MaciekBigos MaciekBigos
835
BLOG

Imposybilizm wsteczny, czyli co da dobra zmiana

MaciekBigos MaciekBigos Polityka Obserwuj notkę 14

Najpierw Trybunał, potem szkoły, teraz media publiczne. Dobra zmiana ruszyła z kopyta. Nawalanka w to co złe i do wymiany trwa w najlepsze. Niestety walenie we wszystko, chaotycznie i desperacko sprawia, że rykoszetem często dostają Ci, którzy nie powinni.

Biało-czerwona drużyna, wyprowadziła flagi UE, by móc działać tylko i wyłącznie pod łopotem najdroższych Polakom kolorów. Biel na fladze oznacza czystość; czerwień zaś ogień i odwagę. Jest więc gdzieś w tym wszystkim ironiczny, a zarazem tragiczny paradoks. Oto bowiem Ci, którzy teraz rządzą, a przez lata mniej lub bardziej zacięcie walczyli z czerwonymi, teraz sami (wedle symboliki flagi) są czerwoni. Drużyna biało-czerwona w sposobie działania nie ma z białym nic wspólnego. Ogień – tak. Rozumiany, jako zacięcie i dynamika do przeprowadzania działań: agresywnie i oby do celu. Odwaga – jak najbardziej. Trzeba ją mieć by z premedytacja działać wprost na roztrwonienie tak dużego kapitału społecznego kosztem ukłonu jedynie w stronę najtwardszego elektoratu. Może mimo wszystko takie działania nie mają na celu jedynie wyniszczającej tyrady w imię tego, co „Nasze”. Pokusiłbym się – może i karkołomnie – o dostrzeżenie w tym przewrotnej, ale jednak logiki.

Nocna zmiana, głośna zmiana – dobra zmiana.

W mediach huk, wrzawa, wrzask i alarmowanie: większość spraw załatwiana jest pod osłoną nocy!  Gwałcone są nie tylko dobre standardy, ale też gwałcona jest opozycja, bo choć nie chce, to i tak pogodzić się musi z wolą silniejszego – sejmowej większości. No gwałt! Tyle, że nie w biały dzień, a nocą. Tłumaczone jest to wszystko koniecznością działania w sposób zdecydowany, bo patologii wykryto tak wiele, że nie wystarczy kończyn zaleczać. Trzeba owe chore odnogi agonalnego organizmu państwa zdecydowanych ruchem amputować. Nic to, że dokonuje się tego z precyzją pijanego rzeźnika, a protezy mogą okazać się jeszcze bardziej niewydolne. Tak trzeba i już.

Niestety – i piszę to z przykrością – ma to sens. Przynajmniej w odniesieniu do twardego elektoratu. Gdyby bowiem dobra zmiana odbywała się za dnia, z poszanowaniem standardów, nie byłoby wokół niej takiego medialnego huku. Zapewne informacje i doniesienia by były, ale nie w takiej liczbie i nie tak naładowane emocjami. Konflikt, jeśli nawet by eskalował, to nie do tego stopnia. A przecież właśnie o podgrzanie wszystkiego chodzi, bo można żelaznemu elektoratowi pokazać: patrzcie, rządzimy, działamy, naprawiamy, a obrońcy starego układu histerię podnoszą, wrzaski lament! Już dawno mówiliśmy, że jest grupa, która zmian się panicznie boi i od koryta łatwo oderwać się nie da. Wtedy śmiali się i twierdzili, że jesteśmy mitomanami walczącymi z nieistniejącym układem, a tu proszę. Ruszyliśmy do zmian i od razu nagonka ze wszystkich mediów, że standardy łamiemy, dziennikarze na wiecach itd., itd., Sam widzisz – Drogi Elektoracie – z tak agresywnym wrogiem walczyć musimy zdecydowanie i agresywnie. Chcemy być skuteczni, jeśli odpuścimy na krok, to nas zaszczują!

W moim mniemaniu właśnie dlatego PiS w ten sposób zmiany przeprowadza. Chce jeszcze bardziej zmobilizować swój elektorat i utwierdzić go w przekonaniu, że ostra walka trwać musi, bo niestety wróg łatwo nie odpuści, ale na szczęście już jest zdefiniowany.

Wrogowie klasy pierwszej

Co ciekawe, wrogiem numer jeden według Prawa i Sprawiedliwości nie są ani oligarchowie, ani w znacznej mierze postkomuniści, ale przede wszystkim dziennikarze. Trudno mi jednak zrozumieć dlaczego wśród osób zaliczanych do grona pisowskiej opozycji znalazł się nagle Pan Redaktor Łukasz Warzecha.

Wielokrotnie czytałem przeróżne artykuły tego dziennikarza, oglądałem wiele Jego występów telewizyjnych. Mogłem się z Panem Łukaszem nie zgadzać, mogłem nie podzielać Jego poglądów na WOŚP, ale jednego nie mogłem Panu Redaktorowi zarzucić – braku merytoryki. Choć z uporem godnym lepszej sprawy piętnował tak zwaną „lemingozę”, to nigdy nie zamykał się na dialog. Chyba, że ten był bezcelowy. Ponadto nie można było powiedzieć, że Warzecha kiedykolwiek „kłaniał się Platformie”. Nie. Mimo wielu sprzeciwów zawsze uważałem Pana Redaktora za filar mocnego dziennikarstwa, mimo, że był po stronie, z którą ja nie sympatyzuję politycznie. Warto było go czytać, słuchać, oglądać.

Oto ten świetny dziennikarz teraz otrzymuje „razy” od prawdziwych zwolenników dobrej zmiany. Zadaję sobie pytanie: dlaczego? Jedyne, co przychodzi mi na myśl w odpowiedzi, to fakt, że Pan Redaktor nie popiera wszystkich poczynań obecnej władzy ze ślepym uwielbieniem. Nie rozumiem tylko, co jest w tym złego? Przecież od tego Pan Redaktor jest, jako dziennikarz, by obserwować i w miarę możliwości równo krytykować.

Warzecha, to nie jedyny publicysta, który jest na celowniku zwolenników dobrej zmiany wśród ludu zwykłego. Dostaje się też Ziemcowi – zupełnie nie wiem dlaczego. Słowne „docinki” w Internecie zbiera też coraz częściej Redaktor Piasecki. Czy to za przyznaną mu niedawno nagrodę.

Koniec końców okazać się może, że dobra zmiana polegać będzie na utwardzeniu i tak betonowego elektoratu PiS i ponownym zniechęceniu całej reszty wyborców. Cóż mamy więc coś nowego – imposybilizm wsteczny. Po tak dobrej zmianie, trudno będzie wrócić do tak dobrego wyniku wyborczego.  

MaciekBigos
O mnie MaciekBigos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka