Maciej Płażyński Maciej Płażyński
182
BLOG

Prawybory - obywatelskość sterowana

Maciej Płażyński Maciej Płażyński Polityka Obserwuj notkę 15

Gdy w 2001 r. powstała Platforma Obywatelska, jej wyróżnikiem na rodzimej scenie politycznej miała być właśnie „tytułowa” obywatelskość. To miało być naprawdę „lekkie” i szerokie ugrupowanie, tworzone od dołu, partia bez nadmiernie rozbudowanych stuktur, bez aparatu. Taka partia w amerykańskim stylu, polscy Republikanie. Pamiętna konwencja założycielska w gdańskiej hali Olivia była dobrym początkiem.

W tej obywatelskiej formule mieściło się także wyłanianie partyjnych kandydatów do różnych funkcji w drodze prawyborów. Jak pamiętamy, pierwsza taka próba w PO, moim zdaniem mimo wszystko zachęcająca, została zarzucona. Dalej było jak zwykle – ostatnie słowo przy układaniu list należało do przewodniczącego. Taka obywatelskość pod kontrolą, obywatelskość sterowana. Teraz Platforma wróciła do swojego „założycielskiego” pomysłu. Obawiam się niestety, że głównie ze względów wizerunkowych.

Politycy PO przedstawiają całe przedsięwzięcie jako „święto polskiej demokracji”. Rzeczywiście, nasze partie są tak niemrawe i bierne – nie chcę używać wyświechtanego już terminu „wodzowskie” – że każdą taką inicjatywę trzeba pochwalić. Wydaje się jednak, że na platformerskich prawyborach bardziej niż polska demokracja zyska sama Platforma. Od kilku tygodni o innych niż Bronisław Komorowski czy Radosław Sikorski „kandydatach na kandydatów” (lub wręcz „pełnoprawnych kandydatów”) się nie mówi. Wprawdzie ujawniają się również wewnątrzpartyjne podziały, na razie są to jednak nawet nie szczeliny, a szczelinki, z których rzeczywiste większych rozmiarów różnice wykiełkować mogą za dłuższy czas. Trudno też mówić o „święcie demokracji” w sytuacji, gdy dwóch kandydatów zostało narzuconych członkom partii z góry. Podobnie było sto lat temu ze słynnym fordem T, który można było kupić w każdym kolorze, pod warunkiem, że był to kolor czarny. To nie są ani wybory, ani prawybory, to raczej plebiscyt.

Wracając do wątku amerykańskiego, polskie partie nie są jeszcze na tyle silne (silne właśnie obywatelskością, a nie niepodzielna władzą prezesa czy zarządu) i zdemokratyzowane, by móc sobie pozwolić na realne, ostre starcie we własnym gronie. Jednak na bezrybiu i rak ryba, a przecież jak do tej pory główną postacią prawyborów w PO był Janusz Palikot, zaś sami kandydaci rywalizowali na „wąsy i smartfony”, nie na programy.Po raz kolejny potwierdziło się także, że spoiwem i pomysłem Platformy na własną tożsamość nadal jest hasło „anty-PiS”. Jedna strona chce drugiej wmówić, że kiedyś trzymała z Prawem i Sprawiedliwością, druga za wszelką od tego odciąć, co najmniej nieelegancko odnosząc się do obecnego prezydenta. To – jak pokazują sondaże – wystarczająco dużo, żeby utrzymać władzę, ale chyba za mało – jak z kolei pokazuje praktyka rządu Donalda Tuska – by coś realnie zmienić.

Przebieg kampanii prawyborczej w PO nie sugeruje, by właściwa kampania prezydencka miała być przesadnie merytoryczna. Pewnie znowu będzie dużo formy, mało treści.  Chyba, że o coś więcej upomną się sami wyborcy. Wszak to od nas zależy prawdziwa obywatelskość polskiej polityki.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka