się wie. Inaczej wszystko by runęło. Ta odrobina, którą się mówi, i już wyją".

Czy tylko władza ucieka od problemów, skoro wyborcy ją popierają? Jesteśmy krajem coraz bardziej zasobnym, ale czy to znaczy, że zmierzamy w dobrym kierunku? A to zróżnicowanie w sferze posiadania, które (bez ustawy reprywatyzacyjnej) w tak krótkim czasie zaistniało, nie może budzić wielkiego niepokoju?

Problem ma bardziej ogólny wymiar europejski i cywilizacyjny, ale ma także specyficznie Polski charakter. Nie można żyć tylko wygodnie, spokojnie i tylko się bawić. Nie można bezstresowo sprawować władzy. Odpowiedzialna praca nie jest tylko zabawą. Praca jest działaniem z myślą o dniu jutrzejszym. Nazywanie rzeczy po imieniu jest pierwszym takiej pracy zadaniem i jest to w dużym stopniu zadanie opozycji. Złudzeniem jest, że jak umilknie opozycja, to wszystko będzie dobrze. To oczywiste, że likwidacja opozycji prowadzi do jakiejś odmiany totalitaryzmu. Kolejnym zadaniem jest wyciągnięcie wniosków i ich realizacja. I to jest zadanie w największym stopniu tych, którzy rządzą. Tego dzisiaj nie mamy. Jednym z niezbędnych warunków pracy, ściślej mówiąc, współpracy władzy i opozycji, jest twórczy spór.  Umiejętności twórczego spierania się trzeba uczyć już w szkole. Tego także dzisiaj nie mamy.

Aby twórczy spór mógł mieć miejsce, muszą zaistnieć sprzyjające ku temu warunki. Niezbędne jest jakieś wzajemne kwantum szacunku każdej ze stron sporu... Odwołanie się do wspólnych interesów tu nie wystarczy. Minimum zaufania jest już potrzebne, aby wspólne interesy zauważyć, jako że na pierwszym planie jest to, co dzieli i różni.

Zaufanie, które przybiera formę naturalnej życzliwości, nie jest skutkiem jakiejś umowy, tym bardziej kalkulacji.  Zaufanie jest warunkiem rzetelnej umowy i jej realizacji.  Trudno jest nawet myśleć o zaufaniu, jeśli brak jest szacunku dla danej osoby. Potrzeba szacunku sięga w głąb ludzkich serc. Dodajmy, że szacunek dla godności życia osobowego jest immanentną cechą kultury europejskiej.

Premier Donald Tusk nie jest na miarę Peryklesa. Odwoływanie się do tradycji Grecji antycznej, przy jednoczesnym pomniejszeniu znaczenia dzisiejszego kryzysu w Grecji, odwołanie się do tradycji oświeceniowej, przy jednoczesnym pominięciu tradycji chrześcijańskiej, która ukształtowała pojęcie godności życia człowieka jako wartości niezbywalnej, w programowym wystąpieniu premiera Polski, która wydała Jana Pawła II, jest już tylko przeczeniem. Premier Tusk, mówiąc o kryzysie zaufania pomiędzy poszczególnymi krajami, apelował o "więcej Europy w Europie". Czas zapytać, jakiej Europy?

Odnoszę wrażenie, że najbardziej szczerą była wypowiedź holenderskiego posła Barry Mandlenera. Mogę się zgodzić, że była to wypowiedź nie do przyjęcia, ale prawdą jest, że nie tylko Holendrzy nie chcą "polskich bezrobotnych, rumuńskich żebraków, ani imigrantów z Afryki Północnej". To jest realny problem. Ściślej mówiąc, podwójny problem. Po pierwsze tak jest, a po drugie, nie chcemy o tym rozmawiać, potrafimy być bardzo zakłamani. A przecież my ten problem u siebie mamy dopiero przed sobą. Mam tu na myśli politykę imigracyjną. Co zrobić, aby bogata Europa zechciała rozwiązywać uczciwie realne problemy?

Głos Barry Mandlenera jest ostrzeżeniem i daje do myślenia. Gładkie, może i oczekiwane słowa, bo tak jest przyjemniej i dla wielu wygodniej, także w Polsce, niczemu dobremu nie służą. Zwłaszcza w dłuższym okresie czasu. Ale to jeszcze nie znaczy, że przenoszenie "wojny polsko-polskiej" na forum Unii Europejskiej jest do przyjęcia. Złe praktyki jednej ze stron sporu, nie mogą stanowić alibi do podobnych zachowań strony drugiej. A tak niestety się dzieje. Można zapytać, czy ośmieszanie i uciszanie opozycji we własnym kraju nie skłania do takich właśnie zachowań? Co jeszcze nie znaczy, że je usprawiedliwia.

Formułę "3 razy E" (efektywność, ekonomiczność, etyka) znalazłem w publikacjach prof. Wojciecha Gasparskiego z zakresu etyki biznesu. Dodajmy do tej formuły, także za sugestią Profesora, czwarte "E", którym jest szeroko pojęta edukacja.  Mam tu na myśli nie tylko kształcenie (nabywanie wiadomości i umiejętności zawodowych), ale nade wszystko wychowanie, kształtowanie prawych charakterów i odpowiedzialnych postaw.

Bawiący się Polską politycy, dając zły przykład,  w tym nie pomagają. Polityka, wbrew temu, co się widzi i myśli, to poważne, trudne i odpowiedzialne zajęcie. Mam tu na myśli nie tylko odpowiedzialność w sensie politycznym i prawnym, ale nade wszystko odpowiedzialność moralną. Brak tej ostatniej sprawia, że zawodzi odpowiedzialność polityczna, ale także prawna. Są przestępstwa, tylko dowodów i przestępców brak. A jeśli już się odnajdą, to raczej po stronie opozycji.

Wracając do wystąpienia premiera Tuska na forum Parlamentu Europejskiego pamiętnego dnia w Strasburgu, chcę podkreślić, że odwołanie się do Grecji antycznej nie jest bezzasadne.  Myślę, że kandydaci na polityków powinni mieć za sobą dobrą znajomość i zrozumienie między innymi wystąpień Peryklesa. Są teksty, które zawsze są ważne i dają do myślenia. Najlepiej jednak czynić to odpowiednio wcześniej w szkole średniej, w ramach dobrze prowadzonych zajęć z wychowania obywatelskiego.  Może wtedy mniej będzie w życiu i polityce tych, którzy się tylko bawią.

Andrzej Poniedzielski, urokliwie zatroskany, misterny w celnych, krytycznych wypowiedziach, a zarazem pełen pogodnego humoru, napisał:

           

          A wolność to nie jest port, ani adres i nie przystań

          Wolność, to ona po to może być, żeby z niej czasem

          Nie skorzystać...

 

Skłonny jestem zadedykować te piękne i prawdziwe słowa Piosenki o chyba jeszcze miłości, które przypominają mi wiersze Norwida, wszystkim naszym politykom.

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości