maciejlowicz maciejlowicz
484
BLOG

UROKI POSTPOLITYKI

maciejlowicz maciejlowicz Polityka Obserwuj notkę 0

„Mnie osobiście najbardziej urzekł pewien kandydat z Konina (…). Napisał sobie na bilbordzie: „Siła argumentów”. I jako argument dodał do tego swoją twarz. W sumie poprawnie: w naszych czasach wygląd jest najważniejszym, może jedynym argumentem”, Tomasz Piątek w Krytyce Politycznej

 

Wybory samorządowe za nami. Podsumowania zostawmy zawodowym i domorosłym ekspertom od samorządowej kuchni. Zajmijmy się sferą polityki w kontekście wykraczającym poza zwykłą walkę o głosy. Dokonując syntezy pojedynczych zjawisk i praktyk otrzymamy wyrazisty obraz tego, czym polska i europejska polityka stały się w ostatnich latach.

Europa i Polska - w przeciwieństwie choćby do „wrzącej”, zaangażowanej Ameryki Łacińskiej - nurzają się w morzu tzw. postpolityki (polityczny postmodernizm?). Zdefiniowanie terminu nie jest wcale proste. Postpolityka to amalgamat bardzo różnych zjawisk. Składają się na nią: przewaga teatralności i pozorów w zachowaniach polityków; krótkoterminowość wszelkich działań; zanik jakichkolwiek projektów ideologicznych (Jeśli projekt ideologiczny w Polsce sprowadzić do modernizacji, a jego urzeczywistnieniem są autostrady, to bardzo źle świadczy o jakości i realizacji tego zamierzenia); podporządkowanie politycznej gry massmediom („medialny słowotok polityków”; „gadające głowy”); posunięta do granic emocjonalność; przykładanie nadmiernej wagi do sondaży, plebiscytów, ankiet; odwlekanie i zaniechanie podejmowania decyzji, które mogłyby zachwiać słupki sondażowe („demokracja sondażowa”); wyparcie nastawionego na realne zmiany rządzenia przez administrowanie nastawione na zachowanie status quo; przerzucanie się polityków prostymi odpowiedziami i receptami na wymagające głębokiej, merytorycznej refleksji pytania systemowe; antagonizowanie różnych grup społecznych (zasada „dziel i rządź”); maskowanie, skierowanie gniewu społecznego mającego przede wszystkim podłoże ekonomiczne na kwestie kulturowe (my, przeciętni, ciężko pracujący Polacy-katolicy  –  oni, obcy, Żydzi-spekulanci, Cyganie-złodzieje, Arabowie-talibowie; obrońcy krzyża  –  bezbożnicy, ateiści, lewacy, POwcy); przeciwstawienie „polityki wartości” konfliktom społecznym o podłożu klasowym; żonglowanie hasłami, sloganami, stereotypami; sianie niewiary w społeczeństwo jako wspólnotę jednostek, w której partykularne interesy tychże jednostek pracowałyby również dla dobra ogółu (syndrom Margaret Thatcher i jej słynne zdanie: „Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo”.

Przytoczone objawy postpolityki to w Polsce chleb powszedni. Ale w większości krajów kontynentu można zaobserwować tego rodzaju fakty – zanurzone w specyficznej dla nich „bieżącej aurze”. Politycy, którzy mistrzowsko opanowali postpolityczny arsenał to Donald Tusk, jego giermek Janusz Palikot, Nicolas Sarkozy we Francji, we Włoszech Silvio Berlusconi.

Postpolityka jest niebezpiecznym zjawiskiem. Budzi niesmak, zobojętnia, odpycha od możliwej i niezbędnej realnej polityki. Nierozwiązane problemy narastają, kumulują się. Na jej obrzeżach rodzą się różnego rodzaju ekstremizmy, zarówno prawicowej, narodowej, jak i lewicowej proweniencji. To jedna z odpowiedzi na rosnącą frustrację i rzekomy brak alternatywy dla posuniętej do absurdu wolnorynkowej ideologii, prowadzącej do marginalizacji milionów ludzi, wykluczenia ze wspólnoty „tworzących PKB”, stygmatyzacji (jako nieroby, homo sovieticus, roszczeniowcy itp.). Ci, których na to stać, szukają ukojenia w konsumpcji. Zamiast stawać się świadomymi, odpowiedzialnymi obywatelami, przeistaczają się w rozpasanych konsumentów dóbr i usług. Konsumeryzm zabija obywatela. Ludzie tracą wiarę, że polityka może zmienić coś w ich życiu na lepsze. Zamykają się w sobie, w kręgu najbliższej rodziny, atomizują. Jak trafnie zauważył niemiecki socjolog Ulrich Beck, autor „Społeczeństwa ryzyka”, „sprzeczności systemowe próbują rozwiązać na poziomie własnej biografii, co z góry skazane jest na porażkę, nie może się powieść”. Marazm i pogłębiające się problemy w końcu grożą wybuchem.

Brak zainteresowania rzeczywistą polityką, frustracja, to woda na młyn klasy politycznej w Polsce. Widząc obojętność wyborców, brnie coraz głębiej i dalej w postpolityczną hucpę. Czuje się bezpieczna, nietykalna, zupełnie bezkarna. Jej legitymizacja została sprowadzona do cyklicznych wyborów parlamentarnych, w których „ciemny lud” wybiera  pomiędzy dwiema wersjami tego samego, niskiej jakości „produktu” - jedną bardziej hard, drugą - soft. 

"Na uniwersytecie bawiłem się trochę w literata - pisywałem nawet przez rok pełne powagi i naiwności artykuły wstępne w 'Yale News' - i teraz wszystkie te zainteresowania chciałem przywrócić memu życiu, aby znów stać się tym najbardziej ograniczonym ze wszystkich specjalistów - człowiekiem wszechstronnym" F. Scott Fitzgerald "Człowiek musi przede wszystkim działać a nie poddawać się działaniu innych" Isaiah Berlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka