Gdyby Emir Kusturica widział legnicką „Orkiestrę” i grającą w niej Ewę Galusińską byłby zachwycony, a legnicka aktorka miałaby pewne miejsce w obsadzie jego kolejnego filmu. Premiera w lubińskiej cechowni to było prawdziwe one woman show tej aktorki, a zagrana przez nią francuska repatriantka i komunistka Yvonne to postać tyleż szaleńczo śmieszna, co tragiczna.
Pierwsza w dziejach zagłębia miedziowego teatralna opowieść o jego dziejach widzianych z perspektywy członków górniczej orkiestry dętej stała się faktem. Mimo okolicznościowego charakteru premiery (podkreślała to prawdziwa kopalniana orkiestra witająca widzów), która przypadła w jubileusz 50.lecia KGHM, mimo sponsoringu tej firmy, nie jest to socrealistyczny produkcyjniak, ale pełnowymiarowy wytwór artystyczny.
Efektem jest słodko-gorzka, czasami śmieszna, czasami wzruszająca ballada, w której historia miesza się z mitem, prawda z legendą, sprawy ważne z anegdotami. Wszystko osadzono zaś w klimacie, któremu najbliżej do realizmu magicznego. Stąd wśród żywych pojawiają się postaci z górniczych wierzeń i przesądów. Jest patronka „dobrej śmierci” Święta Barbara (Joanna Gonschorek), jest i strzegący podziemnego bogactwa Skarbek (Anita Poddębniak).
Ci, którzy mieli już okazję oglądać najnowszą produkcję duetu Krzysztof Kopka (scenariusz) – Jacek Głomb (pomysł i reżyseria), doszukiwać się będą podobieństw do wcześniejszych legnickich spektakli, które powstawały metodą dokumentalną z zapisków historii oraz ludzkich wspomnień i mitów, takich jak: „Ballada o Zakaczawiu” „Obywatel M. – historyja”, Operacja Dunaj” czy „Łemko”. I pewne podobieństwa z pewnością odnajdą, bo charakter pisma jest trochę jak odcisk palca. Nie do podrobienia.
CAŁA RECENZJA ZNAJDUJE SIĘ TUTAJ