MaciekBigos MaciekBigos
488
BLOG

Schetyna twarzą upadku PO

MaciekBigos MaciekBigos Polityka Obserwuj notkę 3

Platformę trzeba zbudować na nowo – taki jest pogląd Grzegorza Schetyny, który – jak wszystko na to wskazuje – niedługo obejmie przywództwo w partii. Szkoda, że po tak długim oczekiwaniu, jedynym do czego Schetyna może doprowadzić PO jest porażka.

Jeśliby wybierać najbardziej cierpliwego, polskiego polityka ostatniej dekady, z pewnością wybór musiałby paść na Grzegorza Schetynę. On właśnie, chyba dość wyraźnie poczuł na własnej skórze blaski, a w większym stopniu cienie politycznych rozgrywek.

Dużo mówiło się już o próbie osłabienia Schetyny i jego zaplecza w PO zaraz po aferze hazardowej, kiedy to ten polityk został, za sprawą decyzji Donalda Tuska, odsunięty na polityczny boczny tor. Później wielokrotnie publicyści zwracali uwagę, że w ówczesnej partii rządzącej jest konflikt na linii Tusk-Schetyna. I choć obaj panowie tego wprost nie powiedzieli, to każdy wiedział, że idzie już nawet nie o samo przywództwo w PO, ale o objecie schedy po Donaldzie Tusku, a w planie minimum o stworzenie nieformalnej, wewnętrznej opozycji, która wciąż wtedy silną pozycję Tuska osłabi. Wódz, lider i lokomotywa Platformy nie mógł sobie na to pozwolić. Jeszcze będąc premierem skutecznie osłabiał Schetynę i jego „przybocznych” marginalizując ich wpływy i siłę w partii na rzecz wzmacniania skrzydła ewidentnie pro-donaldowego; Hanny Gronkiewicz-Watz, i oczywiście Ewy Kopacz itd.

Podwyższone ryzyko pojawiło się w momencie, gdy Donald Tusk objął stanowisko unijne i wyemigrował. Wiedział, że ruch ten w dłuższej perspektywie zaowocuje osłabieniem jego pozycji w partii.  Musiał szybko znaleźć „wentyl bezpieczeństwa”. Puste krzesło po sobie obsadzić kimś, w kim ma nie tylko mocnego sprzymierzeńca, ale też kimś, kto bez mrugnięcia okiem będzie podcinał wewnętrznej opozycji skrzydła, a nadto będzie osobą na tyle słabą politycznie, by sam Tusk mógł nią z Brukseli sterować. Padło na Ewę Kopacz, która objęła stanowisko po Tusku – jak to się mówi – „z nadania”, albo raczej „ze wskazania”, choć biorąc pod uwagę późniejsze polityczne losy Kopacz, wypadałoby napisać „z (ostatniego) namaszczenia” samego Donalda. Już wtedy brak wewnątrzpartyjnych wyborów na przywódcę powodował ciche głosy sprzeciwu. Schetynowcy i inni mówili na spotkaniach, że w PO źle się dzieje. Nic to. Jak przeciwnik podnosi łeb, trzeba go z powrotem do ziemi. Wybory parlamentarne i ostateczne pognębienie polityczne Grzegorza Schetyny w kwestii list itd., dokonało się rękami Ewy Kopacz. Publicyści otwarcie mówili i pisali wtedy o grillowaniu Schetyny, który przeczołgiwany był na wszystkie możliwe sposoby. I to podobno na zamówienie spoza kraju.

Komorowski przegrał, o Ewie Kopacz nie pamiętają już prawie żadne media, a Grzegorz Schetyna ma się dobrze. Przez tyle czasu cierpliwie czekał i lizał rany, by teraz bez konkurencji stanąć do walki o przywództwo w PO. Jak zwykle uśmiechnięty i pełen rewolucyjnych pomysłów na nową starego twarz.

Niestety. Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że Grzegorz Schetyna czekał tak długo, by jego wytęsknione pięć minut okazało się początkiem spektakularnego końca Platformy. Nie chodzi o to, że w polityczny talent Schetyny nie wierzę. Pamiętam jednak jak kończyły się wszelkie próby zmiany wizerunku partii, które swojego czasu miały spore poparcie. Dość tu wspomnieć SLD, który jeśli dobrze pamiętam miał w 2001 roku osiągnął ponad 40%-owy wynik. Później, gdy na skutek ujawnienia afery Rywina i innych Sojuszowi zaczęło spadać, wystartowała kampania zmiany wizerunku: stare SLD zamieniono na (wizerunkowo) młodszy LiD. Niestety. Ani pan Olejniczak, ani Napieralski nie zagwarantowali dobrego wyniku mimo, że fajne dziewczyny śpiewały o jednym z nich przaśną, kampanijną piosenkę. A może właśnie dlatego wynik był słaby? Nieważne. Odmładzanie miało ciąg dalszy, który był raczej ciągiem dalszym końca. Najpierw Magdalena Ogórek, a ostatnio wielkie zjednoczenie pod ZLEWem. Skutek wciąż ten sam, a może nawet gorszy, bo przecież lewica w Sejmie nie zasiada.

Podobno społeczeństwo krótką ma pamięć. Być może, ale  na polityczne liftingi nigdy jeszcze nabrać się nie dało. Dlatego, gdy słyszę Grzegorza Schetynę, który mówi, że PO trzeba zbudować od nowa, od korzeni, wrócić do swoistej oddolności tej partii, to mam wrażenie, że ów Pan sam funduje sobie polityczne samobójstwo. Nie oszukujmy się,  każda próba budowania czegoś w oparciu o Platformę lub – co gorsza – budowanie tej partii od nowa, w skutkach nie może przynieść nic dobrego. Ludzie nie zapomną tych znamiennych, bo chociażby dwukadencyjnych rządów. Nie będzie łatwo zbudować nowe, na starych, chwiejących się już fundamentach. OK., pierwsze miesiące po przebudowie mogą dać zwyżkę w sondażach. Bardziej jednak odbierałbym to w kategorii zaciekawienia „niby nowym”, aniżeli realną odbudową elektoratu, który często dosłownie i w przenośni – odpłynął.

Szkoda tylko Schetyny. Tyle czekał, tylko po to, by jego wesoła uśmiechnięta twarz stała się twarzą ostatecznego upadku PO.

MaciekBigos
O mnie MaciekBigos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka