MaciekBigos MaciekBigos
1738
BLOG

Wałęsa kompromitacją IPN

MaciekBigos MaciekBigos Polityka Obserwuj notkę 22

IPN dziś podał informację, że wśród dokumentów z tak zwanej „szafy Kiszczaka” znajdują się także takie, które potwierdzają agenturalną przeszłość Lecha Wałęsy. Paradoksalnie, dzięki takiemu postępowaniu Instytut nie nadszarpną osoby byłego Prezydenta, lecz własną reputację.

Tomasz Lis, w jednej ze swoich książek był łaskaw pokusić się o własne rozwinięcie skrótu IPN. Według niego te trzy literki można rozumieć, jako instytucjonalizacja piekła narodowego lub instytut podjudzania narodowego. Dziś, w świetle doniesień, które gruchnęły w mediach, ja pokuszę się o własne rozwinięcie. Otóż moim zdaniem IPN, to Instytut Puszczania News’ów. Oczywiście, jest to jakaś przenośnia. Zaraz ją wytłumaczę.

Instytut Pamięci Narodowej. Jakże piękna nazwa dla instytucji państwowej. Jeszcze bardziej niż piękna, jest to nazwa zobowiązująca. Jak rozumiem zobowiązująca do wykonywania dogłębnych, wnikliwych i specjalistycznych analiz dokumentów historycznych, które w rezultacie skutkować powinno rzuceniem snopa światła prawdy, na niektóre karty historii Naszego Państwa. Niestety, w przypadku dnia dzisiejszego i doniesień o Prezydencie Lechu Wałęsie wygląda na to, że bardziej niż skrupulatność i wnikliwość w dochodzeniu do prawdy historycznej, Instytut ceni sobie rzucenie w eter news’a.

Nie jestem w stanie orzekać o prawdziwości bądź jej braku w przypadku zdobytych, kiszczakowych dokumentów. Mam jednak przeświadczenie, że tak ważna i chcąca uchodzić za rzetelną i profesjonalną instytucja, jak IPN, powinna – zanim poda coś do wiadomości mediów – szczegółowo to opracować. Tymczasem IPN zachowuje się w tym przypadku niczym tabloid, puszczając w obieg informacje nie w pełni lub raczej nie do końca sprawdzone. Kilkakrotnie słyszałem  już dziś, że podane do wiadomości publicznej informacje są wynikiem wstępnej analizy. Nie trzeba być językoznawcą, by stwierdzić, że słowo „wstępna” nie jest synonimem słów „kompletna”, czy „pogłębiona”.

Tak o to Instytut pokazuje swój brak profesjonalizmu. Każda szanująca się instytucja i państwowa i naukowa nie powinna ujawniać pewnych materiałów w momencie, gdy nie zostały one całościowo i skrupulatnie opracowane. „Szef” Instytutu powinien takie informacje podawać do wiadomości publicznej dopiero po szczegółowej analizie zgromadzonego materiału i to nie w formie krótkiego doniesienia, lecz obszernej konferencji, być może połączonej nawet z prezentacją multimedialną niektórych dokumentów, przy oczywistym udziale ekspertów, którzy daną kwestię badali. Tak bowiem postępuje każda szanująca się instytucja. Tutaj tego wszystkiego zabrakło.

Część społeczeństwa, w tym ja, może więc dojść do wniosku, że nie o rzeczowe badanie pozwalające dojść do historycznej prawdy chodzi, lecz o próbę – zupełnie, nawiasem mówiąc niepotrzebną – wstrzelenia się w medialność tematu: przeszłość agenturalna Lecha Wałęsy.

Jeśli tak ma wyglądać praca, tak ważnej instytucji, to sugeruję, by Jacek Kurski złożył dymisję ze stanowiska w TVP i zaczął „szefować” IPN-owi. Jedno jest pewne: efekt byłby ten sam. Nikt jednak nie miałby wątpliwości, że nie o prawdę tu chodzi.

MaciekBigos
O mnie MaciekBigos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka