Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
581
BLOG

Siła spojrzenia

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Kultura Obserwuj notkę 18

Ksenofanes z Kolofonu, Feuerbach starożytności, na długo przed Darwinem doszedł do wniosku, że ziemia musiała kiedyś wyglądać inaczej niż obecnie. Białe muszle uwięzione w wapieniach Jonii i Peloponezu uznał za dowód bujnego życia wielkich mórz, które już dawno przestały istnieć.

Obserwacja przyrody skłoniła Ksenofanesa do przyjęcia sceptycznego stanowiska poznawczego, w którym prawdziwa natura rzeczywistości umyka ludzkiemu poznaniu, nie traci jednak swej podstawowej jedności, której w żaden sposób nie dało się pogodzić z atletycznym antropomorfizmem i politeizmem greckiej teogonii. W swym prywatnym panteonie Autor „Szyderstw” najchętniej widziałby tylko jednego boga.

W czasach Kesnofanesa (zm. ok. 470 p.n.e.) nie łatwo było ustalić reguły rządzące ludzkim poznaniem. Starożytni zasadniczo uznawali, że zależy ono zarówno od poznającego, jak i od poznawanej rzeczywistości, ale każdy z autorów miał na ten temat własne poglądy.

Materialista Demokryt był przekonany, że atomy nieustannie odrywają się od przedmiotów i jako ich obrazy trafiają do ludzkiego oka, umożliwiając widzenie. Zdaniem Empedoklesa to raczej światło pochodzące ze słońca przenika kosmos, nadając mu barwy, i ostatecznie trafia do oka, jednak dla Platona i znakomitej większości ówczesnych autorów widzenie było przede wszystkim aktywnością samego oka. To ono emitowało specyficzny ogień, który łącząc się ze światłem kosmicznym, w nocy wyraźnie słabszym, umożliwiał człowiekowi widzenie przedmiotów. Platon nie umiał potwierdzić swoich hipotez empirią, powoływał się jedynie na przykład lustra, które, jak twierdził Anaksagoras, odbija jedynie ludzki wzrok, jest zatem „dowodem” na pracę oka a nie martwego przedmiotu.

Kultura masowa nigdy nie potrzebowała takich dowodów, bo zawsze stała za Platonem. Bezbłędnie odróżniała człowieka „o łagodnym spojrzeniu” od tego, który „patrzy wilkiem”. W czasach pozbawionych niezawisłych sądów, pisemnych archiwów i żelaznych pieczęci to rozróżnienie było podwójnie ważne. Pierwsze wrażenie, jakie przynosił napotkany człowiek i jego wzrok, miało wtedy wyjątkową rangę i często decydowało o wszystkim.

Jezus znacznie zmodyfikował tę naturalną intuicję. Wyraźnie oddzielił proste zmysłowe wrażenia od sfery ducha, którą rządzą uczucia i myśli, a jeszcze wyżej postawił sferę moralną i sferę życia osobowego. Wrażenia, doznania i okoliczności zewnętrzne nie są moralnie obojętne, aczkolwiek to nie one decydują o czyjejś zasłudze lub winie, posiadają one jednak własną wewnętrzną celowość, dlatego należy je oceniać moralnie, porządkować i selekcjonować. Ewangeliczna metafora o oku, które należy usunąć, gdy prowadzi do grzechu, odnosi się właśnie do tej dziedziny. Mówi o potrzebie takiego porządkowania rzeczywistości, w której naturalna dynamika świata i ludzkich zmysłów będzie mogła pracować zgodnie z celem ludzkiego życia, jakim jest miłość. Brak higieny zmysłów prowadzi zawsze do poważnych duchowych patologii, a każdy przejaw lenistwa czy małostkowości w tej dziedzinie (dziś można by je nazwać brakiem zmysłowej ekologii) wcześniej czy później kończy się duchowym kalectwem.

Dojrzała moralność domaga się jednak czegoś więcej. Nakazuje przejść od ekologii i ascezy do aktywnego kształtowania własnej podmiotowości, która przecież niezależnie od wszelkich ludzkich usiłowań cały czas podlega ogólnobiologicznemu prawu degradacji. Żyjąc wyłącznie "w zgodzie z naturą" można co najwyżej dotrwać pogodnie do naturalnej śmierci. Prócz porządkowaniu wrażeń, zajęć i rozrywek, prócz szukania dla nich głębszego sensu, potrzeba jeszcze takiego sensu, który jest w stanie od początku do końca uporządkować wszystkie składniki życia, adekwatnie do ich aktualnego stanu.

Podejrzliwość, chciwość, zazdrości, wyuzdanie, pycha – wszystkie stare jak świat – każdemu z nas zagrażają w różnym stopniu. Niektórzy wydają się na nie bardziej odporni od innych. Tak naprawdę tylko ci, którzy oparli się chorobie, są na nią naprawdę odporni, bo albo potrafili ją zawczasu rozpoznać i uprzedzić zdrową reakcją, albo, co znacznie trudniejsze, potrafili się z tej choroby ponieść dzięki pomocy kogś, kto zawsze umie pomóc i umie patrzeć.

 

Z ewangelii na 22. niedzielę zwykłą

„Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota” (Mk 7, 14-15).

 

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura