Machabeusz Machabeusz
176
BLOG

Benedykt XVI - hamulcowy dialogu?

Machabeusz Machabeusz Polityka Obserwuj notkę 17

 

Przeglądając artykuły ks. Henryka Paprockiego, znanego polskiego teologa prawosławnego, zamieszczone na stronie Prawosławnego Punktu Duszpasterskiego pod wezwaniem św. Grzegorza Peradze, trafiłem na bardzo interesujący wywiad dotyczący relacji między Cerkwią prawosławną a Kościołem katolickim. W wywiadzie tym padają słowa o Benedykcie XVI, które poniżej przytaczam (na czarno – treść pytania, kursywą – odpowiedź ks. Paprockiego):

Ale tutaj, jak sądzę, papież Jan Paweł II dokonał pewnego postępu, a wydaje się, że obecny papież troszkę jakby wstrzymał czy cofnął ten proces.

Nie, właśnie że nie cofnął, ten proces się właśnie teraz uaktywnił. Natomiast to, co dokonywał Jan Paweł II, było bardziej spektakularne od tego, co dokonuje Benedykt XVI. W tym wypadku są sprawy bardziej wyważone, teologiczne – tu dają znać o sobie różnice charakteru obu papieży. Niemniej dialog prawosławno-katolicki został właśnie wznowiony za Benedykta XVI. W ubiegłym roku miało miejsce teologiczne spotkanie katolicko-prawosławne w Rawennie.

A encyklika „Dominus Jesus”, czy ona nie wstrzymała w pewien sposób dialogu?

Nie, encyklika była adresowana do katolików zbyt postępowych, jeśli można tak powiedzieć, to była encyklika dotycząca wewnętrznych problemów, jakie mają miejsce w Kościele katolickim, zwłaszcza na terenach misyjnych. Ona była źle odczytywana, ponieważ nie było to wyraźnie w encyklice powiedziane.

Zacytowany fragment wywiadu przytaczam po to, aby pokazać, jak bardzo uproszczone są obiegowe opinie. Zarazem nie sposób nie zauważyć, że krytyka papieża formułowana przez niektóre środowiska katolickie bazuje na głębokim niezrozumieniu problemu. Nie chcę wymieniać tutaj konkretnych nazwisk, ale zwróćmy uwagę na skutki medialnej aury, jaka jest tworzona wokół Benedykta XVI. Przez trochę bardziej zorientowanych w medialnym obrazie Kościoła katolickiego, którzy zarazem, z różnych przyczyn, nie zaglądają do tekstów źródłowych, dokument „Dominus Iesus” (skądinąd, nie jest to encyklika, co jest ewidentnym błędem osoby zadającej pytania ks. Paprockiemu) kojarzony jest jako tekst z wyraźną intencją antyekumeniczną. Wystarczy jednak tekst ten przeczytać, oraz porównać go z dokumentami II Soboru Watykańskiego w ich faktycznym, a nie wyobrażonym w mediach, brzmieniu, aby zobaczyć, że „Dominus Iesus” po prostu powtarza fundamentalne tezy „Lumen gentium”, nie jest ani bardziej postępowe, ani bardziej konserwatywne. Natomiast rzeczywistym problemem dla niektórych jest to, że „Dominus Iesus” sprzeciwia się polityce „medialnych faktów dokonanych”, czyli medialnego wymuszania pewnych zachowań na katolikach na zasadzie takiej, że próbuje się ukazać to, co chce się wymusić, jako intencję ostatniego Soboru.

Powyżej przytoczyłem wypowiedź prawdziwego specjalisty, który świadczy o tym, że Benedykt XVI wniósł sporo do dialogu z prawosławiem. Zresztą, nie tylko działania w relacjach z prawosławiem są pomijane. I tak np. niektórzy (nigdy nie można zbyt generalizować) wielcy zwolennicy dialogu katolicko-żydowskiego zupełnie jakby pomijają fakt, że to ten papież jako pierwszy cytował Talmud babiloński, co – znając jego znaczenie dla współczesnego judaizmu – może i powinno być porównywane z wizytą Jana Pawła II w rzymskiej synagodze. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że tak krytykowane równouprawnienie Mszy Świętej w rycie trydenckim raczej nas zbliża, niż oddala w dialogu z prawosławiem. Oczywiście, ktoś może powiedzieć – i słusznie – że jednym z podstawowych problemów przedsoborowych relacji prawosławia i katolicyzmu był brak epiklezy, która została wprowadzona przez Sobór i jest w nowym rycie. I słusznie, nie zamierzam deprecjonować wagi tej zmiany i jej znaczenia dla dialogu. Przy czym zarazem należy dodać, że każdy, kto widział Mszę sprawowaną w rycie trydenckim, w rycie posoborowym, oraz Boską Liturgię, nie ma wątpliwości, który z rytów jest generalnie bliższy prawosławiu. Oczywiste znaczenie ekumeniczne ma także wysiłek na rzecz uporządkowania relacji ze środowiskami lefebrystycznymi i tradycjonalistycznymi, tak bardzo, i to w dodatku w głupi sposób, krytykowany – nie ulega jednak wątpliwości, że najpierw należy uporządkować relacje wewnętrzne, a dopiero potem można przejść do prawdziwego, rzetelnego dialogu ekumenicznego.

Pomijanie całej gamy aktywności Benedykta XVI służących dialogowi ekumenicznemu i międzyreligijnemu musi mieć jakiś cel. Oczywiście, odpowiedź na pytanie o cel jest zawsze najtrudniejsza, bo najtrudniej powiedzieć, jaka intencja siedzi w człowieku. Wydaje się jednak, że walka z Benedyktem XVI jest walką z pewnym typem tożsamości katolickiej – tożsamości bardzo twardo stojącej na gruncie wartości, i dostrzegającej potrzebę ich obrony w dzisiejszym świecie. Każdy, kto zadał sobie trud przeczytania któregoś z dzieł Jana Pawła II, doskonale wie, że poprzedni papież de facto wiele się w tym zakresie od Benedykta XVI nie różnił. Zresztą, nieprzypadkowo to Joseph Ratzinger był jego pierwszym współpracownikiem i prefektem najważniejszej Kongregacji Nauki Wiary. Jaka jest więc przyczyna tak daleko idącego rozróżniania między Janem Pawłem II a Benedyktem XVI? Wydaje się, że następująca – orędzia Benedykta XVI nie da się przetworzyć na medialną papkę, a jego samego na „słodkiego papieża”, co niestety udało się zrobić z Janem Pawłem II i jego orędziem. Udało się odebrać orędziu Jana Pawła II wszelkie ostrze, pozbawić treści niewygodnych dla zwolenników pewnego projektu ideologicznego, natomiast z obecnym papieżem nie da się tego zrobić, więc należy ukazać go w takim świetle, aby maksymalnie zniechęcić jak największą ilość ludzi. To, co było ogromną siłą poprzedniego papieża – umiejętność kontaktowania się z ludźmi – zostało wykorzystane jako oręż mający na celu ukryć rzeczywistą treść jego nauki, i to jest ogromny paradoks. Jan Paweł II naprawdę nie był „papieżem od kremówek”, choć ta wypowiedź też coś o nim mówi – ale jej nieustanne przypominanie i wyakcentowywanie ma na celu ukrycie jego orędzia. Niewiele jest bowiem bardziej podporządkowanych pewnym ideologicznym założeniom elementów przekazu medialnego, niż te odnoszące się do Kościoła katolickiego i Watykanu.

Machabeusz
O mnie Machabeusz

Człowieka najlepiej określają te myśli, które przemawiają do niego w jego głębi. Poniżej zamieszczam kilka takich myśli, które przemawiają do mnie: "Juda odparł: Bez trudu wielu może być pokonanych rękami małej liczby, bo Niebu nie czyni różnicy, czy ocali przy pomocy wielkiej czy małej liczby. Zwycięstwo bowiem w bitwie nie zależy od liczby wojska; prawdziwą siłą jest ta, która pochodzi z Nieba. Oni przychodzą do nas pełni pychy i bezprawia po to, aby wytępić nas razem z żonami naszymi i dziećmi i aby nas obrabować. My zaś walczymy o swoje życie i o swoje obyczaje. On sam skruszy ich przed naszymi oczami. Wy zaś ich nie obawiajcie się!" (1 księga Machabejska 3, 18-22) "Zawsze w Polsce było tak, że gdy politykom brak odwagi - następne pokolenie płaci krwią. My mamy szansę nie zapłacić." (Antoni Macierewicz, 1993 rok) "To, czego naprawdę mi brak, to wyjaśnienia sobie, co powinienem czynić [...], a nie tego, co powinienem wiedzieć, z wyjątkiem przypadków, w których wiedza musi poprzedzać każdy czyn. Chodzi o zrozumienie swojego celu, by dostrzec, czym w istocie jest to, co Bóg chce, abym czynił; chodzi o znalezienie prawdy, która byłaby prawdą dla mnie [...], o znalezienie idei, dla której chciałbym żyć i umierać." (Soren Kierkegaard) "Autentyczna droga nie jest ruchem na prawo lub na lewo na płaszczyźnie "świata", ale ruchem ku górze lub też wgłąb po linii pozaświatowej, ruchem w duchu, a nie w świecie." (Mikołaj Bierdiajew)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka