Właśnie sięgnąłem po książkę o terroryzmie, taka sobie, nawet jednej strony nie zdążyłem przeczytać. Ale jej widok wystarczył by wywołać dyskusję. W trakcie rozmowy uświadomiłem sobie jedno.
Sednem skuteczności terroryzmu nie jest ani jego medialność, ani to że ludzie lubią się bać - owszem to też ale to nie sedno. Sednem jest ...terrorysta który tkwi w NAS!
Jesteśmy terrorystami, utożsamiamy się z nimi - który facet z ręką na sercu potrafi powiedzieć iż nigdy w życiu w marzeniach nie widział się w roli terrorysty?! Tu nie chodzi nawet o tych którzy marzyli aby dyskusję z fiskusem prowadzić przy pomocy bazooki, tu chodzi o terrorystów czysto ideowych. uwznioślonych i namaszczonych do zabijania przez piękno, oczywistość i ważność idei w imię której siać mieli śmierć.
Tak siebie postrzegamy i dlatego terroryzm odnosi tak wielkie sukcesy - potępiany werbalnie nie budzi...obrzydzenia, ganiony nie wywołuje odrazy, zwalczany nie wywołuje uczucia tryumfu z powodu zwycięstwa dobra nad złem!
pa - bombowych snów terrorysto!