Karin Struck o aborcji
jak już pisałem ostatnio w
Wakacyjnym Planie Czytelniczym, zamierzałem przeczytać
Widzę moje dziecko we śnie autorstwa Niemki, Karin Struck. Książkę dziś właśnie skończyłem czytać, nie bez pewnych oporów - o dziwo! Najpierw czytała ją Oleńka i była bardzo zadowolona. Ja również nie jestem niezadowolony, ale muszę poczynić trzy uwagi.
Po pierwsze, widać, że Struck jest pochodzenia lewackiego (czynny udział w czerwonej rewolcie '68). Przejawia się to na dwa sposoby. W pierwszym przypadku w filosemityzmie. Pisze, że to niemożliwe, by Jan Paweł II porównywał masową zbrodnię aborcji do Holocaustu, bo na pewno nie chciałby relatywizować Holocaustu (w innym miejscu nie dopuszcza porównania Holocaustu do innych masakr w historii świata, co uważa za...
kłamstwo!). Tym bardziej mnie to razi, że jestem po lekturze genialneg wywiadu rzeki z ks. prof. Chrostowskim, która również została włączona do
WPC. Innym razem pisze, że Passolini jest świadom
problemu przeludnienia na świecie, ale mimo to jest przeciwny morderstwom prenatalnym. Problemu przeludnienia to świadomi są przede wszystkim ci, którzy ten mit wymyślili i międlą jak wyssany cukierek, Frau Struck.
Druga uwaga - Struck nie jest kontrrewolucjonistką w sensie
prof. Plinia Correa de Oliveiry. Struck wciąż odwołuje się do ideałów '68, demokracji parlamentarnej jako szczytu szczęścia, etc. Karin Struck jest co najwyżej pół-Kontrrewolucjonistką, w nomenklaturze Założyciela TFP.
Uwaga trzecia - Karin Struck w tym wszystkim co opisałem jest prawie klasyczną reprezentantką niemieckiego, szczególnie północnego społeczeństwa. Z ich lewicowymi mitologiami, za które dadzą się pociąć, z ich przesadyzmem, moralizmem i nadęciem. Tego właśnie w Niemcach nie cierpię, tego aktywizmu spod znaku zielonych, tego kolektywizmu, ciągłego odwoływania się do
społeczeństwa, polityki.
Reasumując - Struck i tak wybiła się, jako rozum wolny i do Prawdy dążący wysoko ponad własną grupę! Oj, wysoko... mimo to jednak widać czyją córką jest, co jest tym większym świadectwem i memento.
Książkę koniecznie trzeba przeczytać, choć muszę przyznać, że ze względu na powyższe trzy punkty, nieco się rozczarowałem.
św. Josemaria Escriva,