Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
1331
BLOG

Triumwirat PiS–Solidarność–Kościół nie istnieje

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Polityka Obserwuj notkę 40

Warszawski marsz „Obudź się, Polsko!” miał trzech tenorów, Kaczyńskiego, Dudę i Rydzyka, ale triumwiratu politycznego tam nie zawiązano, bo tylko PiS i „Solidarność” działały w pierwszej osobie. Kościół wysłał substytutów.

Katarzyna Kolenda-Zaleska napisała w „Wyborczej”, że ojciec Rydzyk jest jedynym wygranym tego marszu, bo (parafrazuję) przy pomocy struktur dwóch partii i centrali związkowej zgromadził rzesze ludzi uzbrojnych w sztandary wyższe od jego własnych, radiomaryjnych, co jego cyfrowej petycji do KRRiT nadało cechy politycznej pogróżki.

Zgoda, ale równie dobrze można powiedzieć, że Rydzyk jest największym przegranym. Polityczne pogróżki w wykonaniu księdza to klapa na całej linii. Dla Jana Dworaka takie pogróżki to dowód, że petent nie jest nadawcą społecznym, za którego się podaje, ale politykiem.

Ani gospodarz miejsca, kardynał Nycz, ani żaden z zaprzyjaźnionych z Rydzykiem biskupów, ani nawet prowincjał redemptorystów na tej uroczystości się nie pojawili. Msza na Pl. Trzech Krzyży z racji formatu domagała się celebransa możliwie najwyższej kościelnej rangi. Tam takiego zabrakło.

Biskup Pacyfik Dydycz z Białegostoku wymówił się ważną uroczystością patriotyczną u siebie, prowincjał redemptorystów Janusz Sok wyjechał na święcenia diakonów w Tuchowie, a po kardynale Nyczu nikt się nawet nie spodziewał, że zechce błogosławić bojowe tłumy zainteresowane bardziej budzeniem Polski niż pobożności eucharystycznej. Kardynał zezwolił na odprawienie tej mszy, ale sam nie wziął w niej udziału. Na głównego celebransa wyznaczył proboszcza miejscowej parafii. Dla biskupów był to czytelny sygnał, że nie będą tam mile widziani. Żaden z nich nie mógł przecież przyglądać się z boku jak zwykły kapłan przewodniczy liturgii i wygłasza kazanie. Takie zakłócenie hierarchii nie mieści w zwyczajach liturgicznych Kościoła.

Przedmarszową mszę odprawiło dwustu księży, rozdano dziesiątki tysięcy komunii świętych, ale tu żadnej liczby nie podano, choć mogłaby ona dać jakieś wyobrażenie o liczbie uczestników. Szacunki odnośnie samego marszu wahają się między 40 (policja) a 200 tys. (organizatorzy).

Chcę podkreślić, że przedstawiony wyżej porządek zdarzeń liturgicznych nie jest niczym dziwnym, więc zwolennicy Radia Maryja nie powinni tryumfować z powodu swej siły ani rozpaczać, że biskupi ich opuścili, bo jedno i drugie jest nieprawdą także w oczach ich przeciwników.

Powagę zgromadzenia liturgicznego naruszały obraźliwe transparenty w rodzaju „KGB + PO = zamach”, które strona kościelna powinna natychmiat napiętnować, ale także wypowiedzi samych celebransów. Kaznodzieja ks. Walenty Królak skupiał się bardziej na zwycięstwach szatana niż Jezusa Chrystua, a o. Rydzyk swoim starym zwyczajem ortodoksję katolicką utożsamił z mediami, które sam założył.

Wymownym komentarzem do tej bulwarowej teologii jest nieobecność biskupów. Gdyby PiS, Solidarność i rodzina Radia Maryja zjawili się w jakimś sanktuarium, a nie w blokach startowych przed marszem na Bastylię, to kardynał Nycz, jak sądzę, chętnie by taką liturgię poprowadził, jednak odprawianie mszy na nowe otwarcie dla partii i na wojnę o koncesję w eterze (a nie np. za życie nienarodzonych, 3 października jest debta w sejmie) nigdy nie może być zadaniem biskupa.

Trzej tenorzy tymczasem nadal będą się wspierać, niebezpiecznie mieszając ze sobą trzy sfery, z których dwie, politykę i ołtarz, ostatni sobór precyzyjnie rozdzielił, ale polityczny triumwirat partia–związek zawodowy–Kościół nie istnieje. Nigdy nie był mile widziany, a po osatatnim soborze jest doktrynalnie niemożliwy, o czym kardynał Nycz doskonale wie i o co dba wzorowo.

 

Tekst w pierwotniej wersji opublikowałem na portalu naTemat.pl (03.10.2012).

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka