Obłok Obłok
3924
BLOG

Pan Polski urojonej

Obłok Obłok PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 72

Jesteśmy ludzkimi panami”. Ten żałosny passus Kaczyńskiego pokazał braki jego osobowości i kompletny brak rozumienia podstawowych relacji społecznych. Jak świat światem to poddani określali swego pana ludzkim czy nieludzkim. Żaden prawdziwy, z krwi i kości Pan Całą Gębą nigdy się sam tak nie kwalifikował.

Na PANA trzeba mieć wygląd” - tak kwitowano nuworyszów - i niekoniecznie chodziło tylko o pospolitość fizys, ale przede wszystkim o obejście wśród otoczenia, naturalną, niewymuszoną dominację. Ta dominacja wynikała nie tylko z tradycyjnej drabiny społecznej, ale też różnic w sferze obyczajów i właściwego operowania atrybutami stanu pańskiego ( strój, sposób podróżowania, jałmużna, przyjmowanie posług, wreszcie osobiste zalecenia i porady świadczone poddanym w relacjach indywidualnych). Poza tym „bycie panem” oznaczało obowiązek i odpowiedzialność za poddanych – z tego rodziła się dwustronna relacja – lud oczekiwał opieki, a pan winien był ją świadczyć.

Było, minęło jako ustalona relacja społeczna, ale dalej funkcjonuje w sferze relacji międzyludzkich, przede wszystkim jako relacje osobiste w jakim kręgu osób pozostających we wzajemnych zależnościach – począwszy od sąsiedzkich czy towarzyskich, poprzez grupy połączone wspólnymi zainteresowaniami, po sferę aktywności zawodowej.

We wszystkich tych (i podobnych) grupach mamy do czynienia z samorzutnym wyłanianiem osób dominujących, obdarzanych zaufaniem, szacunkiem i autorytetem – choćby dlatego, że chcą i potrafią służyć grupie i jej poszczególnym członkom poradą, wskazówką, przywództwem i reprezentacją grupy na zewnątrz. Taka dominacja w grupie nie zawsze pokrywa się ze statusem majątkowym czy pozycją w hierarchiach służbowych lub zawodowych. (W kole wędkarzy rej będzie wodził ktoś uznany powszechnie za autorytet od moczenia kija i obyczajów piknikowych, a niekoniecznie prezes sądu, ordynator chirurgii czy właściciel kilku restauracji – a nawet poseł).

W sferze polityki jest trochę inaczej – z reguły taki samorzutny lider zajmuje jednocześnie stanowisko przywódcze w strukturze swojej partii (prezes, przewodniczący, sekretarz, itp.). Taki Kaczyński może sobie być (ludzkim czy nieludzkim) panem dla całego PiS-u i jego elity partyjnej, a z kolei ta elita może się składać na zbiór (ludzkich czy nieludzkich) panów szarej braci partyjnej. Wobec nikogo więcej. Kaczyński ze swoją kamarylą panuje w PiS-ie i tylko tam.

Zaraz usłyszę, żem głupek, bo nie dostrzegam, że PiS z woli wyborców rządzi państwem polskim, więc to chyba oczywiste, że Kaczyński i jego ludzie panują w Polsce.

Niestety – wierutna to bzdura. Ci ludzie tylko zarządzają sferą państwową Polski, a konkretniej sferą władzy wykonawczej i ustawodawczej. Koniec. Kropka. Nic więcej.

Dzisiaj Polska jako państwo ma tylko jednego pana – jest nim konstytucyjny suweren, czyli ogół Polaków, a Kaczyński i spółka to grupa służących suwerena, powołana na jakiś czas do wykonania określonych czynności na jego rzecz. Koniec. Kropka. Nic więcej.

Ochmistrz, podczaszy czy krojczy to tylko famulusy, a nie paniska nad panem dworu. Premier, Prezydent czy posłowie to tylko famulusy narodu – a nie ludzcy czy nieludzcy jego panowie. Kaczyński jest chory na władzę i im bardziej posuwa się w latach, tym bardziej ta choroba zżera mu mózg. Nieszczęsny starzec zebrał się w sobie i siup - mianował panami Polski siebie i swoich kompanów. Gdy to usłyszałem z telewizora opanował mnie homerycki śmiech, aż córka gdzieś z głębi domu zapytała cóż to się stało. Nic takiego – odparłem – dopiero coś się stanie. Hagiograf Kaczyńskiego niechybnie zatytułuje jego biografię „Król Maciuś II”.

Nic to, że zdziecinniały Kaczyński lokuje się w jakiejś dziwacznej relacji do ogółu Polaków (tego nieszczęsnego suwerena). Nic to, że podniesiona do rangi warstwy panującej grupa posłów PiS-u urządza mu w podzięce owację – dwór wart pana a pan dworu, wzajem się dźwigają. Najśmieszniejsze jest, że Kaczyński sam wystawił sobie cenzurkę - w także w moim i mojej córki imieniu. To już ociera się o zaburzenia jaźni, bo Kaczyński wystąpił w roli pana narodu i samego narodu jednocześnie.

Nie mam Kaczyńskiego za ludzkiego pana, ani zresztą za nieludzkiego. W ogóle nie mam Kaczyńskiego za mojego pana, ani nie mam za moich panów jakiś tam błaszczaków czy kuchcińskich. Za żadnych panów, oprócz zwyczajowego zwrotu grzecznościowego (nie wiem zresztą, czy wszyscy ustanowieni przez Kaczyńskiego „panowie narodu” zasługują na tę grzeczność).

Wybryk Kaczyńskiego to niby tylko coś na poziomie dziecięcej paplaniny na kinderbalu – tylko, że rzecz została wypowiedziana w Sejmie RP, odnosiła się do mentalności sprawowania władzy – ale rozmijała się z Polską, aspiracjami Polaków, czy wreszcie konstytucją, demokracją czy prawami obywatelskimi.

Nic by mnie nie obchodziły kompleksy jakiegoś faceta o nie całkiem wykształconych (lub z wiekiem wykrzywionych) relacjach międzyludzkich czy społecznych - nie moja to sprawa. Tyle tylko, że ten jegomość ulokował się w moim kraju jako mój pan. Absurd jakiś. Coś sobie w związku ze mną uroił. A przecież ani ja, ani miliony mnie podobnych nie mają tego urojenie za rzeczywistość.


PS. Dla tych, którzy będą szukać analogii między tytułem mego bloga, a tytułem niniejszej notki – zmyślenie jest kreacją, a urojenie aberracją.


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka