W trakcie bieżącego tygodnia znowu wrócił temat weryfikacji WSI. Minister obrony narodowej Bogdan Klich zarzucił komisji weryfikacyjnej niezwrócenie 18 dokumentów, z czego 13 dokumentów miałby przywłaszczyć sam Antoni Macierewicz.
W pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na czasowe powiązanie dwóch faktów. Otóż minister Klich powyższą sprawę podniósł w środę rano, czyli niedługo po emisji w programie "Misja specjalna" o 22:10 dnia poprzedniego reportażu, który mówił o kontaktach marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z Aleksandrem Lichockim, b. oficerem wywiadu PRL, i Leszkiem Tobiaszem, b. oficerem WSI. To ci dwaj oficerowie są kluczowymi postaciami w prowokacji, która ma na celu skompromitowanie komisji weryfikacyjnej WSI. Ta korelacja czasowa może wskazywać na to, że podniesienie sprawy zaginięcia dokumentów w tej konkretnej chwili mogło mieć na celu przykrycie tematu uwikłania obecnego marszałka w prowokację wymierzoną w komisję weryfikacyjną. Uwikłania, które jest bardzo dobrze udokumentowane, bo wskazuje na nie opublikowany niedawno na stronie internetowej "Najwyższego czasu!" protokół z przesłuchania Bronisława Komorowskiego przez prokuraturę.
Sprawa rzekomego przywłaszczenia dokumentów przez weryfikatorów WSI z dużym prawdopodobieństwem jest kolejnym działaniem dążącym do zniszczenia dzieła likwidacji i weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Kluczowym momentem dla zrozumienia istoty tych działań jest początek lipca br., kiedy funkcjonariusze Służby Kontrwywiadu Wojskowego wkroczyli do Biura Bezpieczeństwa Narodowego i bezprawnie oraz nie zachowując niezbędnych procedur wywieźli dokumenty, które służyły w pracach komisji weryfikacyjnej (która skończyła swoją działalność z dniem 30 czerwca). Brak protokołu zdawczo-odbiorczego, niezbędnego przy tego typu czynnościach, sprawił, że nie wiemy w posiadanie jakich dokumentów weszła SKW. Brak protokołu zdawczo-odbiorczego doprowadził więc do tego, że pewną grupę zwróconych przez komisję weryfikacyjną dokumentów można było np. ukryć, a następnie orzec, że członkowie komisji weryfikacyjnej ich nie zwrócili, łamiąc tym samym prawo. Operacja wywiezienia dokumentów z BBNu nie dość, że była przejęciem dowodów przestępstw wykrytych przez komisję weryfikacyjna, to otworzyła też pole dla przeprowadzenia planowanych przez PO jeszcze od objęcia przez nią władzy działań, których przedmiotem miała być rzekoma kradzież dokumentów tajnych. Na przygotowywanie takowych działań wskazują choćby liczne wypowiedzi m.in. Bogdana Klicha (temat był przez niego po raz pierwszy podjęty już w listopadzie ub. r., czyli w miesiącu powołania rządu Donalda Tuska) i p.o. szefa SKW na początku rządów Platformy płk. Reszki dotyczące rzekomych przestępstw, jakich miano się dopuścić wobec tajnych dokumentów. Wypowiedzi te w połączeniu z artykułami prasowymi miały stworzyć wizerunek medialny komisji weryfikacyjnej, który był propagandowym przygotowywaniem gruntu pod dalsze działania. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" przeprowadzonym po przeszukaniach w domach członków komisji weryfikacyjnej Piotr Bączek zwracał uwagę na zainteresowanie dokonujących przeszukania funkcjonariuszy ABW tajnymi materiałami, których nie znaleziono.
Niezależnie od tego, czy wyżej przedstawiona interpretacja tej konkretnej sytuacji jest prawdziwa, czy nie, Antoni Macierewicz i ludzie, którzy z nim współpracowali przy dziele likwidacji i weryfikacji WSI, są obecnie obiektem nagonki. Warto umieszczać także w tym kontekście sprawę odejścia z IPN Sławomira Cenckiewicza, który jest wrogiem elit III RP nie tylko z uwagi na książkę o Lechu Wałęsie, ale także jako były przewodniczący komisji likwidacyjnej WSI.