Leopold Zgoda Leopold Zgoda
411
BLOG

Wybory 2011

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Postanowiłem i ja zabrać głos w sprawie wyborów. Tyle ostatnio pada słów i zapewnień, że kandydaci, jeśli tylko będą wybrani, to zatroszczą się o dobro wspólne i godność Polaków. Czy wiedzą, o czym mówią i do czego się zobowiązują? A wcześniej, przed kampanią wyborczą, o co się troszczyli? Czy nie wystarczy zadbać o swoją własną godność, aby zachowywać się przyzwoicie?

Dobro wspólne jest dobrem, którego sami sobie, każdy z osobna, nie zapewnimy. Dobro wspólne jest dobrem, do którego dostęp powinien mieć zapewniony każdy członek danej wspólnoty. Wydaje się, że pierwszym takim dobrem jest pokój. Jakie warunki muszą być spełnione, aby faktycznie zaistniał?

Albert Schweitzer, odbierając w 1954 r. w Oslo pokojową nagrodę Nobla, powiedział: "Moim przekonaniem jest, że tylko wtedy będziemy mogli rozwiązać problem pokoju, jeśli wyrzekniemy się wojny ze względów moralnych, z tych racji, że wojna przemienia nas w istoty nieludzkie". Czy dopiero wojna to czyni?

Wiązanie moralności, o której mówi etyka, z pokojem, którego pragnie świat, ma głębszy sens. Słowa Schweitzera można odnieść nie tylko do wojen światowych i innych konfliktów zbrojnych. W rodzinie, w szkole, w miejscu pracy, ale także we wspólnocie państwowej i narodowej, jakże błogosławiony jest pokój. Pokój, który nie wyklucza sporów, konkurencji i współzawodnictwa, a który emanuje z wnętrza człowieka. Niewątpliwie chodzi o poszanowanie godności życia osobowego.

Prawo stanowione (pozytywne) tu nie wystarczy. Prawa człowieka, o których tyle się mówi, mają nade wszystko wymiar moralny. Norma prawna odwołuje się do siły, którą daje władza i obowiązuje na określonym terytorium. Norma moralna odwołuje się do sumienia. Jej przestrzeganie w najwyższym stopniu zależy od procesów edukacyjno- wychowawczych. Nie wystarczy kształcić, trzeba wychowywać.

Już Arystoteles uczył, że realizujemy się we współdziałaniu. Poczucie moralne, sumienie, ma być przewodnikiem, udział w tym, co w życiu jest dobre i moralnie piękne - nagrodą. Czas i przestrzeń, w których się odnajdujemy, bo nie my siebie powołujemy do życia, ma być polem siewu i zbiorów, nie zaś wyłącznie polem finansowo wymiernej kalkulacji i jawnej lub ukrytej bezwzględnej walki o przetrwanie. To współdziałanie ma mieć już miejsce na poziomie wypowiadanych słów. Nie bez powodu ateńska agora, rynek, kojarzy się jednoznacznie z działalnością obywatelską i edukacyjną Sokratesa.

Dialog, który jest odmianą walki, ma służyć wydobywaniu prawdy. A odwołanie się do tradycji, czemu ma służyć? Odpowiem na to pytanie kolejnym pytaniem. Czy można odpowiedzialnie myśleć o przyszłości udając, że przeszłości nie było, że "jesteśmy znikąd"?

W technice i technologii to, co nowsze wypiera to, co starsze, jako że jest bardziej użyteczne i skuteczne. W kulturze, która z tradycji wyrasta, jeśli pogląd czy dokonanie jest wartościowe to takim pozostaje. Wystarczy je wydobyć i ukazać, aby się zachwycić i innych wzbogacić. Aby uwierzyć, że można być lepszym człowiekiem. Przedsiębiorczość i kreatywność, o których dzisiaj tyle się mówi, także na tym mogą polegać.

I może jeszcze jedna uwaga w związku z tradycją. Demokracja, także ta, której nam brak, bezpośrednia, nie zapewnia samoistnie sprawiedliwych wyroków sądowych.  Ateny, które były państwem-miastem (gr. polis) o ustroju demokratycznym, skazały Sokratesa na śmierć. Skłaniał do twórczego wysiłku, do myślenia, do pracy nad sobą, Uczył, że "bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto". Był niewygodny. Stąd potem u Platona myśl, że sprawami państwa powinni się zajmować ludzie dobrze wykształceni. Arystoteles, duchowy wnuk Sokratesa i uczeń Platona, dopowiedział, że potrzebny jest prawy charakter, który jest owocem wychowania. Wychowanie do wolności jest nie tylko naszym problemem.

Życzliwość w miejscach publicznych i w sytuacjach pozornie banalnych, zaufanie społeczne, które dzisiaj nosi nazwę kapitału społecznego, przedsiębiorczość i kreatywność dobrze pojęta, są dobrem, którego nam brak. Lecz dobrego wychowania i prawych charakterów brakuje nam najbardziej, zwłaszcza w sferze publicznej i politycznej. Czego mamy niewątpliwie w nadmiarze? Zazdrości, zawiści, zachłanności i nienawiści już na poziomie wypowiadanych słów. Czy nie jest tak, że na takie słowa przyzwala dom i szkoła? Skąd tyle wulgaryzmów na ulicy? Do czego mogą prowadzić głupie, nieprzemyślane, niesprawiedliwe i okrutne słowa, jeśli nie do wojny?

Ale tutaj nie chodzi o piękne słowa, modny strój, deklaracje bez pokrycia i wyuczone gesty na czas wyborów. Realizujemy się w działaniu. Działając współdziałamy. Tadeusz Kotarbiński, twórca prakseologii, nauki o skutecznym działaniu, bardzo szeroko pojmując współdziałanie mówił o kooperacji pozytywnej i negatywnej. Strony walczące też jakoś współdziałają dostosowując swe zachowania do działań strony przeciwnej. Jakie owoce wydaje współdziałanie, które na tym polega, że strony zmierzają do wzajemnego wyniszczenia się? Czy takich właśnie zachowań nie mamy w nadmiarze w polityce, w której troska o dobro wspólne powinna być pierwszą wartością? Deklaracje tu nie wystarczą.

Dzielimy się, społeczeństwo się atomizuje. Dosłownie wszystko chcemy sprywatyzować. To, że są kraje, w których jest jeszcze gorzej, nie może być usprawiedliwieniem. W najbardziej podstawowych sprawach nie potrafimy się porozumieć. Porozumienie, poprzedzone pracą nad sobą, aby sprawę przemyśleć, powinno być zapowiedzią owocnej współpracy. Tego nie potrafimy. Sądy mają rozstrzygać o znaczeniach słów, bo w domu i szkole już się o to nie dba. Sprawy drobne urastają do rangi problemów, co sprawia, że prawdziwych problemów się nie dostrzega. Nie mówiąc już o ich rozwiązywaniu. Nie dostrzega się spraw związanych z godnością. Z drugiej zaś strony, jak bardzo nadużywane jest słowo "godność". W polityce, podczas kampanii wyborczej, słowo "godność" jest jednym z najbardziej niegodnie używanych słów. Aż wstyd się nim posługiwać. Co tak naprawdę znaczy to słowo?

Trzeba nam wyróżnić trzy podstawowe znaczenia słowa "godność" (łać. dignitas). W pierwszym z nich chodzi o godność, jako wartość przyrodzoną człowiekowi. Jest to wartość niezbywalna. W tradycji starotestamentowej i chrześcijańskiej człowiek jest pojęty na obraz i podobieństwo Boga. Bóg jest osobą pierwszą i człowiek jest osobą. Człowiek jest istotą wolną, może podejmować decyzje, jest bytem autonomicznym. Świadomość tego faktu czyni bardziej wolnym. Nieco inaczej widzi sprawę Immanuel Kant. "Postępuj tak - pisze on - byś człowieczeństwa tak w twojej osobie jako też w osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka". Kant odwołuje się do rozumu i tylko rozumu, ale zauważmy tutaj, że niebo dla człowieka w filozofii Kanta nie jest zamknięte.

W drugim znaczeniu słowa "godność" chodzi o wartość, która ma być dopiero wypracowana i odpowiednim życiem potwierdzona. Można ją mieć lub nie mieć. Starożytni i chrześcijanie mówili tutaj o cnocie. Używam tutaj czasu przeszłego, ponieważ sens słowa "cnota" uległ istotnej deformacji. Jakże celnie wypowiedział się w tej sprawie Zbigniew Herbert w pięknym i smutnym wierszu Pan Cogito o cnocie.

Tadeusz Kotarbiński, o którym już wspomniałem, twórca prakseologii i etyki spolegliwego opiekuna, skłonny był mówić o ludziach godnych szacunku. Chodzi o ludzi, który nie zawodzą w potrzebie. Chodzi tu także o człowieka mądrego, który dobrym słowem potrafi obdarować bliźniego.

Zbrodniarz, złodziej, alkoholik, nade wszystko zaś ekspert, który pomija prawdę i pyta o pieniądze, w tym drugim znaczeniu nie są godni szacunku. Na szacunek własnym życiem trzeba sobie zasłużyć. A co z ludźmi niepełnosprawnymi, głęboko upośledzonymi, chorymi na starość, na którą nie ma lekarstwa? Okazuje się, że nie wolno nam zrezygnować z pierwszego znaczenia słowa "godność". To sprawa międzyludzkiej solidarności. I jeśli nadal będziemy wierzyć, że naszym bliźnim jest człowiek w największej potrzebie, to odnajdziemy miejsce na dobrze pojęty paternalizm. To znaczy taki, który nie przeczy zasadzie pomocniczości. A sprawa jest o tyle trudna, że ponowoczesny świat wmawia nam, że naszym bliźnim jest tylko ten, z którym, lub którym, można się zabawić.

Ale jest jeszcze trzecie znaczenie słowa "godność", które mamy na myśli mówiąc o godnych warunkach życia. Czym mierzyć ową godność, jak oceniać warunki życia godne człowieka? Wielkością posiadanych dóbr, ilością zarobionych pieniędzy? Jedna z sentencji rzymskich brzmi: Avidas, avidas natura parum est (Dla chciwych mało całego świata). Wydaje się, że chodzi o warunki do tego niezbędne, aby to, co zadane, człowieczeństwo, mogło się ujawnić i rozwinąć. Taki jest głębszy sens owej krzątaniny, którą nazywamy polityką i gospodarowaniem. O tym się zapomina. I o tym postanowiłem napisać. Bo przedwyborcze spektakle, których jesteśmy świadkami, potrafią być poniżej jakiejkolwiek godności. Czy muszę podawać przykłady?

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości