Leopold Zgoda Leopold Zgoda
751
BLOG

Poprawka prof. Marka Rockiego

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Niniejszy tekst nawiązuje do mego wpisu Wybory 2011. Jak wybierać, kiedy władza drastycznie ogranicza dostęp do informacji publicznej? Poprawka senatora Marka Rockiego, przyjęta przez Sejm podczas ostatniego posiedzenia, takie ograniczenie wprowadza. Jaka jest ich natura i jakie mogą być ich konsekwencje? Czy tylko o ochronę ważnych interesów państwa tu chodzi?

Wyjdźmy od pojęcia systemu społecznego i przyjmijmy, że społeczeństwo polskie jest takim systemem. Przyjmijmy, że ekonomia (gospodarka), polityka i kultura są podstawowymi elementami systemu społecznego i zapytajmy o więzi, które sprawiają, że jest system.

Najczęściej wskazuje się na wyjątkową rolę ekonomii i powiązania gospodarcze. Do znudzenia powtarza się słowa prezydenta USA Billa Clintona (z czasu jego kampanii prezydenckiej w 1992 r.): "It’s the economy, stupid" (Liczy się gospodarka, głupcze). Najczęściej rozumie się te słowa tak, że liczy się tylko gospodarka. Polityka i kultura mają być o tyle ważne, o ile spełniają służebną rolę. Czy słusznie? Światowy kryzys w zakresie finansów i bankowości (druga fala, która - jak mówią eksperci - jest dopiero przed nami), uzasadnia pytanie, na które - wydawało się - odpowiedź jest już od dawna wiadoma.   

Kenneth Boulding, amerykański ekonomista światowego formatu, posługując się słowem "system" w odniesieniu do wymienionych podsystemów systemu społecznego, który nazywa społeczeństwem, ekonomię nazywa systemem wymiany, jako że prawa wymiany w gospodarce wolnorynkowej mają być respektowane, politykę nazywa systemem represji, bo władza musi dysponować siłą, kulturę nazywa systemem integracji. Zauważmy, że dopiero w kulturze doszukuje się więzi, które sprawiają, że jest system.

W rozprawie Etyka i biznes jakże trafnie zauważa: "System wymiany niemal zawsze dostarcza jednostkom możliwości uzyskania indywidualnych korzyści przez poświęcenie zasad moralnych. Instytucje wymian bowiem same z siebie nie wyzwalają ani kontroli, ani internalizacji - to znaczy ani systemu groźby, ani systemu integracji, dzięki którym owe wartości moralne mogłyby zostać zachowane. Społeczeństwo, które poświęca nieproporcjonalnie dużą część swego życia i energii systemowi wymiany, może doprowadzić do podważenia tego systemu". Czy nie jest to przestroga także i pod naszym adresem?

Nieco dalej Boulding pisze: "Problemem społeczeństwa jest znalezienie właściwych proporcji. Nadmierna dominacja systemu przymusu, systemu rynkowego czy systemu integracji powoduje zazwyczaj rozkład życia moralnego, a nawet dezintegrację społeczeństwa". Czy nie jest to myśl, której doszukać się już można w filozofii umiaru Arystotelesa?

W jego Etyce nikomachejskiej możemy przeczytać: "I jak w Olimpii wieńczy się nie tych, co najpiękniejsi i najsilniejsi, lecz tych, co biorą udział w igrzyskach (jako, że w śród nich są zwycięzcy), tak też uczestnikami tego, co w życiu jest dobre i moralnie piękne, stają się słusznie ci, którzy działają". Zauważmy, że autor tych pięknych i prawdziwych słów, nie twierdzi, że wystarczy działać, aby mieć udział w tym, co w życiu jest dobre i moralnie piękne. Jak zatem żyć, pracować, działać?   

W Polityce Arystoteles pisze: "Wszystkim ludziom właściwy jest z natury pęd do życia we wspólnocie, a ten, kto ją zestroił, jest twórcą największych dóbr. Jak bowiem człowiek doskonale rozwinięty jest najprzedniejszym ze stworzeń, tak jest i najgorszym ze wszystkich, jeśli się wyłamie z prawa i sprawiedliwości. Najgorsza jest bowiem nieprawość uzbrojona, człowiek zaś rodzi się wyposażony w broń, jaką są jego zdolności umysłowe i moralne, które jak żadne inne mogą być niewłaściwie nadużywane. Dlatego człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym i najdzikszym stworzeniem, najpodlejszym w pożądliwości zmysłowej i żarłoczności". Czy nie przesadzam w powtarzaniu cytatów?

Zaskakuje aktualność tych słów. Okazuje się, że człowiek aż tak bardzo się nie zmienia. Ale dlaczego mamy sięgać w tak odległą przeszłość? Aby w szumie informacyjnym naszych dni nie zagubić wartości, które zawsze są ważne. W kulturze decydują się sprawy wartości, hierarchii wartości, sensu życia. Nie ma kultury, która kształtuje człowieka, bez zrozumienia roli tradycji. Tymczasem współczesność wychodzi z założenia, że teraźniejszość sama sobie wystarczy. Czy taki pogląd jest do przyjęcia?

Okazuje się, że w kulturze jest inaczej aniżeli w technice i technologii, gdzie to, co nowsze, wypiera to, co starsze, jako bardziej sprawne i skuteczne w użyciu. W kulturze, idee i dokonania wprawdzie mogą być zapomniane i pomijane, ale się nie starzeją. Albert Camus, autor Dżumy, laureat literackiej nagrody Nobla, w eseju Człowiek zbuntowany trafnie zauważył: "Grecy nigdy nie doprowadzali do ostateczności. W swoich największych zuchwalstwach wierni byli uwielbionemu poczuciu miary|. Czy nie jest tak, że poczucia słusznej miary jest nam tak bardzo potrzebne?

Simone Weil (1909-1943), o której Czesław Miłosz napisał, że "była jedną z największych postaci, które ofiarował ludzkości śmiercionośny wiek dwudziesty", jakże trafnie zauważa: "Życie współczesne cierpi na brak umiaru. Brak umiaru jest we wszystkim: w działaniu i myśli, w życiu publicznym i prywatnym". Ów brak umiaru, w nas i wokół nas, pogłębia się. Stąd powrót do Arystotelesa może być tak bardzo odkrywczy i ważny. Warto czytać teksty klasyków, które dają do myślenia, kiedy w szkole i na studiach jest jeszcze na to czas, aby w przyszłości unikać błędów w działaniu.

Myśl o potrzebie zachowania umiaru w działaniu uchronić może przed ekonomizmem, który sprowadza wszelkie wartości do wartości ekonomicznych, ale także przed moralizmem, który nie docenia wartości życia gospodarczego, nade wszystko zaś, chroni przed dyktatem władzy, polityki i ideologii. Chroni tym samym i promuje społeczeństwo obywatelskie.

Przegłosowana przez Sejm poprawka do nowelizowanej ustawy o dostępie do informacji publicznej, zgłoszona przez prof. Marka Rockiego, senatora RP dwóch ostatnich kadencji, byłego rektora Szkoły Głównej Handlowej, drastycznie ograniczająca dostęp do informacji publicznej, niewątpliwie oddala nas od realizacji postulatu społeczeństwa obywatelskiego. Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej informuje o zagrożeniach, które powstają. Pod pretekstem ochrony ważnego interesu gospodarczego państwa, władza na każdym poziomie jej sprawowania, będzie mogła, tym razem już zgodnie z prawem, ukryć, co zechce. Jeden z ekspertów powiedział nawet, że zakaz ujawniania danej informacji będzie mógł być odwołany tylko przez tę osobę, która taki zakaz wydała. Czy to znaczy, że jeśli dana osoba przestanie pracować, bo umrze, to zakaz będzie nie do odwołania?

Już dziś moi seminarzyści mówią, jak trudno im dotrzeć do jakichkolwiek wewnętrznych informacji instytucji czy przedsiębiorstw, nawet takich, które mogą pomóc w eliminowaniu błędów i promocji osiągnięć. A my tyle mówimy o potrzebie budowania zaufania społecznego. Tak wiele mówimy o kapitale społecznym, bez którego gospodarka jest bardzo kosztowna i bez szans w zderzeniu z konkurencją. Czyny przeczą słowom i niszczą kulturę, społeczeństwo atomizuje się i przekształca się w tłum. Tłum zdolny jest tylko do ulicznych wystąpień. Czy tego tak naprawdę chcemy?

Między kompromisem a konformizmem jest istotna różnica. Pochopni w myśleniu i bezmyślni tej różnicy nie zauważają. Konformista zrobi wszystko, aby pozostać w pierwszych szeregach, człowiek kompromisu, unikając skrajności, czyni to, do czego jest zobowiązany i co czynić powinien. To sprawa rozumu, charakteru, doświadczenia i okoliczności. Lekkomyślność (brawura) i tchórzostwo są skrajnościami, o które najłatwiej. Najtrudniej jest być "tylko" odważnym. Tym bardziej trudno, jeśli wiemy, że każdy z nas jest ułomny poznawczo i w sytuacji twórczej, w warunkach daleko idącej niepewności, może popełniać błędy. Ale tym bardziej liczy się wtedy czujność, sumienie i prawy charakter. Liczy się także gotowość przyznania się do błędu i próba zadośćuczynienia. Są sytuacje, w których formą zadośćuczynienia może być podanie się do dymisji. Ale to jest już sprawa odpowiedzialności moralnej, a nie tylko politycznej czy prawnej. Norma prawna odwołuje się do siły, którą daje władza, odpowiedzialność moralna sięga w głąb naszych sumień. Kształtuje ją wychowanie, ujawnia czyn.

Arystoteles uczył, że wychowują, albo demoralizują, także osoby publiczne. Czy to znaczy, że lepiej już ukrywać przed opinią publiczną szkodliwe dla wspólnoty państwowej poczynania władz, aby nie demoralizować społeczeństwa?

Tam, gdzie za sprawą człowieka dzieje się zło już mamy do czynienia ze skrajnością i o żadnym umiarze mowy być nie może. Nie można mordować w sposób umiarkowany, skoro morderstwo jest złem. Nie można kłamać bezkarnie, skoro kłamstwo jest złem. Podobnie korupcja jest złem. Brak skutecznych mechanizmów, które ujawniają zło, jest złem. Chodzi o zło, które u podstaw niszczy system społeczny.

Wracając do poprawki senatora Rockiego mogę tylko wyrazić żal i stwierdzić, że stopnie, zasługi i tytuły naukowe nie chronią przed błędem. Ale czy to jest tylko błąd? Już sam sposób zgłoszenia tej poprawki podczas ostatniego posiedzenia Sejmu tej kadencji był nie do przyjęcia. 

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości