„Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny spośród tych, co pomarli” (1 Kor 15,20). Gdyby nie ta prawda, opowieść o Jezusie byłaby tylko podaniem o bohaterze – niewątpliwie pięknym, ale nie mającym większego znaczenia dla nas dzisiaj. Byłaby też opowieścią o bezsensownej śmierci. Mimo tego, że ta śmierć zakończyła się zmartwychwstaniem, gdyby miało ono wyłącznie jednostkowe znaczenie, gdyby nie miało żadnego znaczenia dla odwrócenia biegu historii, to też nie byłoby sensu poświęcać jej tak wiele uwagi.
Do refleksji skłania następujący fragment tekstu Cezarego Gawrysia „Autoryzacja Boga”, zamieszczonego w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”: „Nawet wielu moich znajomych katolików, z którymi ostatnio rozmawiałem, przeprowadzając prywatną mini-ankietę, tłumaczy sobie, że Jezus zmartwychwstał dlatego, że był Bogiem, a my, zwykli ludzie, mamy tylko „dusze nieśmiertelne”.” Nie będę się, rzecz jasna, wypowiadał o znajomych autora. Myślę, że temat jest głębszy, i dotyczy nas, chrześcijan, jako ogółu.
Ze strony środowisk ateistycznych czasem możemy spotkać się z zarzutem, że chrześcijaństwo bazuje na micie. Chrześcijanie odczuwają głęboką niezgodność takich zarzutów z tym, czym żyją. Problem jednak w tym, że jeżeli zabierzemy opowieści o Chrystusie jej znaczenie dla naszego życia, możliwość odniesienia jej do naszego życia – ciężko jest taki zarzut odeprzeć. Jeżeli nie zauważymy, że w wydarzeniach życia Jezusa Bóg udzielił się ludziom i doprowadził ich do siebie i wspólnoty swojego życia – nie będziemy mieli czego przeciwstawić zarzutom o mityczności historii Jezusa.
Postać Jezusa jest mitologizowana – dzieje się tak zawsze wtedy, kiedy pozbawiamy chrześcijaństwa prawdy o przemienieniu rzeczywistości, jakie dokonało się w Jezusie i nieustannie dokonuje się dzięki Jego mocy. A tej prawdy najłatwiej chrześcijaństwa pozbawić, albo poprzez przeciwstawienie jej faktów z historii powszechnej, albo – co jeszcze groźniejsze – poprzez uczynienie jej naiwną, zinterpretowanie w duchu infantylnej teorii postępu.
Naprzeciw wszelkim tendencjom do mitologizacji postaci Jezusa, do czynienia z Niego postaci, nad którą można się wzruszyć, ale w którą nie można prawdziwie wierzyć, idzie wielka tradycja chrześcijańskich świętych, świadczących o tym, że przemienienie rzeczywistości jest możliwe. Nie może dziwić, że krytycy chrześcijaństwa przede wszystkim chcą uderzyć w naszą postawę wobec świętych – dlatego nie dziwmy się, gdy np. Richard Dawkins w „Bogu urojonym” chce nas, z uwagi na rolę, jaką święci odgrywają w naszej praktyce religijnej, zaklasyfikować jako politeistów. Święci, jako przemienieni, są największym, najgłębszym i najbardziej nieodpartym świadectwem prawdziwości chrześcijaństwa. Głębszym, prawdziwszym niż wszelkie wywody logiczne – jest tak dlatego, że życie zawsze ma przewagę nad intelektualnymi dywagacjami. Uderzyć w świętych – znaczy uderzyć w chrześcijaństwo.
Jeden z największych świętych świata chrześcijańskiego, Serafin z Sarowa, w rozmowie z Motowiłowem powiedział rzecz następującą: „W obecnym czasie, z powodu prawie powszechnego osłabienia wiary w Pana naszego Jezusa Chrystusa i z powodu braku naszego zainteresowania czynami Opatrzności Bożej i wspólnotą człowieka z Bogiem, doszliśmy do takiego stanu, że prawie całkowicie oddaliliśmy się od prawdziwego życia chrześcijańskiego. Dziwne wydają nam się słowa Pisma Świętego, gdy Duch Boży przez usta Mojżesza mówił: I widział Adam Boga chodzącego po raju, lub gdy czytamy u Apostoła Pawła:Idziemy do Achai i Duch Boży nie idzie za nami. Zwróciliśmy się do Macedonii i Duch Boży idzie za nami. Niejednokrotnie także w innych miejscach Pisma Świętego jest mowa o zjawianiu się Boga ludziom. Niektórzy mówią, że te fragmenty Pisma są niezrozumiałe. Czyż ludzie mogli własnymi oczyma widzieć Boga? A przecież nie ma tutaj niczego niezrozumiałego. Niezrozumienie bierze się stąd, że odeszliśmy od wczesnochrześcijańskiej prostoty i pod pozorem oświecenia zaszliśmy w taką ciemność niewiedzy, że wydaje się nam niemożliwym to, co dla starożytnych było jasnym.” („Ogień Ducha Świętego”, s. 67-68) Jednym z zadań, jakie stoi przed nami, chrześcijanami, jest to, aby nauczyć się tak patrzeć, aby widzieć – widzieć łaskę Boga wtedy, gdy do nas przychodzi. Tej zdolności patrzenia chciałbym wszystkim Czytelnikom tego bloga życzyć z okazji Świąt Wielkiejnocy.