Z daleka
człowiek wśród piasków
lśniący jak perła
nie różni się nadto
od węża
z pewnej zaś odległości
wystająca z wody głowa
mogłaby wydać się wieżą straceńców
z której dobiega pieśń swobody
głos zza cięciwy horyzontów
słup mięsa i kości
wzniesiony na fundamentach wiary
dziki powój co wzbił się nagle
z głębokiej rany w boku
cierni na czole i skrzepów na płatkach oczu
z bliska jeszcze więcej
bliźni nie przypomina niczego znanego
jest bardziej niż inne zwierzęta
obślizgły zimnokrwisty – co gorsza
ślini się gdy zrozumie dlaczego